Orlen poinformował we wtorek w komunikacie o wynikach kontroli i audytów, jakie przeprowadzono w spółce w ostatnich miesiącach. Część z nich wciąż trwa.
"Jedno z kluczowych postępowań karnych prowadzone jest w związku z podejrzeniem niezasadnego zaniżania hurtowych i detalicznych cen paliw w stosunku do cen rynkowych oraz bezprawnego uwolnienia zapasów strategicznych" - informuje koncern we wtorek.
Wyniki przeprowadzonej w Orlen kontroli wskazują, że na skutek tych działań spółka straciła ponad 3,5 mld zł - dodaje Orlen.
Więcej o audytach w Orlenie piszemy tutaj:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przedwyborcza jesień i zdziwienie na Orlenie
Przypomnijmy: "Awaria dystrybutora" - taki komunikat pojawił się na stacjach Orlenu jesienią 2023 r. Tajemnicą poliszynela było, że nie chodzi o żadną awarię, a brak paliwa, który staje się coraz bardziej dotkliwy.
Na początku września ubiegłego roku money.pl dotarł do treści e-maila, w którym PKN Orlen prezentował pracownikom stacji procedurę właściwego oznaczania dystrybutorów w przypadku braków paliwa. Wiadomość została wysłana przez Dział Standardów i Relacji z Klientami Sieci Detalicznej.
Latem 2023 r. jako pierwsi informowaliśmy, że na "anomalię" w cenach paliw w Polsce zwrócili uwagę analitycy banku Goldman Sachs. Podczas gdy w Czechach, na Słowacji i na Węgrzech ceny paliw latem rosły wraz ze zwyżką notowań ropy naftowej, to w Polsce ceny spadały. Sytuacja ta doprowadziła do tego, że kwitła turystyka paliwowa w Polsce. Nasi sąsiedzi chętniej tankowali u nas.
Orlen tłumaczył wówczas, że nie jest jedynym podmiotem działającym na rynku paliw w Polsce, a istotny wpływ na sytuację na rynku paliwowym w Polsce mają działania innych przedsiębiorców. Koncern zapewniał wówczas, że "dba o to, aby oferta na stacjach koncernu była możliwie najatrakcyjniejsza, również pod względem cenowym".
W lutym 2024 r. informowaliśmy w money.pl, że prokuratura w Płocku wszczęła śledztwo w sprawie bezpośredniego zagrożenia wyrządzenia szkody majątkowej spółce w wielkich rozmiarach w związku z cenową "anomalią" na stacjach.
Śledztwo to następstwo zawiadomienia, jakie złożył jeden z akcjonariuszy Orlenu. Przekonywał prokuraturę, że ówczesny zarząd Orlenu podejmuje działania nieuzasadnione ekonomicznie, które polegają na "zaniżaniu cen sprzedawanego paliwa o ok. 1,40 zł/litr względem średnich cen na rynku europejskim oraz ograniczaniu dystrybucji paliwa poprzez polecenie kierownikom stacji sieci Orlen wstrzymywania sprzedaży pod pretekstem awarii dystrybutorów".
Wiosną tego roku zapytaliśmy o sprawę "awarii" dystrybutorów Daniela Obajtka. - Politycy opozycji zachowywali się nieodpowiedzialnie i napędzili tę panikę, mówiąc, że ceny paliw po wyborach będą po 8-10 zł, że zacznie się palić i walić. Na stacjach więc zaczęły tworzyć się kolejki, ludzie przyjeżdżali ze zbiornikami i tankowali po 5 tys. litrów paliwa. Jeżeli byśmy w tamtym czasie zrobili drastyczne ograniczenia w tankowaniu albo podnieśli cenę, to dopiero zaczęłoby się piekło - tak były prezes Orlenu tłumaczył w money.pl aferę z lawinowymi awariami dystrybutorów na stacjach.
Zapytaliśmy go również o to, czy do tej całej operacji były użyte rezerwy strategiczne. - Wszystko jest udokumentowane i złożone do Ministerstwa Klimatu i to wszystko, co robiliśmy w tamtym czasie, było uzasadnione. Rezerw używa się wtedy, kiedy występują nieprzewidziane sytuacje. Do tego służą rezerwy - odparł były prezes Orlenu.
Daniel Obajtek reaguje: audyty z mchu i paproci
"Prokuratorom proponuję wnikliwie przyglądać się temu, jak fatalnie obecnie zarządzany jest Orlen. Ciekawe, ile kosztowały te audyty z mchu i paproci, przygotowane przez Wasze zaprzyjaźnione kancelarie" - napisał były prezes Orlenu, komentując doniesienia o wynikach audytów w koncernie.
"Minus 34 miliony złotych w drugim kwartale i zero jakichkolwiek nowych inwestycji. Nie przykryjecie tego żadnymi pseudoanalizami tworzonymi na polityczne zlecenie, gdzie teza znana jest z góry. Ciekawe, ile kosztowały te audyty z mchu i paproci, przygotowane przez Wasze zaprzyjaźnione kancelarie" - dodał.