Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Bałagan na wsi. Kto go posprząta? "PSL boi się niepopularnych decyzji"

Podziel się:

Rozliczenia polityczne, budżet, drożyzna - to jedno. Wśród najtrudniejszych wyzwań dla nowego rządu jest też jednak poprawa sytuacji polskiej wsi. Politycy opozycyjnej koalicji w rozmowie z money.pl jednym tchem wymieniają najpilniejsze potrzeby i typują nazwisko nowego ministra rolnictwa.

Bałagan na wsi. Kto go posprząta? "PSL boi się niepopularnych decyzji"
Przed nowym rządem nie lada wyzwanie. Palących potrzeb w zakresie polityki rolnej jest co najmniej kilka (East News, Getty Images, Artur Zawadzki, Bloomberg, Tomasz Jastrzębowski)

Powyborcze spekulacje dotyczące obsady poszczególnych resortów będą podgrzewane tym mocniej, im bliżej będzie do podjęcia ostatecznych decyzji w tej sprawie. Od dłuższego czasu w kuluarach mówi się, że na czele nowego rządu stanie lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk. - A jeżeli PO wzięłoby kancelarię premiera, to i Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi - przekonuje w rozmowie z money.pl poseł-elekt z ramienia Trzeciej Drogi, były szef resortu rolnictwa Marek Sawicki.

Nowy minister rolnictwa

Swoje słowa uzasadnia zależnością między stanem polskiej wsi a działaniami władz Unii Europejskiej. - Większość spraw rolnych rozstrzyga się w Brukseli, a nie tu, na miejscu - twierdzi.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Spięcie o Ukrainę i zboże w debacie. Natychmiastowa odpowiedź Nowackiej

Sawicki był szefem resortu rolnictwa dwukrotnie, w latach 2007-2012 oraz 2014-2015. Na pytanie, czy będzie nim po raz trzeci, odpowiada przecząco. - Proszę tego nie rozważać, ja już byłem ministrem. Są młodsi. Najlepszy wiek do rządzenia to 40-50 lat, a nie 65 - uważa członek Polskiego Stronnictwa Ludowego.

- Oczywiście mam faworyta, ale nie wskażę nazwiska. Mógłbym urazić wiele osób - dodaje.

Ale odmowna odpowiedź na ofertę dotyczącą pracy w MRiRW nie oznacza całkowitego braku zaangażowania w działania na rzecz poprawy stanu polskiego rolnictwa. Sawicki zaznacza, że pozostaje do dyspozycji jako doradca, choćby nieformalny.

Z racji funkcji poselskiej mam nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek sprawowania funkcji doradczej, nie otrzymując rzecz jasna z tego tytułu gratyfikacji. Jeśli ministrowie będą chcieli korzystać z mojego doświadczenia, będę im podpowiadał. Jeśli nie, nie będę się nikomu narzucał. Wstępne rozmowy wewnątrz opozycji, dotyczące rolnictwa, odbyły się jeszcze przed wyborami - ujawnia.

Są jednak tacy, którzy wieszczą powtórkę z rozrywki. - Według mnie pan Sawicki obejmie tekę ministra. Jeśli faktycznie tak się stanie, powinien obstawić się czterema młodymi wiceministrami, od których będzie się wymagać. Dobrze, jeśli wśród nich byłby co najmniej jeden przedstawiciel PO, żeby móc patrzeć na ręce PSL-owi. To powinni być wiceministrowie z innych partii, bo w rolnictwie są potrzebne niepopularne decyzje, a samo PSL ich nie podejmie - będzie bało się utraty poparcia - twierdzi Wiesław Gryn, rolnik ze Stowarzyszenia "Oszukana Wieś".

Resort rolnictwa dla KO?

"Głupota" - tak powierzenie sterów Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, resortu rolnictwa oraz MSZ tej samej partii określa z kolei przewodniczący Agrounii Michał Kołodziejczak, który do Sejmu dostał się z listy KO. - To muszą być resorty budowane na zasadzie współpracy międzypartyjnej - twierdzi w rozmowie z money.pl. Jednak po chwili dodaje: - To będzie wynik negocjacji, ale jak dla mnie MRiRW należy się KO. Jeśli chodzi o opozycję, uzyskaliśmy najlepszy wynik w wyborach, stawialiśmy na tematy rolnicze podczas kampanii w największym stopniu, przekonaliśmy dużo więcej rolników, niż inne partie, na co wskazują badania.

Pytany wprost, czy przyjąłby propozycję pracy na stanowisku ministra lub wiceministra rolnictwa, Kołodziejczak odpowiada: - Gdyby do tego doszło, na pewno byłoby to stanowisko otoczone najlepszymi fachowcami w kraju.

Palących potrzeb w zakresie polityki rolnej i kondycji polskiej wsi jest mnóstwo - co do tego nasi rozmówcy są zgodni. Zbieżne elementy widać również w odpowiedzi na pytania o konkrety, jednak nie we wszystkich kwestiach jest zgoda.

Relacje z Ukrainą priorytetem

Co zatem powinno pójść na pierwszy ogień? - Szybkie wystąpienie premiera o zmianę komisarza UE ds. rolnictwa (funkcję tę pełni polityk PiS Janusz Wojciechowski - przyp. red.) - ocenia Marek Sawicki. - Po drugie, trzeba rozwiązać problem reeksportu żywności z Ukrainy przez Europę w inne regiony świata. Nie może być otwartości granic dla żywności ukraińskiej, która nie spełnia unijnych z norm. Wprowadzenie kaucji wwozowych to minimum - dodaje.

W rozładowaniu napięcia na linii Warszawa - Kijów, mającym swoje źródło w kryzysie zbożowym, miałyby pomóc bezpośrednie rozmowy nowego premiera RP z szefem rządu Ukrainy. - Trzeba przywrócić normalne relacje na poziomie premierów i prezydentów, wrócić do rozmów ws. odbudowy Ukrainy. To są kwestie, które będą realizowane przez najbliższe 10 lat - ocenia Sawicki.

To nie wszystko. - Od roku działa tzw. Krajowa Grupa Spożywcza. Czas najwyższy, żeby włączyła się w proces wykupywania zakładów przetwórczych, które są sprzedawane z różnych powodów. Trzeba też dać dużym, polskim gospodarstwom towarowym możliwość zrzeszania się w grupy producenckie. W pojedynkę nasze podmioty nie dadzą sobie rady na rynku europejskim - mówi polityk PSL.

- Postawiłbym na naprawę stosunków gospodarczych z Ukrainą - zdradza Michał Kołodziejczak. - Naciskałbym na kwestię uregulowania dominacji dużych podmiotów, jeśli chodzi o handel żywnością, na której duzi pośrednicy zarabiają, konsumenci dużo płacą w sklepach, a rolnicy ledwo wiążą koniec z końcem. Wpłynąłbym też na ilość produktów rolnych na półkach - powinno być ich więcej i powinno być to regulowane - podsumowuje.

To właśnie powrót do rozmów z Ukrainą jest wymieniany najczęściej przez naszych rozmówców. - Należy ułożyć się z Ukrainą, ale tak, żebyśmy nie byli zaciekłymi konkurentami, lecz współpracownikami. W tym zawiera się też budowa portu zbożowego, rozbudowa magistrali kolejowej ze wschodu Polski do portu. To będzie potrzebne nam i Ukrainie. Dalej będziemy głównie eksporterem i z tego trzeba się cieszyć - podkreśla Wiesław Gryn.

Działacz "Oszukanej Wsi" zwraca ponadto uwagę na szersze ujęcie sprawy. - Zmiany klimatyczne powodują, że raz na jednej półkuli jest więcej żywności, raz na drugiej, a świat trzeba żywić. Gospodarstwa muszą być ekonomicznie trwałe. W przypadku małych gospodarstw to niemal niemożliwe, one nie mają pieniędzy na postęp, na życie. To rozdrobnienie nas wykończy. Do rolnictwa trzeba podejść inaczej - wskazuje.

Nowe otwarcie w relacjach rządu z rolnikami, jak słyszymy, powinno stać pod znakiem kresu rozdawnictwa. O tym, że wieś ma prawo czuć się rozczarowana podejściem PiS-u pisaliśmy w money.pl krótko przed wyborami. Dotacje mogą ugasić pożar, ale nie rozwiążą bolączek systemu.

Rozdział w produkcji

Postawmy na 400 tysięcy gospodarstw towarowych, które produkują na rynek i oddzielmy je od reszty. Te rządowe pieniądze powinny być rozdzielane na tych samych warunkach. Tymczasem mniejsi rolnicy są traktowani pobłażliwie, a więksi obarczeni są wymogami i restrykcjami, których spełnienie i przestrzeganie jest co chwila weryfikowanie poprzez kolejne kontrole - zauważa Gryn.

W takim razie, co tymi producentami, którzy wytwarzają żywność nie na przemysłową skalę? Szacuje się, że takich w Polsce jest ponad milion. W ocenie działacza "Oszukanej Wsi" należy im zapewnić warunki do rentownej działalności. - Nie da się ich zreorientować na uprawę wyłącznie ekologicznych pomidorków, bo zbankrutują. Ktoś musi powiedzieć, że król jest nagi. Nie da się tego zrobić w rok, dwa lata, ale trzeba zacząć. Dziś jak ojciec zostawia syna na 20-, 30-hektarowym gospodarstwie, to robi mu krzywdę - podsumowuje Gryn.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wybory
polityka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl