"1 października 2022 roku to termin uruchomienia gazociągu Baltic Pipe i mam nadzieję, że ten termin zostanie dotrzymany" - ogłosił w poniedziałek prezydent Andrzej Duda podczas specjalnego wystąpienia.
Projekt uzyskał wszystkie zgody w kwietniu i budowa może ruszyć. Międzynarodowy system gazociągów ma połączyć docelowo Norwegię, Danię oraz Polskę. A Polska ma korzystać z norweskiego gazu jako kolejnej alternatywy dla tego rosyjskiego.
Czy to faktycznie "krok milowy" do uniezależnienia się od Rosjan?
- Nie, jeśli chodzi o dywersyfikację to jest raczej projekt wtórny. Głównym krokiem ku temu były umowy z USA i Katarem podpisane w latach 2018 i 2019 - mówi money.pl Andrzej Szczęśniak, ekspert ds. energetyki i rynku paliw. I dodaje, że umowy zostały podpisane wtedy na 12 mld metrów sześciennych gazu, 2/3 naszego rocznego zapotrzebowania.
Tymczasem cały Baltic Pipe ma mieć przepustowość 10 mld metrów sześciennych.
Ekspert ma wątpliwości, czy projekt w ogóle ma sens. Wskazuje, że na początku Baltic Pipe wcale nie połączy nas z norweskimi złożami, a tylko z Danią. I dodaje, że gaz ma płynąć przez rurociąg w obie strony.
- A więc wygląda na to, że przez Baltic Pipe popłynie do Danii rosyjski gaz z Polski - komentuje money.pl Andrzej Szczęśniak.
Inaczej to widzi jednak Janusz Steinhoff, były minister gospodarki, i mówi: Baltic Pipe to projekt konieczny. - Pozwoli nam zdywersyfikować dostawy gazu - mówi w rozmowie z money.pl.
Rząd Jerzego Buzka, w którego skład wchodził Janusz Steinhoff, już 20 lat temu promował projekt połączenia Polski i Norwegii gazociągiem Jednak rząd Leszka Millera z pomysłu się wycofał. - Przez tę decyzję płaciliśmy przez lata Rosjanom zawyżone stawki za gaz. Właśnie dlatego, że nie mieliśmy alternatywy - mówi money.pl Steinhoff. Były minister gospodarki uważa też, że dzięki Baltic Pipe możemy się stać nawet "europejskim hubem" jeśli chodzi o dostawy gazu.
Tak ma wyglądać pierwsza część inwestycji Baltic Pipe
"Event wyborczy"
Zdaniem Szczęśniaka, możemy skorzystać na inwestycji, gdy projekt rzeczywiście dotrze do Norwegii. To jednak kolejny etap budowy.
- Problem w tym, że w Norwegii na tych złożach, do których ma dotrzeć gazociąg, jest coraz mniej gazu. Możemy się więc podłączyć do wysychającego źródła - dodaje ekspert.
I mówi, że sami Norwegowie coraz częściej wydobywają gaz z północnych regionów krajów, a nie z południowych - a tam ma właśnie dotrzeć Baltic Pipe.
Andrzej Szczęśniak jest też zdziwiony, że do ogłoszenia startu inwestycji prezydent wykorzystał specjalne orędzie. Mówi, że "wygląda to po prostu na event wyborczy".
Pierwszy etap inwestycji to Gazociąg Podmorski, który ma połączyć Niechorze z duńskim Faxe. Szacunkowa długość tego gazociągu to 275 kilometrów.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie