- Kto się z nie zgadza z władzą, może na podstawie pomówień być aresztowany i skazany - powiedział prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś. Dodał, że sytuacja przypomina mu czasy bolszewickie.
- Dzisiaj w rzekomo wolnej Polsce władza robi to samo. To policyjne państwo rządzone przez służby - mówił Banaś. Jego słowa to reakcja na działania CBA. Agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli w środę do podwarszawskiego domu Jakuba Banasia, syna Mariana Banasia.
- To już kolejne przeszukanie na terenie tej samej nieruchomości. Mój syn od przeszło roku, podobnie jak ja, był stale inwigilowany i represjonowany wraz z całą rodziną - mówił Banaś.
- Działania CBA wobec Jakuba Banasia, mojego syna, nie mogą być rozpatrywane bez kontekstu, jakim jest opublikowanie fragmentów wyników kontroli ws. (niedoszłych) wyborów korespondencyjnych - stwierdził.
NIK o wyborach kopertowych
Banaś nawiązuje do ustaleń NIK w sprawie wyborów kopertowych. Według raportu, do którego dotarł Onet – w centrum całej operacji stał premier Mateusz Morawiecki i minister Michał Dworczyk, a nie Jacek Sasin, minister aktywów państwowych.
Dziennikarze na podstawie raportu postanowili odtworzyć proces decyzyjny, który miał miejsce w sprawie organizacji wyborów korespondencyjnych 10 maja 2020 roku. Ostatecznie do nich nie doszło, ale kosztowały budżet państwa ponad 70 mln złotych.
Dziennikarze zwracają uwagę na to, że mimo faktu, że w raporcie w samym centrum decyzyjnym dotyczącym wyborów kopertowych znajduje się Morawiecki, to kontrolerzy nie stawiają mocnych zarzutów premierowi. Cały raport ma być pod tym względem mocno wygładzony.
W ubiegłym tygodniu pojawiły się informacje, że w NIK trwał spór między Marianem Banasiem i jego zastępcami na temat ostatecznego wydźwięku raportu.