mBank podnosi oprocentowanie kredytu samochodowego klientom, którzy nie dostarczą w terminie dowodu rejestracyjnego auta. Trudno jednak mówić o winie klientów, którzy nie dotrzymali terminu, bo wydziały komunikacji przez kilka tygodni nie pracowały i dopiero w tym tygodniu zaczęły "odkopywać się" z zaległości.
Do "Gazety Wyborczej" napisał kierowca, który wziął 18 marca kredyt na samochód. Zgodnie z umową kredytu w ciągu 60 dni kwotę kredytu powinien przeznaczyć na nabycie pojazdu i przedłożyć bankowi dokumenty potwierdzające to nabycie oraz dowód rejestracyjny pojazdu. Sankcją za brak przedłożenia pakietu dokumentów jest podwyższenie marży kredytu do 8,28 p.p.
Gdy wiedział już, że nie wyrobi się w terminie, próbował negocjować z bankiem zawieszenie podniesienia marży. Bank pozostał nieugięty i odmawiał, powołując się na umowę, z którą się przecież nie dyskutuje. To, że umowa została zawarta w zupełnie innych czasach, w żaden sposób nie przekonało mBanku.
Dziennikarze "GW" zapytali bank, czy rzeczywiście klienci, którzy z nie swojej winy nie są w stanie doręczyć dowodu rejestracyjnego, muszą się liczyć z wyższa marżą. Bank potwierdził, że tak, ale jest dla nich nadzieja. Bank pracuje bowiem nad bardziej "elastycznym procesem" realizacji umów o kredyt na zakup samochodowy, ale kiedy będzie on dostępny dla klientów, na razie nie wiadomo.
No i klient zawsze ma święte prawo do złożenia reklamacji.
- Nawet jeśli dojdzie do podwyższenia marży, to gdy tylko klient będzie miał już komplet dokumentów i przedstawi je nam, będzie mógł od razu złożyć dyspozycję lub reklamację o zmianę marży i zwrot poniesionych przez niego wyższych odsetek naliczonych w terminie od podwyższenia marży do czasu skutecznego ustanowienia zabezpieczeń – powiedziała Kinga Wojciechowska-Rulka z biura prasowego mBanku.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl