Bank Światowy ma coraz większe obawy o stan globalnej gospodarki. Powód to przeciągające się konflikty handlowe między Stanami Zjednoczonymi a różnymi regionami gospodarczymi świata. Nowy prezes Banku David Malpass powiedział, że należy spodziewać się wyraźnego spowolnienia tempa wzrostu. Bank zredukował swoją prognozę tegorocznego wzrostu do 2,6 procent. W przyszłym roku prognoza przewiduje 2,7 procent.
– Duży wzrost gospodarczy jest istotny dla zmniejszania poziomu biedy i poprawy warunków życia – powiedział Malpass. Zwrócił jednak uwagę na kilka czynników ryzyka, przede wszystkim na międzynarodowe konflikty handlowe.
– Na 20 procent ocenia się szanse, że w przyszłym roku światowy wzrost będzie o cały punkt procentowy niższy niż prognozowaliśmy – powiedział dyrektor grupy prognoz Banku Światowego Ayhan Kose. Stałoby się tak, gdyby duża część światowego handlu została obłożona wysokimi cłami. – Światowa gospodarka jest na rozdrożu – podkreślił Kose.
Bez paniki, ale czuć strach
Gospodarki Stanów Zjednoczonych i Chin stanowią jedną trzecią światowego PKB. Utrzymujące się przez dłuższy okres spory między tymi dwiema największymi światowymi gospodarkami mają poważne konsekwencje. Jeszcze w 2018 roku wzrost globalny wyniósł 4,1 procent.
Na ten rok Bank Światowy prognozuje 2,6 proc. – o jeden pkt. mniej niż jeszcze w styczniu. Byłby to najsłabszy wynik od czasu kryzysu finansowego.
– To dobry moment aby politycy zaczęli działać i to pilnie – mówi Kose. Jak dodał, nie panuje jeszcze panika, ale czuć coraz większy strach. Poza sporami o politykę handlową problemem pozostaje też zbyt wysokie zadłużenie. Zdaniem Malpassa wysokie zadłużenie zamyka wielu krajom drogę do poprawy sytuacji gospodarczej.