W weekend została ogłoszona ostateczne wersja ustawy, która przyznaje medykom dodatki za pracę przy pandemii COVID-19.
- Wszystkie osoby, które pracują w jednostkach wyznaczonych przez wojewodów, albo są skierowani do pracy przez wojewodów, otrzymają dodatki - powiedział minister zdrowia Adam Niedzielski.
Jak mówił szef resortu zdrowia, dodatki do pensji regulowane są po pierwsze nową ustawą, a po drugie poleceniem, które minister wydał szefowi NFZ na początku listopada.
- Wydałem polecenie, aby cały personel pracujący w szpitalach 2. i 3. stopnia otrzymał takie dodatki - powiedział Niedzielski.
Do 10 grudnia dyrektorzy szpitali złożą wnioski, w ciągu 7 dni NFZ musi przekazać szpitalom środki na ich wypłatę. Do połowy grudnia personel powinien dodatki otrzymać.
Sprawa nie jest jednak wcale taka oczywista, bo w kwestii dodatków dla lekarzy zapanował prawny bałagan.
W weekend Dzienniku Ustaw ukazała się wreszcie dawno podpisana przez prezydenta ustawa covidowa. Zakłada ona 100-procentowe dodatki dla medyków - wszystkich, którzy w swojej pracy stykają się z koronawirusem.
Jednocześnie w sobotę Sejm odrzucił uchwałę Senatu w sprawie ustawy covidowej. Tym samym Sejm opowiada się za tym, by dodatki dostawali tylko ci medycy, którzy zostali wyznaczeni przez wojewodów do walki z COVID-19. Czyli zupełnie inaczej, niż wynika to z opublikowanej właśnie ustawy.
Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że rząd zwlekał z publikacją tej pierwszej ustawy, twierdząc, że podczas jej uchwalania doszło do błędu. Stąd właśnie wzięła się druga ustawa, która ma "konwalidować błąd" (tak napisano w uzasadnieniu).
Część prawników uważa, że skoro w Dzienniku Ustaw jest publikacja dokumentu z podpisem prezydenta - to takie prawo obowiązuje.
Bo sejmowa nowelizacja dopiero trafi na biurko prezydenta.
Ten może ją szybko podpisać, a rząd może ją szybko opublikować w Dzienniku Ustaw. Jednak zanim to się stanie, według prawników obowiązuje "stara" ustawa covidowa. Ta, która zapewnia dodatek każdemu medykowi.