Rząd opublikował rozporządzenie dotyczące testów opasek biomedycznych dla ozdrowieńców. Pojawiło się ono nagle i nie było poprzedzone żadnymi konsultacjami. Dlatego też od razu wywołało falę niepochlebnych komentarzy dotyczących procedury realizacji tego programu, jego legalności oraz samej ceny. Jak na razie z opasek biomedycznych korzystają samorządy, a propozycja rządowa jest pierwszym projektem o zasięgu ogólnopolskim.
Zdaniem prawnika dr. Macieja Kaweckiego na razie wciąż mało wiadomo o specyfikacji technicznej tej opaski, dlatego też trudno ocenić, jakie dane będzie zbierać i kto będzie nimi administrował. - Stosowane dotychczas rozwiązania w żaden sposób nie wpływały na prywatność noszących, bo nie gromadziły i nie przekazywały żadnych danych – komentuje Kawecki.
Istotne w rządowym pomyśle będzie to, czy ma zostać on docelowo wprowadzony masowo.
- Jeżeli takie rozwiązanie zastosuje polski rząd, problemem nie jest prywatność, tylko godność – mówi dr Kawecki w rozmowie z money.pl. – Należy sobie odpowiedzieć, czy takie rozwiązania niezbyt ingerują w sferę godności człowieka. W mojej ocenie, jeżeli krąg osób stosujących takie rozwiązania będzie ograniczony do minimum, uzasadniony względami ochrony życia i nie będą one gromadziły danych, rozwiązanie warte jest wdrożenia – podsumowuje Kawecki.
Na razie sprawa ma dotyczyć 1000 wybranych ozdrowieńców, którzy według projektu ustawy mają podpisać w tym zakresie umowę ze stroną rządową. Dlatego też trudno wyrokować, jak wiele osób zostanie włączanych w projekt.
Problematyczne mogą być też dane dotyczące geolokalizacji, a trudno sobie wyobrazić, żeby opaski były pozbawione tej funkcjonalności.
- W przypadku opasek, które informują jednak o położeniu określonej osoby, dopuszczalność ich zastosowanie jest dyskusyjna. Zakres danych behawioralnych i geolokalizacyjnych pozyskiwanych przez takie urządzenia może być tak ogromny, że bez wątpienia potrzebna byłaby do tego wyraźna podstawa prawna w ustawie wraz z dodatkowymi gwarancjami zabezpieczającymi – komentuje dr Kawecki.
Część komentatorów ma też zastrzeżenie co do ceny jednostkowej za opaskę. Z wyliczeń portalu Prawo.pl wynika, że koszt takiej opaski według projektu to około 1500 zł. Łatwo sprawdzić, że ceny rynkowe brutto tego typu urządzeń zaczynają się od 500 zł.
– Najprawdopodobniej to nie jest cena samej opaski. Przykładowo cena naszej polskiej opaski to 650 zł brutto, do tego opieka w cenie 480 zł. To daje łącznie 1050 zł – tłumaczy Edyta Kocyk, prezeska polskiej firmy SiDLY Healthcare. Jej firma dostarcza tego typu rozwiązania dla wielu polskich samorządów. - Ceny zawierają także różnego rodzaju assety i szkolenia - dodaje.
Edyta Kocyk uważa, że to jest dobry pomysł. – Jeżeli ministerstwo nie będzie wchodziło w tego typu innowacje, to będziemy cały czas z tyłu za Europą. Cieszę się, ze polski rząd jest otwarty na innowacje telemedyczne. Nasze opaski uratowały w ubiegłym roku życie 500 osobom – podsumowuje przedsiębiorczyni.