Pfeifer & Langen Polska to jeden z największych producentów cukru w naszym kraju, który rocznie wytwarza ok. 600 tys. ton cukru. Firma nie ma jednak dobrych wiadomości dla konsumentów.
- Obawiam się, że pod koniec roku cena cukru może wzrosnąć nawet dwukrotnie - mówi nam Roman Kubiak, prezes spółki. Rośnie również zainteresowanie cukrem. Jak pisaliśmy w money.pl, sieć Biedronka, ze względu na duże zainteresowanie klientów oraz braki produktu, wprowadziła od środy 20 lipca limity - do 10 kg cukru na jednym paragonie.
Drastycznie wzrosną ceny cukru. Skąd takie podwyżki?
Jak wskazuje Kubiak, czynników jest kilka. Po pierwsze, wojna w Ukrainie i sankcje nałożone na Rosję i Białoruś, a co za tym idzie, rosnące ceny nawozów. - Z powodu embarga ich ceny poszybowały w górę, co przekłada się na wzrost kosztów uprawy. Buraki cukrowe wymagają mniejszej ilości nawozów niż np. pszenica, której cena rośnie dużo bardziej - tłumaczy prezes Pfeifer & Langen Polska.
Dalszy ciąg artykułu pod materiałem wideo
Do tego dochodzą wyższe ceny paliw, które dodatkowo podnoszą koszty ponoszone przez rolników. Nie chodzi tylko o benzynę, ale też gaz, niezbędny do produkcji cukru z buraków - co powoduje kolejne podwyżki kosztów.
Jak dodaje, przez kilka ostatnich lat ceny cukru na rynkach były dosyć niskie, więc np. producenci trzciny cukrowej z Mauritiusa zmniejszali swoje uprawy. - W Europie część krajów zrezygnowała z własnej uprawy buraków cukrowych lub znacznie ją ograniczyła (np. Węgry, Rumunia czy Chorwacja). Tam cukier jest już teraz droższy niż w Polsce - zaznacza Kubiak.
Wszystko to przekłada się na wysokie koszty uprawy buraków cukrowych w Polsce. Roman Kubiak podkreśla przy tym, że jego firma już podwyższyła cenę skupu buraków, do 38 euro za tonę, podczas gdy w 2021 r. było to mniej niż 30 euro za tonę. Jak zaznacza, "rolnikom ta uprawa musi się opłacać i my to rozumiemy".
Prezes spółki tłumaczy, że na ceny cukru mają również wpływ wybory rolników np. w Brazylii. Część z nich bowiem decyduje się na uprawę trzciny cukrowej pod produkcję etanolu, a nie cukru - jest to dla nich bardziej opłacalne. W efekcie spada podaż cukru na rynku, a tym samym rosną ceny - również w UE. O ile bowiem Polska zużywa mniej cukru, niż produkuje, to w Unii Europejskiej są raczej braki tego produktu, uzupełniane właśnie importem cukru z trzciny cukrowej.
Polska jednym z największych producentów cukru, ale na horyzoncie są ciemne chmury
- Polska ciągle pozostaje trzecim producentem cukru w Europie, jednak ze względu na wysokie ceny skupu zbóż i rzepaku w 2022 r. areał uprawy buraków zmniejszył się. Rolnicy wybierają po prostu te uprawy, które są dla nich najbardziej dochodowe. W związku z tym produkcja cukru w tym roku będzie niższa niż w latach ubiegłych. Chcielibyśmy, żeby podwyżki cen skupu buraków dla naszych plantatorów odwróciły ten trend - podkreśla Roman Kubiak.
I dodaje:
Jesienią będziemy produkowali cukier z buraków skupionych po nowych, wyższych cenach - wzrosną też koszty produkcji: sama energia będzie prawie cztery razy droższa! Mimo naszych starań, aby ograniczać wszelkie możliwe koszty, sytuacja ta musi przełożyć się na cenę końcową.
Zapytaliśmy Kubiaka, czy branża może coś zrobić, by obniżyć skalę podwyżek cen cukru. Jego zdaniem - tak, m.in. inwestować w obniżenie kosztów związanych z energią, a więc rozwiązania energooszczędne, jak i np. ograniczające zużycie nawozów. Podkreśla jednak, że są to długoterminowe działania, a z kolei nie da się "zmienić kosztów uprawy buraka czy produkcji cukru z dnia na dzień".
- My to wszystko robimy i w długim okresie obniżamy koszty produkcji cukru oraz nasz wpływ na środowisko. Ale niestety podwyżki w drugiej połowie 2022 r. i w 2023 r. wynikają z czynników globalnych i moim zdaniem nie da się ich uniknąć - wskazuje Roman Kubiak.
Prezes Pfeifer & Langen Polska zaznacza też, że wzrost cen cukru będzie mieć wpływ także na koszty produkcji innych towarów. W jakim jednak stopniu - trudno przewidzieć. Ostatni raz ceny cukru były rekordowe pod koniec 2021 r. i już wtedy analitycy ostrzegali, że "wstrząs dopiero przed nami". Tamte szacunki nie uwzględniały jednak wojny w Ukrainie, która znacznie pogorszyła sytuację.