Dyskusję o cenie jabłek rozpoczął poseł PSL-Koalicji Polskiej Dariusz Klimczak, który wyszedł na mównicę sejmową z kilogramowym workiem jabłek oraz plastikowym opakowaniem, gdzie znalazły się po jednym jabłku i gruszce.
Zamieszanie z cenami jabłek
Za ten kilogram jabłek polski sadownik otrzymuje w skupie 30 gr. A za to pudełko, w którym jest jedno jabłko i pół gruszki na Orlenie trzeba zapłacić 10 zł. Czy to jest sprawiedliwe? – pytał Dariusz Klimczak z mównicy sejmowej.
Następnie poseł zażądał odroczenia obrad do momentu, dopóki na mównicy sejmowej nie pojawi się wicepremier i minister rolnictwa i rozwoju wsi Henryk Kowalczyk i nie wyjaśni, co rząd Zjednoczonej Prawicy zrobił przez siedem lat, "żeby polski rolnik nie był upokarzany taką ceną jabłek".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Niech przyjdzie tutaj też pan minister Sasin i wytłumaczy, dlaczego kontrolowany przez rząd Orlen, żąda od klientów 10 zł za coś, co w skupie kosztuje grosze – mówił dalej. – Za tę politykę, czekają was polityczne taczki – zakończył.
Porozumienie z sadownikami lada chwila
Choć Jacek Sasin na mównicę nie wyszedł, to jednak zrobił to Henryk Kowalczyk. Wicepremier podkreślił, że trwają negocjacje w sprawie cen jabłek.
Prowadzę rozmowy z przetwórcami, aby cena jabłek przemysłowych była godziwa. Prowadzę te rozmowy jako petent, bo za waszych czasów sprzedano wszystkie zakłady przetwórcze, co do jednego – zapewnił Henryk Kowalczyk.
– Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj ogłosimy porozumienie z udziałem sadowników i przetwórców, dotyczące godziwej ceny jabłek. Jeśli odbudujemy polski przemysł przetwórczy, to będziemy nie petentami, ale decydentami – stwierdził wicepremier. Jego wypowiedzi towarzyszyło buczenie z ław opozycyjnych.