Nowy zawód miałby być uzyskiwany jako specjalizacja przez odpowiednio przeszkolone pielęgniarki i ratowników medycznych. Asystent skupi się na prostszych czynnościach przed- i pooperacyjnych. Lekarze zyskają tym samym więcej swobody, a pacjenci krótsze kolejki do zabiegu. Tyle w teorii.
Czytaj także: Nie ma komu leczyć, a ze Wschodu lekarze nie przyjadą. Zatrzymają ich koperty "wdzięcznych" pacjentów
"Chirurgiczny asystent lekarza byłby przygotowany merytorycznie i praktyczne do wykonywania określonych czynności przedoperacyjnych, którymi nie musiałby się zajmować już lekarz" - uzasadnia Ministerstwo Zdrowia.
Resort tłumaczy przy okazji, że decyzja ma na celu walkę z deficytem kadrowym wśród specjalistów. Brakować ma m.in. chirurgów ogólnych, a średnia wieku aktywnych wynosi... 60 lat.
Sami chirurdzy podchodzą do pomysłu z mniejszym entuzjazmem - pisze "Rzeczpospolita". Problemem ma być brak doświadczenia asystentów w porównaniu do lekarzy, którzy uczą się do zawodu przez co najmniej siedem lat.
Następnie, po ukończeniu specjalizacji, medyk ma za sobą zwykle co najmniej 12 lat nauki zawodu. Tego natomiast zabraknie asystentom.