W jednym z ostatnich rozporządzeń minister zdrowia Adam Niedzielski wprowadził w Polsce rejestr ciąż. Zgodnie z nim rozszerzony będzie katalog danych zbieranych przez personel medyczny. Rządzący przekonują, nie jest to rejestr ciąż, a jedynie poszerzenie już istniejącego systemu raportowania, a dostęp do danych będą mieli jedynie medycy. Nie wierzy im jednak wicemarszałkini Senatu z PPS, o czym mówiła w Radiu ZET.
Niestety, w naszym systemie prawnym obecnym, kiedy doprowadzono do niemal całkowitego zakazu aborcji i przy skłonności władzy do kontroli dzietności i rozrodczości Polek, mamy się czego obawiać — uważa Gabriela Morawska-Stanecka.
"Nie życzę sobie, by lekarz wpisywał moje informacje prywatne"
Polityczka wskazała, że przy zapowiedziach rejestru pojawiał się też wątek, że medycy będą zbierać informacje również np. o implantach. W teorii chodzi o to, żeby lekarze mieli o tym informację już w trakcie badania i nie musieli się obawiać, że pacjent coś przed nimi zatai. Jednak Gabriela Morawska-Stanecka podkreśla, że nasza władza chce o nas wiedzieć coraz więcej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ja sobie nie życzę, żeby moja lekarka-ginekolog, do której chodzę prywatnie, wpisywała rzeczy, które dla mnie są informacją chronioną i prywatną. Znając ten kraj, mogą one wylądować w domenie publicznej - uważa wicemarszałkini Senatu.
Widzi też zagrożenie w tym, że służby będą mieć dostęp do wrażliwych danych. Obawia się, że posłużą władzy do ścigania kobiet w przypadku utraty ciąży.
- Na przykład, jeżeli kobieta poroni, to może ją ścigać prokurator i pytać, dlaczego poroniła. Albo, jeżeli nie będzie chciała tego dziecka i dokona aborcji za granicą, gdzie jest to legalne, to prokuratura będzie ścigać wszystkich, którzy jej pomogli - nie ma wątpliwości Gabriela Morawska-Stanecka.
Zaciska się pierścień kontroli
Wicemarszałkini Senatu dostrzega też coraz większy nacisk obecnych władz na kontrolę wszystkich Polaków. Stwierdziła, że już zbliżamy się do systemu "powszechnej inwigilacji obywatelskiej" i przypomniała, że przecież już teraz Polska ma dostęp do Pegasusa (choć obecnie licencja wygasła). Zaznaczyła, że zasiada w senackiej komisji ds. spraw nielegalnej inwigilacji i z jej posiedzeń wie, że służby mają wiele metod śledzenia "niepokornych".
Uważa, że skończy się to w jeden sposób: - Polki nie będą w ogóle zachodzić w ciążę. Będą się bały zajść w ciążę i nie będą chciały być inwigilowane - podkreśla Gabriela Morawska-Stanecka w rozmowie z Radiem ZET.
Na koniec zwróciła też uwagę, że zazwyczaj rząd Prawa i Sprawiedliwości krytykuje Komisję Europejską. Kiedy jednak w spornych tematach dyskusja wymyka mu się spod kontroli, to powołuje się na to, że to KE narzuciła taki obowiązek.