Ważą się losy sprawozdania finansowego komitetu PiS. Tydzień temu Państwowa Komisja Wyborcza nie podjęła decyzji ws. sprawozdania tej partii z wyborów parlamentarnych w 2023 r. i odroczyła posiedzenie w tej kwestii do 29 sierpnia. Uzasadniano, że po otrzymaniu obszernej dokumentacji m.in. z KPRM, PKW zwróciła się do dwóch państwowych instytucji: Rządowego Centrum Legislacyjnego oraz Naukowej i Akademickiej Sieci Komputerowej, by wyjaśnić wątpliwości wynikające z pism, które wpłynęły w ostatnim czasie.
Konsekwencją ewentualnego odrzucenia sprawozdania finansowego mogłaby być utrata przez PiS nawet 75 proc. z blisko 26-milionowej subwencji i do 75 proc. dotacji za każdy uzyskany mandat w parlamencie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Członkowie zasypią ewentualną dziurę w finansach?
Partia Jarosława Kaczyńskiego wydała na kampanię 38,7 mln zł. Gdyby decyzja PKW była negatywna i podtrzymał ja Sąd Najwyższy, to musi się liczyć z utratą do 75 proc. dotacji, czyli maksymalnie około 26 mln zł.
Do tego można się spodziewać, że analogiczna decyzja dotyczyłaby subwencji, czyli corocznego transferu dla partii politycznych z budżetu. PiS liczy tu na 26 mln zł rocznie, obcięcie jej o trzy czwarte oznacza, że w ciągu czterech lat PiS łącznie zamiast 140 mln zł dostanie o nawet o 105 mln zł mniej.
Co jeśli partia straci część dotacji? - Spotykam się z ludźmi "na dole". Mówią, że absolutnie nie pozwolą zniszczyć Prawa i Sprawiedliwości pod względem materialnym — mówi w rozmowie z "Faktem" skarbnik PiS Henryk Kowalczyk. I dodaje, że zrzutka na partię, która pokryłaby pieniądze potrącone przez PKW, jest "w zasięgu ręki". Zaznacza zarazem, że na razie partia nie bierze takiego scenariusza pod uwagę, bo liczy, że PKW w końcu zatwierdzi sprawozdanie PiS.
Według ustaleń "Faktu" PiS może stracić nawet 19 mln zł dotacji. Gdyby tak się stało, każdy członek partii musiałby wyłożyć około 400 zł, by pokryć tę stratę. To 33 zł miesięcznie.
Były skarbnik sceptyczny
Optymizmu Henryka Kowalczyka nie podziela Stanisław Kostrzewski, skarbnik PiS w latach 2001-2006 i 2009-2014. - Ja miałem z tym zawsze wielkie trudności - mówi w rozmowie z dziennikiem, odnosząc się do ściągania składek od szeregowych członków partii. - Jak ustaliłem wysokość składki na 20 zł, to przychodziło 5 zł. No więc ja nie widzę tutaj takiej możliwości mimo wszystko — przekonuje.
- Być może źródłem tej ewentualnej zapomogi dla partii będą darowizny. Może będą to właśnie jakieś dochody, którymi dysponuje pan Jacek Sasin i Adam Bielan czy paru innych, ale nie sądzę, żeby można było zebrać taką kwotę od szeregowych członków tej partii - dodaje.