Jarosław Kaczyński mówił podczas niedzielnego spotkania z sympatykami PiS w Stargardzie, że "mamy do czynienia ze znaczącym postępem, jeżeli chodzi o tempo rozwoju i zamożność społeczeństwa", bo - według niego - Polacy dysponują dochodami na poziomie 77-78 proc. średniej w Unii Europejskiej.
Polska drugą Japonią
Kaczyński dodał, że Polska jest "przed perspektywą tego, że w stosunkowo krótkim czasie, jeżeli cała ta konstrukcja światowa i europejska się nie zawali, to będziemy już na tym poziomie, na którym żyje Zachód, czyli spełnimy to nasze marzenie, które kiedyś się wydawało niespełnialne".
Jak przypomniał, w przeszłości Lech Wałęsa "mówił, że będziemy drugą Japonią". - Wtedy nawet w kręgach solidarnościowych się uśmiechano, że "mówi bajki". A dzisiaj my, jeżeli chodzi o płace liczone w sile nabywczej, według rankingu stworzonego przez OECD, jesteśmy państwem kolejnym po Japonii, jeżeli chodzi o wysokość płac. Czyli tylko jeszcze trochę do góry i będziemy drugą Japonią - przekonywał prezes PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Powolna metoda" na inflację
Odniósł się też m.in. do cały czas rozpędzającej się w naszym kraju drożyzny. Przypomnijmy, że według wstępnego odczytu GUS inflacja we wrześniu sięgnęła 17,2 proc. Kaczyński przekonywał, że rząd "przyjął taką metodę przeciwdziałania inflacji, która jest, można powiedzieć, bardziej powolna niż schładzanie gospodarki".
- Nie chcemy, aby nasi obywatele po raz czwarty od 1989 r. przeżywali tę sinusoidę – to jest lepiej, to jest gorzej. Mówię o poziomie życia, poziomie bezrobocia i tych wszystkich sprawach społecznych. Najpierw ta sinusoida poszła ostro w dół za pierwszego Balcerowicza, później był drugi Balcerowicz – na przełomie lat 90. i dwutysięcznych, a później był Tusk, najgorzej było ok. 2012 r. i 2013 r. No i teraz ma być kolejny raz? My chcemy tego uniknąć – deklarował Kaczyński.
Zaznaczył, że wzrost płac jest mniej więcej na poziomie inflacji. Zastrzegł przy tym, że są oczywiście grupy, które tracą, bo nie wszyscy mają taki sam wzrost płac czy dochodów.
- Ludzie różnią się od siebie tzw. koszykami, czyli tym, co kupują, a różne towary w różnym czasie drożeją. Ale dążymy do tego, aby tylko te łagodne metody walki z inflacją, chociaż one też bywają bolesne, żeby to przeprowadzić tym razem bez kolejnego upadku. Robimy wszystko, żeby to się udało, chociaż jest to bardzo trudne przedsięwzięcie, tego nie ukrywam. Szczególnie teraz, kiedy w ciągu ostatnich kilku dni sytuacja na rynkach światowych się wyraźnie pogorszyła – perorował prezes PiS.