Program "solidarnościowego dochodu gwarantowanego" ma w Berlinie ruszyć już w lipcu. Początkowo wynagrodzenie dla bezrobotnych miało objąć 4 tysiące osób. Potem stanęło na tysiącu. Okazało się jednak, że zabraknie środków na tak hojny program. Berlińskie władze chcą więc na początku dać pensje 250 bezrobotnym, a potem program stopniowo rozszerzać.
Nie będzie to jednak do końca pensja za nicnierobienie. Bezrobotni będą musieli pracować jako na przykład pomocnicy nauczycieli w szkołach, stróże czy jako opiekunowie starszych osób. Program ma objąć osoby, które są bezrobotne nie dłużej niż rok, ale "które mają znikome szanse na znalezienie zatrudnienia na pierwotnym rynku". Osoby do programu są "starannie wybierane" przez odpowiednie urzędy, jak zapewniają współpracownicy burmistrza.
Na jakie pieniądze będzie mógł więc liczyć bezrobotny z niemieckiej stolicy? Na pewno wypłata nie będzie niższa niż pensja minimalna w Niemczech, a więc niecałe 1,6 tys. euro. Dochód ma jednak zależeć od konkretnych prac, które zgodzi się wykonywać bezrobotny.
Czytaj też: Podliczyliśmy zarobki w różnych zawodach. Wszędzie zarabiamy kilka razy mniej niż Niemcy
Wynagrodzenie dla bezrobotnych to pomysł lewicowego burmistrza niemieckiej stolicy, Michaela Müllera. Nie ukrywa on w wywiadach, że jest zdecydowanym krytykiem niemieckiego systemu pomocy dla bezrobotnych. Jego zdaniem program gwarantowanego dochodu może być ciekawą alternatywą dla zasiłków. Okazało się jednak, że w rządzie federalnym Niemiec pomysł już takiego entuzjazmu nie budzi. I gabinet Angeli Merkel odmówił współfinansowania projektu - zatem Berlin musiał znaleźć środki w swoim budżecie miejskim. Berliński program ma potrwać przynajmniej pięć lat.
"To jak roboty publiczne. Warto przemyśleć"
Czy taki pomysł mógłby się sprawdzić nad Wisłą? - Myślę, że warto pomyśleć o tej propozycji. Program może mieć wiele pozytywnych skutków. Może na przykład pokazać, na ile nasze bezrobocie jest symulowane - mówi prof. Ryszard Bugaj.
To jego zdaniem też ciekawa hybryda dochodu gwarantowanego i zasiłku dla bezrobotnych. Hybryda, która jego zdaniem może być interesująca - i od strony społecznej, i od strony ekonomicznej. - Warto poszukiwać rozwiązań. I dobrze, że Niemcy to robią. My też powinniśmy - dodaje ekonomista i były wieloletni poseł
Ryszard Bugaj zastrzega, że do końca zwolennikiem klasycznego "dochodu gwarantowanego" nie jest. Głównie dlatego, że polega on na wypłacaniu pieniędzy bez obowiązku wykonywania pracy.- Wydaje mi się jednak, że trzeba bronić zasady, że ludzie poszukują środków do życia poprzez pracę - mówi money.pl profesor.
Jednak pomysł z Berlina jest inny. Bezrobotni jakąś pracę będą jednak musieli wykonać. - To trochę przypomina mi roboty publiczne - mówi prof. Bugaj.
Dochód gwarantowany. "Ludzie są szczęśliwsi, ale ciągle bez pracy"
Dochód gwarantowany jest od kilku lat jednym z ulubionych tematów rozmów - zarówno na spotkaniach wielkiego biznesu, jak i na uniwersytetach. Argumentów za tym rozwiązaniem jest wiele. W świecie przemysłu następuje automatyzacja - i w efekcie giną zawody, które przez lata zapewniały ludziom pracę i wynagrodzenie. Na Zachodzie pogłębiają się też nierówności społeczne - a zdaniem wielu ekonomistów, dochód gwarantowany mógłby je choć trochę zniwelować.
Jednak na większą skalę tego rozwiązania jeszcze nikomu nie udało się wprowadzić w życie. W Szwajcarii w 2016 r. odbyło się nawet referendum na ten temat. Mieszkańcy alpejskiego kraju głosowali, czy należy przyznać każdemu wynagrodzenie - niezależnie od tego, czy pracuje, czy też nie. 77 proc. mieszkańców kraju opowiedziało się jednak przeciw.
Pomysł udało się jednak przetestować w Finlandii. Przez dwa lata wypłacano bezrobotnym 560 euro, a program objął 2 tys. Finów. Jednak fiński rząd po dwóch latach postanowił nie kontynuować tego programu. - Efekt na rynku pracy był minimalny - informowało ministerstwo pracy.
Fińscy naukowcy, którzy przyglądali się eksperymentowi, mówili po jego zakończeniu, że "ludzie, którzy dostawali te pieniądze, byli zdecydowanie szczęśliwsi. Problem w tym, że po tych dwóch latach pozostawali zwykle bez pracy".
Według badań niemieckiej firmy Dalia Research z 2017 r., aż 64 proc. mieszkańców Unii Europejskiej opowiadałoby się za dochodem gwarantowanym dla każdego.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl