"Uważam, że Silvio Berlusconi może jeszcze przydać się krajowi i obywatelom biorąc pod uwagę szacunek, jaki wciąż mnie otacza w Europie" - powiedział o sobie miliarder w niedawnym wywiadzie. Teraz włoska prasa snuje teorie na temat tego, w jaki sposób plan mógłby wejść w życie.
Czasu jest jednak niewiele. 7-letnia kadencja prezydenta Sergio Mattarelli skończy się bowiem w lutym przyszłego roku. Wyboru dokonują połączone izby parlamentu na wspólnym posiedzeniu z udziałem przedstawicieli regionów. Co musiałoby się stać, żeby Berlusconi wrócił?
W pierwszej kolejności musiałoby dojść do porozumienia centroprawicy, czyli Liga i Bracia Włoch, w sprawie poparcia ewentualnej kandydatury Berlusconiego. Pierwsze rozmowy z Forza Italia już trwają.
Dziennikarze "Corriere della Sera" zastrzegają przy tym, że przy obecnej arytmetyce parlamentarnej Berlusconiemu nadal brakuje 50 głosów. Miliardera jednak to nie zraża, bo, jak wyjawił zaufanym pracownikom, Pałac Prezydencki na Kwirynale "nie jest niemożliwy".
Dyskusja na temat przyszłości Berlusconiego zdominowała przekaz we włoskich mediach. Wielu komentatorów uważa, że były trzykrotny premier i założyciel imperium finansowego oraz telewizyjnego faktycznie ma szansę zwieńczyć bogatą karierę fotelem prezydenta Włoch.