Aktualizacja: Przepisy o bezkarności urzędniczej posłowie wykreślili w trakcie prac nad projektem w komisji sejmowej. Nieoczekiwanie jednak politycy PiS zaproponowali je ponownie w poprawce w trakcie drugiego czytania.
W poniedziałek rząd przyjął w trybie pilnym projekt ustawy specjalnej o pomocy Ukraińcom uciekającym do Polski przed wojną wypowiedzianą ich państwu przez Rosję, która może kosztować budżet nawet 3,5 mld zł. W przepisach rządzący jednak ukryli "niespodziankę", na którą zwrócił uwagę na Twitterze dziennikarz Wirtualnej Polski Patryk Słowik.
W projekcie ustawy rządzący "zaszyli" przepisy, które gwarantują bezkarność urzędnikom za zmarnowanie publicznych środków w trakcie np.: wojny wypowiedzianej Rzeczypospolitej, stanu wyjątkowego, czy stanu zagrożenia epidemiologicznego.
Właśnie ta ostatnia ewentualność nasuwa skojarzenie z pieniędzmi wydawanymi w trakcie pandemii SARS-CoV-2 m.in. na wadliwe respiratory, maseczki, czy wybory kopertowe, które się nie odbyły.
O przepisie tym próżno szukać informacji w uzasadnieniu do projektu ustawy. Znalazł się on na 65 stronie pierwotnego aktu liczącego 116 stron.
Dodatkowa ochrona przed odpowiedzialnością za Pegasusa
Poprosiliśmy o ocenę zaproponowanych przepisów adwokatów Piotra Walczaka z Kancelarii Walczak Wasielewska Adwokaci oraz Piotra Zemłę, wspólnika w Kancelarii Zemła Szymański Adwokaci sp.j. W swojej analizie przesłanej money.pl mecenas Walczak potwierdził, że urzędnicy będą zwolnieni z odpowiedzialności za zakupy dokonywane w trakcie pandemii koronawirusa, gdyż przepisy będą działać wstecz.
Bazując na przepisach, które wskazano w projekcie ustawy, jeżeli wejdą one w życie w niezmienionym brzmieniu, to faktycznie na przyszłość odpowiedzialność karna urzędników będzie wyłączona przy spełnieniu przesłanek wskazanych w ustawie. Jednakże należy zaznaczyć, że przemycony przepis do ustawy będzie miał również zastosowanie do sytuacji z przeszłości, kiedy to między innymi wysocy urzędnicy dopuszczali się niegospodarności środkami z budżetu, kupując maseczki czy słynne respiratory bez wymaganych atestów - zwraca uwagę mecenas.
Ponadto okazuje się, że nie tylko urzędnicy będą mogli spać spokojnie. W projekcie znalazł się również przepis, który gwarantuje analogiczną bezkarność menedżerom, członkom zarządów spółek i innym osobom zajmującym się cudzymi sprawami majątkowymi lub działalnością gospodarczą.
- Uchwalenie ustawy w kształcie, w jakim wpłynęła do Sejmu, spowoduje, że niemożliwe będzie pociągnięcie do odpowiedzialności - z jednej strony urzędników (funkcjonariuszy publicznych), z drugiej - przedsiębiorców, którzy - gdyby nie proponowany przepis - ponieśliby odpowiedzialność karną za przekroczenie uprawnień czy niegospodarność menadżerską - tłumaczy mecenas Piotr Zemła.
Prawnik zwraca uwagę, że w polskim prawie istnieje już instytucja stanu wyższej konieczności, która odpowiada na problem poświęcenia jednego dobra na rzecz drugiego. Dlatego też - w jego ocenie - może tu chodzić o dodatkową ochronę dla osób biorących udział przy zakupie systemu nielegalnego systemu inwigilacyjnego, takiego jak Pegasus.
W moim odczuciu projektowane przepisy mają ewidentnie zapewnić bezkarność osób odpowiedzialnych za zakup i wykorzystanie nielegalnych systemów inwigilacji - tu bowiem nie można mówić o stanie wyższej konieczności, który mógłby być uzasadniony w konkretnych warunkach przy walce z epidemią czy pomocy naszym gościom z Ukrainy - wskazuje mec. Piotr Zemła.
Nasz rozmówca tłumaczy też, że gdyby udało się uchwalić przepisy w obecnym brzmieniu, to potencjalnych sprawców być może już nigdy nie uda się pociągnąć do odpowiedzialności. Nawet jeżeli kiedyś przepisy zostaną uchylone, to sąd karny w momencie rozpoznawania sprawy "ma obowiązek badać cały stan prawny od momentu popełnienia czynu do momentu wyrokowania" i wybrać najkorzystniejszy z punktu widzenia sprawcy.
Trzeba jednak od razu podkreślić, że pierwsze sygnały o zakupie programu do inwigilacji pochodzą jeszcze sprzed wybuchu pandemii. Sprzęt należący do polityka Koalicji Obywatelskiej Krzysztofa Brejzy miał być infekowany w trakcie kampanii wyborczej w 2019 r., więc jeszcze przed pojawieniem się koronawirusa.
Opozycja ma zagwozdkę. Kolejne pieniądze poza budżetem
Posłowie opozycji, z którymi rozmawiał money.pl, przyznają, że nie na ten moment nie wiedzą, jak ustosunkować się do projektu z "wrzutką" o bezkarności. Poparcie dla całej ustawy uzależniają od wykreślenia spornego przepisu.
To są takie typowo PiS-owskie metody. Przy poważnej i potrzebnej ustawie dokłada się tego typu "wrzutki". Powiem tak: nikt z PiS-u nie uniknie odpowiedzialności za to, co robił, gdy zasiadał polskim rządzie. Za straty, do których doprowadził. Żadna ustawa tego nie zmieni - powiedział money.pl Dariusz Wieczorek z Lewicy.
Podobne zdanie mają Izabela Leszczyna z Koalicji Obywatelskiej oraz Paulina Hennig-Kloska z Polski2050. Posłanki zwracają uwagę, że PiS znów tworzy fundusz przy Banku Gospodarstwa Krajowego, który de facto będzie poza kontrolą.
- PiS znów robi to, czego absolutnie robić nie wolno. W pierwszym projekcie mieliśmy do czynienia ze zgodnym z przepisem ustawy o finansach publicznych blokowaniem środków w różnych częściach budżetowych. Z tego miało się zebrać 3 mld złotych. Następnie wpłynęłyby środki unijne na pomoc dla uchodźców oraz inne środki zagraniczne - mówi posłanka KO.
Natomiast w wersji, w której ostatecznie ustawa przyszła do Sejmu, mamy stary PiS-owski numer: powstaje kolejny fundusz przy Banku Gospodarstwa Krajowego i tam będziemy mieli miliardy zł do dyspozycji Premiera poza kontrolą parlamentu - punktuje Izabela Leszczyna.
- Podobny manewr premier zastosował w tzw. funduszu covidowym. Szef rządu sam nim zarządza, ustala wysokość pieniędzy pozostających do dyspozycji funduszu, wyznacza jego cele, jest jego dysponentem i jednostką kontrolującą. W tym funduszu pan premier stworzył sobie konto pod nazwą "Prezes Rady Ministrów" i nikt nie wie, na co tam wydaje grube pieniądze. W tym roku na koncie Premiera zaplanowano wydatki w wysokości 2,5 mld złotych - dopowiada Paulina Hennig-Kloska.
Zapowiada, że członkowie jej koła składać poprawki do projektu ustawy. Jeśli nie zostaną one przyjęte, to nasza rozmówczyni będzie rekomendować koleżankom i kolegom wstrzymanie się od głosu.
Morawiecki mówi o strażaku
Premier Mateusz Morawiecki zapewnił, że ta propozycja jest "normalnym przepisem", który obowiązuje "w większości krajów Europy Zachodniej". Stwierdził też, że prosiło o niego wielu samorządowców, także z opozycji.
Przepisu, który można porównać do działania na przykład strażaka. Strażak, żeby ratować życie dziecka, musi wyłamać drzwi, wybić szybę, czy ma się zastanawiać, czy warto wybić szybę i wyłamać drzwi, żeby ratować życie ludzkie? No chyba nie. Jest dobro wyższe i dobro niższe - przekonywał premier.
Jak podaje Interia, szef rządu nie przekonał do tych przepisów nawet swoich podwładnych. W trakcie prac nad projektem krytyczne uwagi do tej propozycji złożyli m.in. wiceminister sprawiedliwości Michał Woś oraz wiceminister rozwoju Olga Semeniuk.
Warto tutaj wspomnieć, że to kolejna tego typu propozycja. Wcześniej rządzący próbowali ją przepchnąć niemal równo dwa lata temu w jednej z nowelizacji tzw. ustaw covidowych. Po dużej krytyce i silnych naciskach rząd ostatecznie wycofał ten projekt z Sejmu.
Artykuł zaktualizowany