Nie tylko polityka dzieli społeczeństwo na dwa obozy. Także na rynku pracy można wskazać dość wyraźny podział na Polskę A i B. Choć rząd chwali się niskim bezrobociem i szybko rosnącymi wynagrodzeniami, trzeba pamiętać, że premier czy minister pracy mówią o średnich statystykach dla całego kraju. W niektórych regionach wygląda to znacznie gorzej.
- Podział historyczny na Polskę A i B wciąż skutkuje takim poziomem rozwoju gospodarczego i stopą bezrobocia w tych regionach - przyznaje dr hab. Małgorzata Gawrycka.
Dziekan wydziału zarządzania i ekonomii Politechniki Gdańskiej wskazuje, że w biedniejszych regionach ciągle niestety nie ma infrastruktury, np. drogowej, pozwalającej na zainteresowanie ze strony inwestorów i napływ kapitału. Przez to otwiera się mniej firm i brakuje miejsc pracy.
Są w Polsce regiony, gdzie dominuje rolnictwo oraz usługi niespecjalistyczne, a położenie geograficzne i dostępność do rynków zbytu jest mało atrakcyjna.
Z raportu GUS opublikowanego w czwartek wynika, że najwyższe bezrobocie ma województwo warmińsko-mazurskie. Bez pracy jest tam ciągle 9,2 proc. ludzi, którzy są zdolni do jej podjęcia. Bezrobocie bliskie 8,5 proc. jest też w województwach: kujawsko-pomorskim i podkarpackim.
Tymczasem na drugim biegunie są województwa: mazowieckie, śląskie i małopolskie, gdzie bezrobocie jest na poziomie około 5 proc. oraz lider - Wielkopolska. Tam pracy nie ma tylko 3,5 proc. mieszkańców.
Najmniej bezrobotnych na jedną ofertę pracy przypada w województwach: dolnośląskim, lubuskim, opolskim, śląskim i wielkopolskim (po 7 osób). Z kolei najbardziej niekorzystna sytuacja pod tym względem jest w podkarpackim, lubelskim i podlaskim, gdzie o jeden wakat "walczy" po odpowiednio: 26, 22 i 20 mieszkańców.
Nieoczywisty lider
O ile gorsza kondycja rynku pracy głównie we wschodniej części kraju jest stosunkowo łatwa do wytłumaczenia, trudniej zrozumieć, dlaczego od lat to Wielkopolska, a nie np. Mazowsze czy Śląsk jest miejscem, gdzie to pracodawcy bardziej walczą o pracownika, a nie na odwrót.
- Wielkopolska jest beneficjentem położenia geograficznego, czyli bliskości z zachodnim sąsiadem. To region mocno zindustrializowany, który skutecznie przyciąga biznes. Jest tam sporo przemysłu motoryzacyjnego i produkcji. Duże zakłady od lat prowadzą masowe rekrutacje i permanentnie zgłaszają zapotrzebowanie na pracowników - tłumaczy Andrzej Kubisiak, ekspert rynku pracy w Polskim Instytucie Ekonomicznym (PIE).
Jednocześnie zauważa, że np. problemem statystyk województwa mazowieckiego jest to, że oprócz Warszawy i miejscowości ościennych jest tam wiele gmin i powiatów, gdzie bezrobocie jest na poziomie z warmiński-mazurskiego.
Ten podział trudno będzie zniwelować
Obecnie rozwarstwienie jest w Polsce bardzo duże. Andrzej Kubisiak zauważa nie tylko podział na Polskę A i B, ale dodałby do tego jeszcze kilka literek. Choć dostrzega lekką tendencję zmniejszania się dysproporcji na rynku pracy różnych regionów, nie wierzy, że warunki w całym kraju się wyrównają. Nie tylko on.
- Niestety nie można w przyszłości oczekiwać zmian w tej kwestii. Wynika to między innymi z koncentracji przemysłu i inwestycji. Nie bez znaczenia jest poziom rozwoju tych regionów - podkreśla Małgorzata Gawrycka.
Dodaje, że wymagałoby to większego zaangażowania władz lokalnych, personalizacji strategii województw, regionów.
Andrzej Kubisiak wspomina, że wcześniejsze rządy przedstawiały pomysły na np. dopłaty do relokacji zarobkowej.
- Problem w tym, że pomoc była skierowana głównie dla bezrobotnych i skala programu była mała. Obecnie brakuje kompleksowych rozwiązań wspierających poszukiwanie pracy, które pozwoliłyby na spadek bezrobocia w całym kraju do niskiego poziomu - komentuje ekspert PIE.
- Trzeba zachęcić szczególnie osoby młode, aby chciały mieszkać na terenach wschodnich. Trzeba pokazać korzyści z tego tytułu, a jednocześnie zapewnić, że standard życia nie będzie odbiegał od tego w bardziej rozwiniętych regionach Polski. Moim zdaniem motorem tworzenia miejsc pracy i koncentracji kapitału są atrakcyjność regionu, lokalizacja, kierunki eksportu - wskazuje profesor Politechniki Gdańskiej.
Na problem migracji wewnętrznej zwraca uwagę także ekspert PIE. Zauważa, że mniej więcej po 30. roku życia Polacy osiadają w jednym miejscu. Tracą mobilność, co utrudnia poszukiwanie pracy i skutkuje też nierównowagą na rynku.
Jako przykład podaje kraje anglosaskie, których obywatele charakteryzują się większą mobilnością i dlatego tam to rozwarstwienie na rynku pracy jest mniejsze.