Polski rząd przekonuje, że ma drugą co do wielkości tarczę antykryzysową w UE. Eksperci jednak podkreślają, że to nie wielkość tarczy jest kluczowa, a jej skuteczność. Większość osób liczy przede wszystkim na działania w kierunku ochrony miejsc pracy, tak, by nie stracić źródła dochodów. Samo 500+, którym chwali się rząd, przecież nie wystarczy.
Okazuje się jednak, że Polska może być jednym z krajów, gdzie najdrastyczniej zmieni się sytuacja na rynku pracy. Według najnowszych prognoz Komisji Europejskiej w tym roku - w porównaniu z rokiem 2019 - stopa bezrobocia zwiększy się ponad dwukrotnie. Mocniej ten wskaźnik wzrośnie tylko w Czechach.
W 2019 roku, zgodnie z metodologią Eurostatu, bezrobocie w Polsce było na poziomie 3,3 proc. W zestawieniu krajów o najmniejszym bezrobociu wyprzedzały nas tylko Czechy i Niemcy. W tym roku KE szacuje, że będzie u nas dużo gorzej i stopa bezrobocia wzrośnie do 7,5 proc.
Baczni obserwatorzy zauważą, że w tym samym raporcie KE prognozuje, że będziemy jedynym krajem, w którym w 2020 roku wzrośnie inflacja, a więc podwyżki cen przyspieszą. W innych krajach UE będą hamować, gdzieniegdzie ceny mają nawet spadać.
Niektórzy sympatycy rządu mogą powiedzieć, że KE znowu uwzięła się na Polskę kreśląc tak negatywne scenariusze. Trzeba jednak pamiętać, że w ubiegłym roku według unijnych wyliczeń byliśmy jednym z trzech krajów o najniższym bezrobociu. Zatem Bruksela nie ma problemu z publikowaniem korzystnych dla nas danych.
Wypadamy z podium do drugiej dziesiątki
Niskie bezrobocie w 2019 roku jest też głównym powodem, przez który tegoroczny wzrost ma być tak duży (wzrost o 4 pkt proc. z poziomu 3 proc. to skok znacznie bardziej spektakularny niż skok o 4 pkt procentowe w sytuacji, gdy na przykład w kraju jest 10- procentowe bezrobocie). Jednak np. prognozy dla Niemiec, które w ubiegłym roku miały nawet minimalnie niższe bezrobocie niż my (3,2 proc.), wskazują na zaledwie 4 proc. w tym roku (a więc wzrost zaledwie o 0,8 pkt procentowego).
Bardziej optymistyczne są też przewidywania dla Węgier, Holandii i Malty, które miały praktycznie takie same statystyki jak Polska rok temu.
Należy podkreślić, że mimo stosunkowo dużego wzrostu bezrobocia, ciągle będzie ono wyraźnie niższe niż w wielu europejskich krajach. Prognozowana średnia dla UE to 9 proc.
Nadal będziemy też wypadać dużo lepiej niż np. Grecja czy Hiszpania, gdzie w tym roku bez pracy może być około 20 proc. osób zdolnych do podjęcia zatrudnienia.
Przez koronawirusa stracimy jednak trzecie miejsce z 2019 roku i możemy wylądować dopiero w połowie drugiej dziesiątki krajów o najniższym bezrobociu (na 27 państw UE).
Warto zaznaczyć, że statystyki Eurostatu różnią się dość wyraźnie od tych, którymi posługuje się polski rząd czy nasi ekonomiści. Podczas gdy unijni statystycy obliczyli, że bezrobocie w Polsce w 2019 roku było na poziomie 3,3 proc., GUS wyliczał je na 5,4 proc.
Skąd te różnice? Można powiedzieć, że Eurostat mierzy stopę bezrobocia jako procent osób w wieku 15-74 lata pozostających bez pracy, ale zdolnych ją podjąć w krótkim czasie i aktywnie szukających zatrudnienia. To odnosi się do wszystkich osób aktywnych zawodowo. Obliczenia dokonuje na podstawie ankiet, w przeciwieństwie do GUS, który po prostu bierze liczbę bezrobotnych zarejestrowanych w urzędach pracy.
Szczegółowe różnice między podejściem Eurostatu i GUS opisaliśmy TUTAJ.
Co prognozują rząd i ekonomiści?
Choć ekonomiści różnie oceniają obie metodologie, co do zasady dane unijne i GUS pokazują te same tendencje na rynku pracy. Gdyby przyjąć podwojenie stopy bezrobocia, GUS mógłby odnotować dwucyfrowy wskaźnik (czyli ponad 10-procentowe bezrobocie), a w rejestrach przybyłoby 800-900 tys. osób bez pracy (na koniec 2019 zarejestrowanych było 866 tys. bezrobotnych).
Polski rząd zdaje się być bardziej optymistycznie nastawiony niż Komisja Europejska. Wicepremier Jadwiga Emilewicz w poniedziałek oceniła, że stopa bezrobocia na koniec 2020 roku, wyniesie około 7-8 proc. - liczonych "polską" metodą.
Ekonomiści PKO BP zauważają, że minister rozwoju zrewidowała w dół oczekiwania, bo wcześniej mówiła o wzroście stopy bezrobocia do 10 proc. Sami przyznają, że obecnie typują 8,1 proc. na koniec roku.
"W ostatnim czasie wiele prognoz było obniżanych w kierunku takiego poziomu. Od początku kryzysu wskazywaliśmy, że czynnikami ograniczającymi skalę wzrostu bezrobocia w Polsce względem sytuacji w innych krajach będą relatywnie dobre wyniki krajowej gospodarki, spadek liczby osób w wieku produkcyjnym (przejścia na emeryturę) czy bufor w postaci tymczasowych pracowników zagranicznych (ich zwolnienia dotykają zazwyczaj w pierwszej kolejności)" - oceniają.
Sugerują, że skutecznym narzędziem ochrony miejsc pracy i ograniczenia bezrobocia jak do tej pory okazały się tarcza antykryzysowa i tarcza finansowa.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie