Indeksy PMI z Chin pozostały powyżej 50 pkt, zatem wciąż świadczą o ekspansji w sektorach przemysłowym i usługowym, a jednak brak przyspieszenia odbiera paliwo dla większego rozpędzenia apetytu na ryzyko. Staram się jednak patrzeć na opublikowane nad ranem liczby pozytywnie i sądzę, że rynek będzie chciał tak samo. Po pierwsze dane kwietniowe są obciążone odreagowaniem jednorazowych zdarzeń z marca, m.in. ulgi podatkowe wchodzące od 1 kwietnia w życie zachęcały firmy w marcu do wyprzedającego gromadzenia zapasów.
W danych widać też silny wzrost zamówień eksportowych, co dobrze świadczy o popycie zewnętrznym. Rynek ma świadomość, że rządowe programy pomocowe i ekspansja monetarna potrzebują czasu na pełne oddziaływanie na gospodarkę, więc owoce tych działań w pełni pojawią się bliżej połowy roku. Ale jednocześnie dzisiejsze rozczarowanie wysyłka sygnał do władz w Pekinie, że jeszcze nie można odtrąbić sukcesu i myśleć o ograniczaniu bodźców wspierających gospodarkę. Znowu jesteśmy w schemacie, że zła wiadomość (słabsze dane) to dobra wiadomość (gwarancja podtrzymania interwencji).
Rynki finansowe wstępnie zareagowały negatywnie na słabsze liczby, ale z czasem przebiło się przekonanie, że nie ma tragedii i można z raportów wyłuskać pozytywne wnioski. Trudno do końca jednoznacznie odczytywać dzisiejsze zachowanie cen aktywów, biorąc pod uwagę, że mamy koniec miesiąca, a do tego jutro jest dzień wolny m.in. w Chinach, Niemczech, Francji (czy Polsce). Widać utryzmującą się presję na sprzedaż USD, gdyż jutro nieobecni inwestorzy muszą także podejmować decyzje inwestycyjne z myślą o jutrzejszej decyzji FOMC.
Wczoraj raport o cenach bazowych wydatków konsumpcyjnych (PCE Core) potwierdził blady obraz inflacji, który w piątek przepowiedział kwartalny raport o PKB. Inflacja bazowa na 1,6 proc. (a dokładnie na 1,553 proc.) oddala się od celu Fed 2 proc. i to pomimo przyspieszenia ożywienia gospodarczego. Stabilność cen jest podstawowym mandatem Fed i jeśli jutro będzie głównym tematem komunikatu i konferencji prezesa Powella, ciężko będzie nie potraktować posiedzenia jako gołębie.
Czy Powell zasugeruje otwartość do obniżek stóp procentowych? Bez wątpienia ma do tego podstawy w danych, a myśl ta nie będzie nowa dla Fed. Kilka tygodni temu Charles Evans stwierdził, że spadek inflacji bazowej do 1,5 proc. i pozostanie tam przez kilka kolejnych miesięcy będzie oznaczać, że polityka jest zbyt restrykcyjna. Zatem nie będzie niespodzianką przyznanie przez Powella, że utrzymywanie się słabej inflacji stanowi problem i może rzutować na politykę w kolejnych miesiącach. W końcu rynek stopy procentowej już dyskontuje na koniec 2019 r. stopy niższe o 25 pb. Z drugie strony Fed może być zadowolony z kondycji gospodarki i poprawy na rynku pracy (mandat Fed) i pozostanie przy cierpliwym wyczekiwaniu a więcej informacji z gospodarki. Jednak ryzyka przed jutrzejszą decyzją przeważają po stronie obaw o profil inflacji.
Dziś jednak więcej uwagi na strefie euro. PKB za I kw. z Eurolandu będzie ważnym wskaźnikiem kondycji całego bloku. Dominujące obawy o sytuację w niemieckim przemyśle odwróciły uwagę od odbicia, m.in. w przemyśle Włoch i Hiszpanii. Stąd prognozy zakładają przyspieszenie ożywienia do 0,3 proc. k/k z 0,2 proc. w IV kw. Przy mocno zagnieżdżonym pesymizmie względem EUR, silniejszy wzrost powinien być istotnym powinien optymizmu.