[Aktualizacja 20.31] Według serwisu flightradar.com samolot Ryanair około godziny 20.28 czasu polskiego wylądował na lotnisku w Wilnie.
W niedzielę na lotnisku w Mińsku wylądował samolot linii Ryanair, który leciał z Aten do Wilna. Dodatkowy przystanek na Białorusi był spowodowany informacją o rzekomej bombie na pokładzie maszyny.
- Urząd Lotnictwa Cywilnego potwierdza zdarzenie, tj. nieplanowane lądowanie samolotu w Mińsku. Jednak w tej chwili są to tylko przekazy ustne od spółki i od kapitana samolotu - potwierdza money.pl Karina Lisowska z Urzędu Lotnictwa Cywilnego.
Przedstawicielka ULC przekazała nam informację, że samolot Ryanaira wystartował z Mińska tuż po godzinie 19.30 czasu polskiego. Potwierdzenie tej informacji zobaczyć można również na stronie flightradar24.com, która śledzi maszyny znajdujące się w powietrzu.
Jak przekazała rzeczniczka prasowa, ULC jest w kontakcie z MSZ i ze spółką Ryanair, która z kolei jest w kontakcie z pilotem.
- Wydaje się, że pasażerowie na ten moment są bezpieczni, takie informacje posiadamy. Prawdopodobnie na pokładzie znajduje się kilku obywateli polskich - informuje Karina Lisowska.
Informację o tym, że wśród 171 osób podróżujących maszyną Ryanaira kilku jest obywatelstwa polskiego, przekazało Ministerstwo Spraw Zagranicznych Litwy. Według informacji litewskiego MSZ na pokładzie znajdowało się czterech Polaków.
- Kluczowym dokumentem będzie pełny raport z całego zdarzenia. Czekamy na ten dokument po wylądowaniu samolotu w Wilnie - kończy przedstawicielka ULC.
Czytaj więcej: Białoruś. Wymuszone lądowanie samolotu Ryanair w Mińsku. Na pokładzie był opozycjonista
Do sytuacji odniósł się też sam przewoźnik. W stanowisku przesłanym money.pl Ryanair zaprzecza, jakoby na pokładzie ich maszyny znajdowała się bomba. "Na pokładzie nie znaleziono nic niezwykłego, a władze zezwoliły na deportację samolotu wraz z pasażerami i załogą po około 5 godzinach pobytu w Mińsku" - informuje spółka.
O wydarzeniu przewoźnik poinformował odpowiednie służby państw zainteresowanych całą sytuacją, a także Europejską Agencję ds. Bezpieczeństwa Lotniczego (EASA).
Zgodnie z założeniami samolot miał odlecieć z lotniska w Mińsku o godzinie 19.00.
Informację o wymuszonym lądowaniu samolotu należącego do linii Ryanair podał jako pierwszy portal Onliner.by. Powodem lądowania była informacja o bombie na pokładzie. Po przeszukaniu maszyny okazało się, że informacja była fałszywa.
Lądowanie maszyny Ryanaira miał wymusić poderwany w przestrzeń MiG-29, który wystartował po decyzji Aleksandra Łukaszenki. Prezydent Białorusi podjął ją w następstwie uzyskania informacji, że na pokładzie znajdował się opozycyjny aktywista i bloger Raman Pratasiewicz.
To założyciel prowadzonego w komunikatorze Telegram kanału Nexta i Białoruś Mózg, które krytykują rządzących. Oba zostały uznane przez białoruskie władze za "ekstremistyczne".
Natomiast dziennikarz Wirtualnej Polski Szymon Jadczak podał informację, że samolot należał do spółki-córki linii Ryanair, która zarejestrowana jest w Polsce. Spółka Ryanair Sun potwierdziła WP tę informację.
W sprawę zaangażowali się już politycy państw sąsiadujących z Białorusią. Prezydent Litwy Gitanas Nauseda potwierdził, że lądowanie maszyny Ryanaira w Mińsku zostało wymuszone przez białoruskie służby. Do sprawy odniósł się też polski premier.
"Zwróciłem się do Przewodniczącego Rady Europejskiej [Charlesa Michela - red.] o rozszerzenie agendy jutrzejszej Rady Europejskiej o punkt dot. natychmiastowych sankcji wobec reżimu A. Łukaszenki. Porwanie cywilnego samolotu to bezprecedensowy akt państwowego terroryzmu, który nie może pozostać bezkarny" - napisał Mateusz Morawiecki na Twitterze.