Informację o wymuszonym lądowaniu samolotu należącego do linii Ryanair podał jako pierwszy portal Onliner.by. Powodem lądowania była informacja o bombie na pokładzie. Po przeszukaniu maszyny okazało się, że informacja okazała się fałszywa.
Samolot leciał z Aten do Wilna. Jak podają media, w momencie, gdy załoga otrzymała informację o bombie, znajdowała się już przy granicy z Litwą, zatem maszynie bliżej było do lotniska w Wilnie. Decyzję o lądowaniu w Mińsku mógł wymusić poderwany MiG-29.
Za tą decyzją - według medialnych doniesień - miał stać prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko. Na pokładzie maszyny linii Ryanair znajdował się opozycyjny aktywista i bloger Raman Pratasiewicz.
To założyciel prowadzonego w komunikatorze Telegram kanału Nexta i Białoruś Mózg, które krytykuje rządzących. Oba zostały uznane przez białoruskie władze za "ekstremistyczne".
Informację o tym, że lądowanie samolotu w Mińsku zostało wymuszone, potwierdził już prezydent Litwy Gitanas Nauseda. Dodał też, że na pokładzie znajdowało się 123 pasażerów.
- W chwili obecnej znajdują się oni w strefie tranzytowej, gdzie odbywa się kontrola służby bezpieczeństwa lotniczego. Po zakończeniu tych procedur zostanie podjęta decyzja o wylocie - przekazał prezydent w oświadczeniu.
Raman Pratasiewicz został oskarżony w sprawie karnej i umieszczony na liście osób "zaangażowanych w działalność terrorystyczną". Po wylądowaniu w Mińsku został zatrzymany.
Jak podaje na Twitterze Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski, maszyna należała do spółki RYANAIR SUN, spółki córki Ryanaira, która jest zarejestrowana w Warszawie, na ulicy Cybernetyki. "Samolot ma polskie oznaczenia i polską flagę na kadłubie" - informuje Jadczak.