Portal Karta 97 opisał proceder, w którym kierowca podjeżdża na koniec długiej kolejki, widząc przed sobą mnóstwo samochodów. Wówczas podchodzi do niego osoba oferująca za opłatą miejsce bliżej punktu kontrolnego. Koszt tej "usługi" zaczyna się od 30 euro (ok. 125 zł), ale może wynosić znacznie więcej w zależności od bliskości przejścia granicznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Taki biznes prowadzą na granicy
Takie działania wywołują frustrację i złość wśród innych czekających, co często prowadzi do konfliktów. Dlatego białoruskie służby, w tym milicja, celnicy i pogranicznicy, regularnie przeprowadzają "naloty". Ostatnio w Mińsku udało się zatrzymać 10-osobową grupę przestępczą - czytamy.
Innym procederem jest przemieszczanie się pasażerów autobusów między pojazdami w pobliżu granicy. Podróżni, za opłatą około 50 dolarów (ok. 195 zł), płacą kierowcom, by otworzyli drzwi i pozwolili im szybciej dotrzeć do punktu kontroli paszportowej.
Według danych białoruskiej straży granicznej, na przejściu Kukuryki-Kozłowiczy czeka obecnie tysiąc ciężarówek, natomiast na przejściu Brześć-Terespol na odprawę czeka 300 samochodów osobowych i 36 autobusów.
Dane straży granicznej pokazują, że w pierwszej połowie 2024 r. granicę polsko-białoruską przekroczyło ponad 1,4 miliona osób, w tym blisko 693 tysiące w kierunku z Mińska do Warszawy. W tym czasie do Polski wjechało prawie 612 tysięcy Białorusinów, co czyni ich drugą największą grupą cudzoziemców po Ukraińcach - podaje "Business Insider Polska".