Warszawa, Kraków, Łódź, ale i Swarzędz, czy Chełm. Jak Polska długa i szeroka, tak na galopującą inflację narzekają wszyscy. Rodziny, samotne matki, seniorzy. Jak na tle tej układanki wypadają osoby żyjące samotnie? Odpowiedź jest jedna - kiepsko. Czy młodzi, czy starsi, wszyscy zaciskają pasa i tną wydatki.
Warszawskie ulice mówią o dwóch tematach, donosi "Gazeta Wyborcza" - opłaty za wywóz śmieci i ceny w sklepach. Krytyka równo uderza w kierowany przez Rafała Trzaskowskiego ratusz, jaki i w rząd Mateusza Morawieckiego. Polityczne preferencje są nieistotne, gdy trzeba zajrzeć do portfela.
Udało się osiągnąć coś, czego do tej pory w Polsce nie było. Pogodzić dwa zwaśnione ze sobą obozy społeczne - wyborców Zjednoczonej Prawicy i wyborców partii opozycyjnych. Wszyscy jednogłośnie narzekają i mają już dość cen z kosmosu. Bez względu na to, czy jesteś dobrze zarabiającym pracownikiem korporacji, czy niedocenianym finansowo nauczycielem płacisz w sklepie tyle samo co inni. Czyli ile? Dużo.
Wydatki tną wszyscy. Weźmy za przykład singla z warszawskiej Woli. Zarabia nieco powyżej średniej krajowej, ma dobre stanowisko w międzynarodowej korporacji. Miesięcznie dostaje niecałe 5 tysięcy złotych "na rękę". To dużo? Jedni powiedzą, że tak, inni, że nie. Ważniejsze jest jednak, co z tymi pieniędzmi dzieje się dalej.
Nasz wolski singiel musi opłacić czynsz za wynajmowane mieszkanie, bo mimo "wysokich zarobków" wciąż nie jest w stanie odłożyć na wkład własny. A więc 2 tysiące złotych magicznie znika z jego konta każdego 1. dnia miesiąca. A z miesiąca na miesiąc jest to więcej. Ceny prądu szaleją, praca zdalna wydłuża się, rachunki wliczane do czynszu są coraz bardziej ciężkie. Do tego dochodzą rachunki za telefon, kablówkę, internet. Kolejne 100 zł mniej. Rachunek za telefon opłacony? No to czas na ratę, za niego, bo akurat kupił nowy, za namową znajomych właśnie na raty - by budować historię kredytową. A nuż, kiedyś dociuła na ten wkład własny. Rata? 200 złotych. Z naszych 5 tysięcy zostaje 2700 złotych. Dużo?
Z tej kwoty wygospodarować musi na kartę miejską, drobne przyjemności codzienności - wyjście do kina, na drinka, na książkę. Tu 250 zł, tam 50, tu stówka. Czasem jakiś teatr, czy większe wyjście ze znajomymi na obiad do - w końcu! - otwartych knajp. Prawdziwe 500 minus. Zostaje 1900 złotych. Na jedzenie, zakupy ubrań, niespodziewane wydatki. A kto wie, czy nie siądzie instalacja elektryczna i trzeba będzie zapłacić za elektryka, albo trzeba będzie dać "do koperty", wszak idą wakacje, sezon ślubów i wesel...
Jak wskazuje "Gazeta Wyborcza", Ekonomiści Forum Obywatelskiego Rozwoju policzyli, że przeciętny Polak, który chce utrzymać dotychczasowy standard życia, wyda dziś 700 złotych więcej niż rok temu. Jak wynika z badań Głównego Urzędu Statystycznego, żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w skali roku o 4,4 proc. Prądu? O 4,4 proc. Jednak dopiero ciężko na sumieniu (ale za to jak lekko w portfelu!) robi się na stacji benzynowej. Ceny paliw skoczyły aż o 33 proc. Wolski singiel wybiera komunikację miejską i rower, przy okazji zaoszczędzi na siłowni.
Co robi wolski singiel? Ogranicza wyjścia ze znajomymi, przywozi z rodzinnych stron słoiki, sprawdza promocje przed każdym wyruszeniem na zakupy i odmawia sobie "zachcianek". Po godzinach udziela korepetycji, by jakoś dorobić do kurczącej się każdego miesiąca skarbonki. Oszczędności? Zeżarła inflacja.