Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów wściekł się na Jeronimo Martins, właściciela sieci Biedronka. Powód? Ceny zupełnie inne na półce niż przy kasie.
Inspektorzy znaleźli ponad 200 takich przypadków. Na przykład ketchup miał w promocji kosztować 2,79 zł, ale kasy nabijały regularną cenę 3,49 zł. Cena ręczników kuchennych na rachunku wynosiła 5,99 zł, a na półce było to tylko 4,49 zł. Z kolei kilogram pomidorów według paragonu kosztował 3,99 zł zamiast 1,85 zł obiecywanych przez wywieszkę przy stoisku.
Jeśli stawiane zarzuty znajdą potwierdzenie, popularnej sieci grozi kara warta aż 10 proc. obrotu. W zeszłym roku przychody Biedronki na polskim rynku przekroczyły 50 mld zł, zatem w grze jest 5 mld zł maksymalnej kary. Właściciele Biedronki mogą jednak spać spokojnie.
- Szarża Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów jest niezrozumiała. UOKiK wygląda, jakby się uparł na jedną sieć - mówi money.pl Andrzej Maria Faliński, wieloletni dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. - Szalone i gigantyczne kary byłby dla każdej sieci sklepów zagrożeniem. W tej branży nie zarabia się tak dużo, by oddać jeszcze miliardy - podkreśla.
UOKiK nigdy po tak atomowe rozwiązanie nie sięgał. W 2017 roku (ostatni rok w całości rozliczony w rocznym sprawozdaniu Urzędu) suma kar wyniosła 223 mln zł. Z tego aż 136,9 mln zł to kary za praktyki ograniczające konkurencję, a więc zdecydowanie "cięższe" przewinienia z perspektywy Urzędu.
Najwyższa roczna kara to 60,7 mln zł - dla firmy Kronospan Szczecinek za zmowę producentów płyt wiórowych. W sumie w tej sprawie ukaranych było kilka podmiotów.
Kary za tzw. praktyki naruszające zbiorowe interesy konsumentów - i tak opisywane byłoby ewentualne przewinienie Biedronki - warte były mniej. Najwyższa to w ostatnim czasie 25,8 mln zł. Taką karę wlepiono producentowi leków Aflofarm za reklamy wprowadzające w błąd.
Bank Millenium z kolei usłyszał o karze 20,7 mln zł za wprowadzające w błąd odpowiedzi na reklamacje klientów. 16,3 mln zł kary otrzymał z kolei Orange. Powód? Reklamy wprowadzały w błąd, choć sprawa dotyczy czasów istnienia Telekomunikacji Polskiej.
I już te przypadki pokazują, że UOKiK nie sięga zwykle po maksymalny wymiar kar. Jest od niego wyjątkowo daleko. Kronospan dostał karę wartą około 3 proc. przychodów (za zdecydowanie cięższe złamanie prawa niż Biedronka). Aflofarm usłyszał decyzję wartą około 2 proc., Orange z kolei zaledwie na poziomie 0,1 proc. przychodów.
Kara to jedno, płatność to drugie
A mowa wyłącznie o karach nałożonych, a nie zapłaconych. Każdego roku kilkadziesiąt przypadków jest kwestionowanych i trafia do sądu. Efektem często jest ich obniżenie. I tak wspomniany już Orange za grzechy TP zapłaci nie 16,3 mln zł, a jedynie 3,9 mln zł. Obniżkę spółka wywalczyła przed Sądem Najwyższym po blisko 7 latach walki.
Najwyższą łączną karę UOKiK nałożył na siedem największych cementowni w Polsce, które przez co najmniej 11 lat ustalały minimalne ceny cementu, wysokość podwyżek, terminy i kolejności ich wprowadzania.
Firmy Lafarge Cement, Górażdże Cement, Grupa Ożarów, Cemex Polska, Dyckerhoff Polska oraz Cementownie Warta i Odra zostały obciążone karą wynoszącą ponad 411 mln zł. To… dziesięć razy mniej niż wynosi potencjalna kara dla Biedronki. Kara dla cementowni już w pierwszej instancji sądu została obniżona o blisko 100 mln zł. W 2018 roku - po dekadzie spraw sądowych – kara została… znów obniżona. Z 411 mln zł zostało 280 mln zł.
Nie 5 mld a… 100 mln zł?
Jednocześnie UOKiK od lat sam stoi na stanowisku, że najwyższe kary wlepiane są za poważne naruszenia. Należą do nich przede wszystkim szczególnie ograniczenia konkurencji, czyli porozumienia cenowe producentów, zmowy przetargowe, podział rynku oraz kolektywne bojkoty.
Dla tak zwanych naruszeń pozostałych - czyli lekkich - UOKiK stosuje łagodniejszy wymiar kary. Zwykle jest to powyżej 0,01 proc. jednak nie więcej niż 0,2 proc. obrotu. A to sprawia, że ewentualna kara nie oscyluje już w granicach miliardów, ale od 5 do 100 mln zł. A to znaczna różnica.
Oczywiście wszystko zależy od determinacji UOKiK. Prezes Urzędu ma długą listę możliwości i może zastosować okoliczności łagodzące lub… podwyższające karę.
Biedronka pod ostrzałem
- Nie ma w Polsce sklepu, który nie miałby błędów w cenach. Nie ma takiego sklepu, nie ma takiej sieci, nie ma takiego przypadku. Zdarza się to też w małych warzywniakach i dużych sklepach. Przy takiej skali działania nie da się tego uniknąć, ale nie jest to zaplanowana akcja, a błędy, które się zdarzają, i których każdy chce uniknąć - mówi Andrzej Maria Faliński.
Dodaje, że miliardowe kary UOKiK są wątpliwe. - Przy takim przewinieniu byłoby to niezwykle zaskakujące. Widzę to tak, że ktoś chce kogoś postraszyć - dodaje.
Nieco inaczej na sprawę patrzy Maciej Ptaszyński z Polskiej Izby Handlu.
- Przepisy i zasady działania Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów przewidują widełki dotyczące minimalnych i maksymalnych kar za szeroki katalog przewinień. Górny pułap z reguły nie jest wykorzystywany, urzędnicy poruszają się częściej w dolnych rejonach. Jak będzie tym razem? Wie to tylko UOKiK i prezes Urzędu. Na razie trwa postępowanie i kontrola określi, na ile poważne były przewinienia sieci handlowej - komentuje.
- Przepisy, w tym ustawa o informowaniu o cenach towarów i usług, są jasne i trzeba ich przestrzegać. Cena to nadal jeden z najważniejszych czynników wpływający na decyzje konsumenta a handel pełni także funkcję informacyjną - dodaje Maciej Ptaszyński.