Wicekanclerz Niemiec i minister finansów w programie "ProSieben Spezial Live" zapowiedział, że podejmie kroki w walce z tanimi biletami. Olaf Scholz chciałby, by cena lotu nie była niższa niż opłata lotniskowa wraz z innymi kosztami podróży samolotem.
To oznacza, że najtańsze bilety na podróże lotnicze kosztowałyby mniej więcej 50-60 euro. W przeliczeniu na polską walutę daje to ok. 220-270 złotych.
Skąd ten pomysł? Jak przekonywał polityk SPD dzięki temu uda się ograniczyć emisję dwutlenku węgla do atmosfery. Statystyki Niemieckiego Centrum Lotnictwa i Kosmonautyki wskazują, że przemysł lotniczy przyczynia się do 2,8 proc. globalnej emisji CO2 do atmosfery.
Według danych wspomnianego Centrum lotnictwo odpowiada również za 3,5 proc. zmian klimatycznych wywołanych przez działalność człowieka.
Pomysł zachęty obywateli do wyboru przyjaźniejszych środowisku środków transportu znalazł się również w programie wyborczym SPD. We wrześniu odbędą się wybory do Bundestagu.
Cel ten partia socjaldemokratyczna chciałaby osiągnąć m.in. poprzez obniżenie cen biletów kolejowych. Tygodnik "Der Spiegel" zwraca uwagę, że Scholz nie wierzy w możliwość zrealizowania postulatu darmowego transportu publicznego. Natomiast jest zwolennikiem inwestowania w lokalny transport.
Pod koniec kwietnia niemiecki Trybunał Konstytucyjny orzekł, że krajowa ustawa o ochronie klimatycznej nie zapewnia wystarczająco konkretnie wskazanych sposobów całkowitej redukcji emisji dwutlenku węgla od 2031 roku.
W związku z tym rząd przyjął w środę nowelizację ustawy, według której Niemcy mają dążyć do osiągnięcia pełnej neutralności klimatycznej do 2045 roku - czyli pięć lat wcześniej, niż początkowo zapowiadano. W tym celu poszczególne sektory gospodarki - m.in. transport - będą musiały znacznie ograniczyć ilość emisji do 2030 roku.