Najbardziej popularna kryptowaluta kosztowała w środę ponad 13 tys. dolarów. Na polskich giełdach za jedną sztukę trzeba płacić 45 tys. zł. Po raz ostatni bitcoin był tyle wart pod koniec stycznia 2018 roku. Kurs kryptowaluty jest ponad 200 proc. wyższy niż na początku roku.
Co takiego teraz się wydarzyło? Eksperci twierdzą, że nowy rekord napędzają m.in. ruchy FED-u, które wpłynęły na spadek wartości dolara. To sprawiło, że inwestorzy zaczęli szukać alternatywnych kierunków inwestycji. Widać to chociażby po rosnącym kursie złota, które zyskało na wartości ponad 6 proc.
- Bitcoin jest traktowany przez uczestników rynku jako walor służący do przechowywania wartości poprzez jego immanentną odporność na zmiany inflacyjne. W obliczu ostatnich napięć na linii USA-Chiny oraz zeszłotygodniowej decyzji amerykańskiego FED w sprawie zmian stóp procentowych w USA, a chodzi o możliwe ich obniżenie, to właśnie bitcoin wydaje się beneficjentem rynkowym całej tej sytuacji - komentuje dla money.pl Sebasian Seliga, analityk giełdy BitBay.pl.
Gdyby się zastanowić, to bitcoin ma całkiem sporo wspólnego ze złotem. Jest drogi (a ostatnio oba aktywa mocno drożeją równocześnie), nie trzyma się go fizycznie w domu i - co ważne - nikt za niego nic nie kupuje. Chodzi oczywiście o handel w tradycyjnym, a nie inwestorskim rozumieniu.
Różnica polega na tym, że szlachetny kruszec jest ważny dla banków centralnych. Te skupują złoto, aby zabezpieczyć rezerwy walutowe. W przypadku bitcoina część analityków mówi wprost: inwestorzy skupują go, aby spekulować.
Nowojorska firma analityczna Chainalysis Inc. podała, że pomiędzy styczniem a marcem tego roku zaledwie 1,3 proc. transakcji przy pomocy bitcoina dotyczyło płatności za jakąś rzecz lub usługę. Jak pisze Bloomberg, to oznacza, że mało kto traktuje popularną kryptowalutę jako alternatywny środek płatności.
"Dominującą aktywnością bitcoina jest obrót poprzez giełdy. To sugeruje, że kryptowaluta jest traktowana przez większość inwestorów jako środek do spekulacji" - komentuje cytowana przez portal główna ekonomistka Chainlysis, Kim Grauer.
- Z płatnościami jest cały czas problem, ponieważ nie ma odpowiednich regulacji a większość ludzi jeszcze boi się otrzymywać wynagrodzenia w BTC. Do momentu jeżeli nie będzie jasnych przepisów cały czas będzie problem z płatnościami. Obecnie niestety bitcoin służy wyłącznie do spekulacji, a w niewielkim stopniu do płatności za usługi - zauważa Mateusz Iwanowski, analityk Kryptowaluty.Expert.
Dzieje się tak, mimo że przybywa firm, które umożliwiają płatności przy pomocy bitcoina. Nie chodzi tylko o globalnych gigantów jak Dell czy Microsoft, ale też lokalny biznes. Płatność kryptowalutą za pokój w Gdańsku czy drinka w barze w Warszawie? Czemu nie. Fakturę z usługami wycenionymi w bitcoinach przyjmie również polska agencja F11, która specjalizuje się w działaniach social mediowych.
- Trochę z ciekawości wprowadziliśmy płatność w BTC bodajże w 2013, żeby zrozumieć o co tak naprawdę w kryptowalutach chodzi. Dziś większość naszych klientów to duże korporacje, których procesy nie przewidują rozliczania w kryptowalutach. Ciekawi jesteśmy, jaki efekt wywoła libra. Zakładam, że w sytuacji, w której zakup kampanii reklamowych będzie bardziej opłacalny w walucie Facebooka, pojawią się marki, które sięgną po tego typu rozwiązania. Może to będzie ten pierwszy moment, w którym sprzedamy usługę rozliczając ją w librze, nie w BTC - prorokuje Piotr Krauschar, prezes agencji.
Istnieje nawet specjalna mapa – coinmap.org – dzięki której miłośnicy cyfrowych walut dowiedzą się, gdzie za rachunek zapłacą w BTC. Na całym świecie jest ponad 1 tys. 500 takich miejsc.
W Polsce prawdopodobnie ok. stu. Najwięcej w stolicy – 30. Oprócz tego są bankomaty, z których wypłacimy cyfrowe środki w formie tradycyjnie walut. Według portalu coinatmradar.com na świecie działa ponad 5 tys. takich urządzeń.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl