Wojna w Donbasie trwa tak naprawdę od kwietnia 2014 roku. Wtedy też wspierani przez Rosję separatyści rozpoczęli konflikt, który trwa nieprzerwanie od ośmiu lat. Pokój w Mińsku jedynie zamroził eskalację działań zbrojnych w tym rejonie, ale nie zakończył starć między ukraińską armią i separatystami z tzw. Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej wspieranymi przez Moskwę. Bitwa o Donbas, będąca symbolicznym początkiem kolejnej fazy wojny, już się rozpoczęła.
Donbas generował kilkanaście procent PKB Ukrainy
Przed 2014 rokiem Donbas generował 16 proc. PKB Ukrainy. Do tego odpowiadał za 25 proc. całego eksportu z tego kraju. W obwodach donieckim i ługańskim dominował przemysł wydobywczy, metalurgiczny, maszynowy i lekki.
Najlepszą analogią dla Donbasu jest Górny Śląsk, mocno uprzemysłowiony region, który posiada ogromne złoża węgla. Przed wybuchem wojny w 2014, w dużych miastach tego regionu, poziom życia był porównywalny z Kijowem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W Doniecku powstał nowoczesny stadion Szachtara, na którym rozgrywano Euro w 2012 roku organizowane przez Polskę i Ukrainę. Chlubą tego miasta był też port lotniczy, który został zniszczony w trakcie walk między Ukraińcami i wspieranymi przez Federację Rosyjską separatystami.
Rosji nigdy nie chodziło o Donbas
W wyniku działań zbrojnych 1/3 obwodu donieckiego i ługańskiego w 2014 r. trafiła w ręce separatystów, którzy stworzyli tam nieuznawane przez większość krajów na świecie republiki ludowe.
Choć – jak zwracają uwagę eksperci zajmujący się tematyką Ukrainy – Rosji nigdy nie chodziło o Donbas. To, co wydarzyło się przed ośmioma latami, było jedynie częścią planu Putina dotyczącego Ukrainy.
W 2014 roku chodziło o wywołanie buntu u rosyjskojęzycznej części Ukrainy od Odessy po Charków. Miało to na celu odcięcie Ukrainy od morza, co miało uczynić z niej państwo kadłubkowe o znaczeniu gospodarczym Białorusi, uzależnione od państw ościennych. "Rosyjska wiosna", fala protestów inspirowanych przez rosyjskie służby, odbywała się od Odessy przez Dniepropietrowsk po Donieck i Ługańsk. Donbas był ogryzkiem, który pozostał Rosji po wielkich planach z 2014 roku – mówi money.pl dziennikarz i autor książek na temat Ukrainy i Donbasu Michał Potocki.
Według niego nigdy nie chodziło o podbój Donbasu dla samego podboju. Inna sytuacja miała miejsce w przypadku Krymu, który został zajęty w marcu 2014 roku.
– Dla Rosjan półwysep ten był mitologiczną częścią rosyjskiego świata. Donbas takiej wartości nigdy nie miał. Dla wielu Rosjan po rozpadzie ZSRR szokiem było to, że za granicą znalazły się Krym i Dynamo Kijów [klub sportowy – przyp. red.] – wyjaśnia Potocki.
Ostatecznie udało się w trakcie tych walk oderwać wyłącznie część Donbasu i to dopiero wówczas, gdy do działań zbrojnych włączyła się ostatecznie armia rosyjska, która wypchnęła Ukraińców.
Jak zauważa w rozmowie z money.pl Sławomir Matuszak z Ośrodka Badań Wschodnich, Donbas nie był tak prorosyjski, jak na przykład był Krym.
Donbas był rdzeniem elektoralnym prorosyjskiej Partii Regionów Janukowicza. Cała grupa biznesowa, która otaczała Janukowicza, konserwowała Donbas jako oddzielną część od reszty kraju, ale nastroje w Donbasie nie były prorosyjskie, a bardziej sentyment do Związku Radzieckiego. Rewoltę udało się rozkręcić, dopiero kiedy przyjechali z Rosji separatyści – wyjaśnia Matuszak.
Pod Donbasem leży żyła czarnego złota
W wojnie o Donbas, jak uważają Matuszak i Potocki, nigdy też nie chodziło o gospodarkę. Miała ona znaczenie drugo- lub trzeciorzędne. Choć sam Donbas wciąż posiada ogromne złoża węgla, a przed wybuchem konfliktu działy tam setki kopalń.
- Donbas to basen podobny do naszego górnośląskiego, czy lubelskiego, którego kontynuacja jest także na Ukrainie. Udokumentowane zasoby węgla w basenie donbaskim o powierzchni 50000 km kw. to około 55 mld ton. W Donbasie występuje 330 pokładów węgla, a 185 z nich ma miąższość przemysłową (powyżej 45 cm) - wyjaśnia w rozmowie z money.pl prof. Adam Piestrzyński z Wydziału Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska z AGH w Krakowie.
Na ternie Donbasu przed ośmioma latami działało 228 kopalń. Przed 2014 roku eksploatowano 65 pokładów. W 2014 roku wydobyto około 65 mln ton. Myślę, że sumaryczne wydobycie było porównywalne z tym, jakie było w Polsce w latach 70. XX wieku za Gierka. Obecnie wydobycie jest znacznie niższe w porównaniu do poziomu z 2014 rokiem – mówi prof. Piestrzyński.
Jak zauważa Piestrzyński, Donbas to nie tylko węgiel. W miejscu, w którym rozpoczęła się najprawdopodobniej najważniejsza europejska bitwa od końca II wojny światowej, znajdują się także inne złoża.
– Tam na miejscu są też złoża rud tytanu, rud żelaza, złota, cynku, ołowiu, miedzi, berylu, grafitu i wiele innych. Wiele złóż w całej Ukrainie jest zagrożonych inwazją Rosji – wymienia prof. Piestrzyński.
Donbas obecnie nie ma żadnego znaczenia gospodarczego
Obecnie, z punktu widzenia gospodarczego, Donbas nie stanowi praktycznie żadnej wartości dla Rosji i Ukrainy. Zarządzanie złożami i przemysłem na terenie separatystycznych republik przypomina politykę kolonialną polegającą na drenowaniu zasobów do gołej ziemi.
Walki w 2014 roku i 2015 roku w porównaniu do tego, co dzieje się teraz, miały zupełnie inny charakter. Wtedy większych zniszczeń nie było. Później zaczęła się gospodarka rabunkowa. Władze DRL i ŁRL znacjonalizowały część zakładów. Ponoć część urządzeń została wywieziona do Rosji. Około połowy ludności wyjechało z separatystycznych republik na wschodzie – mówi Sławomir Matuszak z OSW.
Patrząc z ekonomicznego punktu widzenia, w oderwaniu od tego politycznego, a nawet geopolitycznego, można powiedzieć, że odbicie Donbasu Ukraińcom całkowicie się nie opłaca. Oczywiście w kontekście wojny i sytuacji frontowej, bitwa, która tak naprawdę już trwa, jest kluczowa. Jednak sam Donbas pod względem gospodarczym nie ma praktycznie żadnego znaczenia.
– W warunkach wojennych gospodarcze znaczenie Donbasu jest trzeciorzędne. Szczególnie jeżeli chodzi o części zajęte przez Rosjan w 2014 roku. To jest region, który został wyciśnięty jak cytryna przez rabunkowy system gospodarczy wprowadzony przez Rosjan rękami separatystów. Z punktu widzenia Ukrainy i gospodarki ukraińskiej, odbicie okupowanych części Donbasu oznaczałoby dodatkowe koszty na odbudowę i rozruch przedsiębiorstw, które tam wciąż istnieją. Wartość gospodarcza okupowanej części Donbasu jest ułamkiem tej wartości, którą miał ten region dla Ukrainy przed 2014 rokiem – wyjaśnia obecny status gospodarczy tego regionu Michał Potocki.
Obecnie, jak wyjaśnia dziennikarz i współautor książki "Czarne złoto. Wojny o węgiel Donbasu", jedyne, co jeszcze jakoś funkcjonowało na obszarach okupowanych przez separatystów, to wydobycie węgla w niektórych kopalniach i produkcja koksu. Separatyści zamykają kolejne zakłady, nie inwestują w modernizację.
W Donbasie jest dużo antracytu, z którego korzysta część energetyki ukraińskiej. Drugą ewentualną wartością są koksownie, które jakoś jeszcze tam działają, Jednak cała reszta przemysłu została zniszczona, wywieziona często na złom, pozamykana, rozkradziona, albo tak eksploatowana, że w zasadzie koszty produkcji przekraczają wartość przychodów – dodaje Michał Potocki.
Decydująca bitwa o Donbas
Na terenach, które pozostały pod kontrolą rządu w Kijowie po 2014 i 2015 roku znajduje się większa część ukraińskiego przemysłu. Utrata tego terytorium, w wyniku obecnej rosyjskiej ofensywy, może całkowicie zmienić Ukrainę, jaką dotąd znaliśmy.
Wśród miast w korytarzu prowadzącym na Krym, który chce zdobyć Rosja, najważniejszym ośrodkiem jest Mariupol, który po ponad miesiącu ostrzału rosyjskich wojsk praktycznie przestał istnieć.
Najważniejszym miastem części kontrolowanej przez Ukraińców był Mariupol, ze względu na port oraz drugą i trzecią hutę w Ukrainie co do wielkości. Był oczywiście przemysł też w innych miastach, jak Kramatorsk czy Słowiańsk, ale one miały drugorzędne znaczenie. Mariupol był najważniejszym miastem pod względem przemysłowym na terenach, które nie były okupowane – mówi money.pl Matuszak.
Choć tak naprawdę jakikolwiek przemysł w tej części Ukrainy przestał już istnieć.
– Po stronie kontrolowanej przez Ukrainę przed 2014 r. inwazja, która zaczęła się 24 lutego, w dużej mierze zniszczyła dużą część potencjału przemysłowego. Zwłaszcza w Mariupolu, w którym działała huta, zakłady metalurgiczne i port. To wszystko nie działa i nie będzie długo działać – mówi Potocki.
W bitwie o Donbas nie chodzi o sam Donbas. Jeżeli Rosjanom uda się wytworzyć przejście z zajętych na wschodzie terytoriów przez Mariupol do Odessy, to tak naprawdę pozbawi Ukrainy większości przemysłu i dostępu do morza. To będzie tragiczne w skutkach dla przyszłości tego państwa. Putin w ten sposób zrealizuje swój plan z 2014 roku, którego wtedy nie udało się doprowadzić do końca.
Na wschodzie Ukrainy, w korytarzu, który próbuje zająć teraz Rosja, znajduje się większość gospodarki ukraińskiej i dostęp do morza. Bez tej części Ukraina byłaby innym państwem – mówi Sławomir Matuszak z OSW.
W przypadku wygranej Rosji pozostaje też wiele otwartych pytań, na które nie znamy odpowiedzi. To będą tereny ukraińskie, z ludnością ukraińską, która będzie oderwana od swojego kraju.
– Pytanie, czy jeśli Rosjanom uda się podbić cały obwód doniecki i ługański, to ich stosunek do Donbasu się zmieni. Tego nie wiemy. Rosji nie było stać na utrzymanie Krymu w takim stanie, na jakim jej zależało. Krym wyglądał gorzej pod względem turystycznym, zaopatrzenia w towary, prowadzenia biznesu, niż Rosja chciałaby pokazać opinii publicznej – mówi Michał Potocki.
Według Matuszaka, Rosjanie w przypadku braku współpracy Ukraińców, mogą po prostu zrobić to, co zrobili na północy Kijowa, czyli po prostu zaprowadzić terror.