Nagły blackout w Polsce? To nie jest wcale teoretyczny scenariusz - 11 lat temu nagle zgasł cały Szczecin. Wtedy przyczyną były niespodziewane opady śniegu. Specjaliści jednak uważają, że teraz zagrożeniem są raczej upały. Polskie Sieci Energetyczne kilka lat temu w czasie upałów wręcz wzywały, by oszczędzać energię w obawie przed blackoutem. Radziły, by wyłączać klimatyzatory i zmywać po tylko po godz. 22.
Ze względu na upały, 26 czerwca to letni szczyt zapotrzebowania energetycznego. Jak wyliczają PSE, zapotrzebowanie na moc przekracza dziś 23,5 tys. MW.
Dzisiaj ma paść rekord, jeśli chodzi o letnie zapotrzebowanie na energię elektryczną
Jak wyglądał szczeciński blackout? 8 kwietnia 2008 roku prądu nie mieli mieszkańcy miasta, ale i pobliskich miejscowości - na przykład Polic czy Goleniowa.
- Miałem takie przyzwyczajanie, że zawsze po pobudce sprawdzałem godzinę na zegarze mojej wieży. I tego dnia zauważyłem, że nie wyświetla się nic - opowiada nam pan Tomasz, który wówczas był uczniem jednego ze szczecińskich liceów.
- Wstaję i spoglądam za okno. Wszędzie było ciemno. Choć to był początek kwietnia, to spadł wtedy śnieg. Wrażenie było więc niemal surrealistyczne - opowiada pan Tomasz. - Próbowałem włączyć światło, ale nic to nie dawało. Przyszedł wtedy mój tata, ze świeczką w dłoni - dodaje.
- Wtedy poczułem się jak na jakiejś wojnie. Nie mieliśmy pojęcia, co się dzieje - mówi. - Na ulicach wokół mojego domu były zupełne pustki, lampy nie działały. Po prostu nie było niczego - dodaje.
- Dzień wcześniej wszystko było normalnie, więc miałem po prostu iść na zajęcia do szkoły. Nie miałem jednak pojęcia, czy w ogóle mam po co jechać. Zajęcia oczywiście zostały odwołane. Ale przyznam, że nie pamiętam do końca, jak się o tym dowiedziałem. Przecież telefony nie działały - również te komórkowe, bo nadajniki padły. Chyba kolega zapukał do drzwi i powiedział - dodaje.
Co więc pan Tomasz robił przez cały dzień? - Najpierw byliśmy w ciężkim szoku. Potem po prostu usiadłem z bratem i zaczęliśmy grać w Monopoly. No bo innych rozrywek przecież nie było. Nie dało się nic ugotować, a lodówka była niemal pusta. W sumie dobrze, bo przecież lodówka też nie działała - i wszystko by się zepsuło. Gdy zaczęliśmy być głodni, wyszliśmy z domu. Większość sklepów nie działała, ale był jeden, chyba nazywał się Hydra, który akurat był otwarty. Za ladą siedziała chyba właścicielka. Kupiliśmy jakieś snickersy i rogaliki, bo przecież lodówki w sklepie też nie działały - opowiada.
- Całe szczęście, że miałem trochę gotówki. Bo przecież bankomaty przecież też padły - dodaje pan Tomasz.
Prąd zaczął wracać wieczorem. - Chyba tak o 18 już zaczynało być już z powrotem normalnie. Przynajmniej w Szczecinie, bo w okolicznych powiatach musieli chyba jeszcze trochę poczekać - dodaje pan Tomasz. - W życiu nie myślałem, że można się tak cieszyć, że jest prąd w gniazdku - uśmiecha się pan Tomasz.
O wspomnienia z tego dnia spytaliśmy też pana Zbigniewa. - Trzymałem takie małe radyjko na baterie. W sumie nie miałem pojęcia, po co je ciągle trzymam, bo nigdy go nie używałem. Aż zdarzył się blackout. Wtedy było na wagę złota. Cały dzień słuchałem więc radia, by czegokolwiek się dowiedzieć - opowiada.
- Co ciekawe, dowiedziałem się tego ze szczecińskiego radia. Mogło nadawać, bo mieli agregaty. Ale i tak były spore zakłócenia - wspomina.
Szczeciński blackout. Największa taka awaria
To była największa awaria sieci energetycznej w Polsce od czasów zakończenia II wojny światowej. Jego bezpośrednią przyczyną była awaria zasilającej miasto energetycznej Krajnik-Glinki. Około godziny 19:00 ostatecznie udało się uporać z awarią i prąd zaczął powracać do domów w Szczecinie oraz okolicach.
Jak wynika z raportu CIRE, awarię systemu spowodowały "ekstremalne opady w szczególnych warunkach powodujących osadzanie się mokrego śniegu na przewodach linii i innych elementach".
Przez większość dnia wtedy nie działały szkoły, uczelnie czy zakłady pracy. Nie funkcjonowała również komunikacja miejska. Szpitale pracowały jak na ostrym dyżurze, operacje odbywały się wyłącznie w sytuacji zagrożenia życia. Szacuje się, że szczeciński blackout przyniósł straty w wysokości ok. 50 mln zł.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl