Program 1000 plus zapowiedziała w programie "Money. To się liczy" wicepremier i minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. Choć bony turystyczne trafią do pracowników, to mają być pomocą dla branży turystycznej, która mocno ucierpiała przez kryzys wywołany trwającą pandemią koronawirusa.
O bony na wakacje będą mogli ubiegać się wszyscy Polacy, którzy są zatrudnieni na umowę o pracę i zarabiają poniżej średniej krajowej (5,2 tys. złotych brutto). Właśnie ten aspekt programu nie satysfakcjonuje Adama Abramowicza.
- Uważamy, że taki bon, nawet jeżeli będzie miał niższą wartość od obecnie deklarowanej, powinni otrzymać wszyscy Polacy płacący podatki - zaapelował rzecznik małych i średnich przedsiębiorców w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Abramowicz tłumaczył też, że poza "drobnymi wyjątkami" nie ma branż, które nie ucierpiały w wyniku trwającego kryzysu wywołanego przez pandemię koronawirusa. Branża turystyczna jednak ucierpiała wyjątkowo mocno i w zasadzie bieżący rok może już spisać na straty - przynajmniej ta jej część, która specjalizuje się w wyjazdach zagranicznych.
Rzecznik podkreślił, że sytuacja turystyki zmieni się znacznie, ponieważ już teraz coraz więcej Polaków organizuje wyjazdy na własną rękę, unikając pośredników.
- Jest to zapewne jakaś szansa dla krajowych usługodawców z tej branży. Głównym klientem w polskich górach czy nad Bałtykiem w dalszym ciągu są nasi rodacy, więc przy braku zagranicznej konkurencji istnieje szansa na to, że branża na brak pracy narzekać nie będzie - podkreślił rzecznik MŚP.
Polacy popierają rządowy pomysł ratowania turystyki - wynika z badania na panelu Ariadna zleconego przez Wirtualną Polskę oraz money.pl. 53 proc. z nas popiera pomysł bonów turystycznych. Zdecydowaną aprobatę wyraził niemal co czwarty badany.
Jednak udział w programie jest dobrowolny. Oznacza to, że pracodawca sam zdecyduje, czy chce przekazać swoim pracownikom bony turystyczne i dorzucić się do nich z własnych środków. Rządowy pomysł bowiem zakłada, że na 1 tys. złotych na bonie 900 złotych da państwo, a 100 złotych przedsiębiorcy. W przyszłych latach te proporcje mają się zmieniać. Ekonomista Marek Zuber w rozmowie z money.pl ocenił, że fakt, iż przedsiębiorca musi dołożyć pieniądze z własnej kieszeni, może być czynnikiem hamującym program.
Łącznie program ma pochłonąć 7 mld złotych z budżetu państwa, a skorzystać z niego ma ok. 7 mln obywateli. Wicepremier Emilewicz dodała, że w następnych latach udział państwa w tym programie będzie się zmniejszać.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl