Na początku pandemii wydawało się, że przyniesie ona znaczne spadki cen mieszkań w wyniku kryzysu gospodarczego. Zapaści udało się zapobiec. Jednocześnie spadły stopy procentowe co sprawiło, że mieszkania zamiast tanieć, ponownie drożały.
Działo się tak nie tylko w Polsce, ale - jak zauważają eksperci Expandera - niemal w całej Unii Europejskiej. Z danych Eurostatu wynika, że od czwartego kwartału 2019 do pierwszego kwartału 2021 ceny mieszkań wzrosły niemal we wszystkich krajach.
Liderami są Luksemburg (22 proc.), Dania (17 proc.) i Litwa (15 proc.). Polska ze wzrostem o 11 proc. zajmuje siódmą pozycję.
- Na rynek nieruchomości warto również spojrzeć w długim okresie - podkreśla Jarosław Sadowski. Ekspert Expandera zauważa, że najstarsze dane Eurostatu, dotyczące cen mieszkań w Polsce sięgają 2005 roku. Na przestrzeni 15 lat Polska okazuje się krajem, z największym wzrostem cen mieszkań w UE.
- Przeciętny wzrost cen polskich mieszkań w tym okresie wyniósł aż 142 proc. Przy takim wzroście mieszkanie, które w 2005 roku kosztowało np. 200 000 zł, w 2020 roku było warte już 483 342 zł - wylicza.
W statystykach europejskich wyprzedziliśmy nawet Luksemburg (141 proc.), Szwecję (135 proc.), Estonię (125 proc.) czy Czechy (121 proc.). Co ciekawe, w ciągu tych 15 lat można znaleźć kraje, gdzie spadły ceny. To Grecja (-19 proc.) i Włochy (-3 proc.).
- Zaskoczeniem może być również sytuacja w Irlandii, gdzie przecież wzrost gospodarczy w ostatnich latach był imponujący. Mimo tego ceny mieszkań są tam bardzo podobne (+2 proc.) do poziomu z 2005 roku - wskazuje Sadowski.
Jest drogo, ale stać nas na to
Skoro ceny mieszkań tak mocno u nas wzrosły, to niektórzy mogą się zastanawiać jak to możliwe, że mamy teraz taki boom na rynku nieruchomości. Odpowiedzią na to są dwa elementy: wysokość wynagrodzeń i koszt kredytu hipotecznego. Zarobki z czasem mocno wzrosły, a w pandemii spadły odsetki od kredytów.
- Spadek oprocentowania kredytów sprawił, że choć cena przeciętnego mieszkania wzrosła aż o 142 proc., to rata kredytu na 30 lat wzrosła jedynie o 63 proc. - wylicza Jarosław Sadowski.
Dodaje, że dochody netto zwiększyły się o 143 proc. dla pary z dziećmi i o 110 proc. dla pary bez dzieci.
Jeśli przykładowa para bez dzieci 15 lat temu zarabiała 3000 zł miesięcznie, to teraz ma dochód 6300 zł. Jeśli wcześniej rata kredytu na mieszkanie wynosiła 900 zł, to teraz rata za podobne mieszkanie wyniesie 1468 zł. Wtedy rata pochłaniała więc 30 proc. dochodu, a obecnie 23 proc.
- Po opłaceniu raty, na inne wydatki zostawało im 2100 zł, a teraz zostaje 4832 zł. Mimo najwyższego w UE wzrostu cen mieszkań, ich dostępność w ciągu tych 15 lat się więc poprawiła i to zarówno dla pary z dziećmi jak i bez dzieci - podkreśla ekspert Expandera.