Mimo zapewnień ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego, że problem z lekami był techniczny, dotyczył całej Europy i jest już rozwiązany - tak naprawdę nie jest. Pacjenci nadal nie mają dostępu do wielu lekarstw, zdaniem Naczelnej Izby Aptekarskiej brakuje ich pół tysiąca. Z kolei główny inspektor farmaceutyczny Paweł Piotrowski informował, że są problemy z dostępnością do około 95 substancji leczniczych, co przekłada się na ponad 300 leków.
- Problem z dostępnością do leków został rozwiązany, był problemem technicznym, związanym z globalnymi mechanizmami rynku farmaceutycznego. Mamy zapewnienia od producentów i wiemy z naszych danych, że te leki są już w Polsce - mówił w czwartek minister zdrowia.
Jednak, mimo zapewnień o tym, że problemu nie ma, od poniedziałku działa Telefoniczna Informacja Pacjenta, dostępnej pod bezpłatnym numerem: 800 190 590. Pracownicy Narodowego Funduszu Zdrowia i Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego udzielają informacji o brakujących lekach oraz o dostępności zamienników. A przynajmniej starają się, bo dodzwonić się na infolinię jest niezmiernie trudno.
A leków nadal nie ma. - Spływają do nas nowe raporty z aptek i widzimy, że nie jest wcale lepiej niż przed tygodniem – mówi "Gazecie Wyborczej" Michał Byliniak, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej. - Te kilka dostaw, o których mówił minister, to jakby chcieć spłacić hipotekę chwilówką - dodaje inny wiceprezes NRA Marek Tomków.
Problem z infolinią
Telefoniczna Informacja Pacjenta jest bardzo potrzebna, brakuje leków, a to jedyne miejsce, gdzie - bez wychodzenia z domu - pacjenci mogą się upewnić co do dostępności potrzebnych im leków. A przynajmniej powinni uzyskać takie informacje. Jednak - jak opisuje "Gazeta Wyborcza" - na infolinię dodzwonić udaje się dopiero za trzecim razem. A gdy już po drugiej stornie odzywa się głos, zapytany o Glucophage w dawce 500 mg, o który od tygodni pytają w aptekach dziesiątki tysięcy chorych na cukrzycę, konsultant dębieje i pyta: "a jak to się pisze?".
Z informacji "GW" wynika, że ludzi do obsługi infolinii zatrudniano w pośpiechu jeszcze w weekend, a bez odpowiedniego przeszkolenia trudno o rzetelną pomoc. W weekend właśnie udało się zebrać do pracy 30 osób, jednak bez przeszkolenia farmaceutycznego, więc są w stanie powiedzieć jedynie, w jakiej aptece jest dany lek.
Czytaj także: Hurtownia farmaceutyczna ujawnia stany magazynowe
Jest jeszcze jeden problem - system ZSMOPL, czyli Zintegrowany System Monitorowania Obrotu Produktami Leczniczymi, który kosztował państwo 10 mln zł, nie sprawdza się w kryzysowej sytuacji. Dlatego nawet przedstawiciele resortu zdrowia zachęcają pacjentów do korzystania z komercyjnych wyszukiwarek. Jednak one zbierają dane tylko z części aptek, najczęściej - z największych sieci. "GW" podaje, że nawet pracujący na infolinii korzystają z tych narzędzi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl