Obecne szefostwo Sieci szykuje pozwy o zwrot tych pieniędzy. Poprzednicy kategorycznie odrzucają te zarzuty.
Istniejąca od 2019 roku państwowa Sieć Badawcza Łukasiewicz (SBŁ) szczyci się mianem jednej z największych tego typu organizacji w Europie. Składają się na nią 22 instytuty badawcze w 12 polskich miastach, w których pracuje 7 tys. osób. Sieć ma działać w obszarze badań i rozwoju - prowadzić badania naukowe i prace rozwojowe, wspierać przedsiębiorców w opracowywaniu innowacyjnych produktów i usług czy komercjalizować wynalazki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nie ma wiarygodnych danych"
Jak jednak wynika z wystąpienia pokontrolnego Najwyższej Izby Kontroli, która badała okres 2019 - I półrocze 2024 roku, realizacja ustawowych zadań nałożonych na Sieć mocno kuleje.
Pomimo upływu ponad pięciu lat od utworzenia Sieci, nie posiada ona zatwierdzonych dokumentów strategicznych, a Centrum (podmiot koordynujący prace badawcze prowadzone w instytutach SBŁ - przyp. red.) nie ma wiarygodnych danych na temat efektów działalności instytutów Sieci, w tym komercjalizacji wyników badań, niezbędnych do zarządzania Siecią - stwierdzili kontrolerzy NIK.
Według nich nie pozwala to na właściwą realizację zadania określonego w art. 2 ust. 1 ustawy o Sieci Badawczej Łukasiewicz, który mówi m.in. o planowaniu i koordynacji badań naukowych i prac rozwojowych prowadzonych przez instytuty. "W konsekwencji utrudnione jest osiągnięcie celu Sieci Badawczej Łukasiewicz, jakim jest prowadzenie badań aplikacyjnych i prac rozwojowych szczególnie ważnych dla realizacji polityki gospodarczej i innowacyjnej państwa określonej w strategiach rozwoju oraz polityki naukowej państwa".
Wynagrodzenia i odprawy dla poprzedników. Należne czy nie?
Na tym jednak nie koniec wątpliwości. Kontrolerzy stwierdzili również nieprawidłowości w prowadzeniu gospodarki finansowej, które skutkowały "niegospodarnym wydatkowaniem środków publicznych w kwocie 1 423,7 tys. zł na sfinansowanie nienależnych wynagrodzeń i odpraw dla byłych prezesów i wiceprezesów Centrum oraz niezgodnym z przepisami prawa sporządzaniem planów finansowych, w których nie przedstawiano pełnych danych o wysokości i źródłach finansowania Centrum i instytutów Sieci".
Kontrolerzy zwrócili również uwagę na dokonaną w zeszłym roku - decyzją ówczesnego prezesa Centrum - zmianę umów o zarządzanie. Zdaniem NIK była ona niecelowa i powodowała wysokie ryzyko niegospodarności, gdyż "zwiększała, bez uzasadnienia, koszty zatrudnienia kadry zarządzającej, przyznając m.in. sześciomiesięczny okres wypowiedzenia, odprawę w związku z odwołaniem ze stanowiska w wysokości trzykrotności miesięcznego wynagrodzenia oraz świadczenia dodatkowe, których wcześniej zawarte umowy o zarządzanie nie przewidywały" - wynika z raportu NIK.
Co dalej? Obecnie przygotowywane są pozwy o zwrot nienależnie pobranych wynagrodzeń i odpraw. Jak słyszymy, aktualne kierownictwo SBŁ podjęło "działania prawne i sądowe, mające na celu dochodzenie zwrotu nienależnie wypłaconych wynagrodzeń i odpraw w wysokości blisko 1,5 mln zł od byłych członków kierownictwa".
Zablokowane zostały też wypłaty "kolejnych nienależnych odpraw i wynagrodzeń" w wysokości ok. 1,5 mln zł wobec trzech członków kierownictwa, w tym byłego prezesa Andrzeja Dybczyńskiego (na kwotę blisko 500 tys. zł).
- Wystąpienia z pozwami wobec byłych menedżerów Sieci o zwrot nienależnie pobranych publicznych pieniędzy są kolejnym krokiem w kierunku odbudowy Łukasiewicza. Działania te realizujemy konsekwentnie i spokojnie od kilku miesięcy - zapewnia w rozmowie z money.pl aktualny prezes SBŁ Hubert Cichocki.
- Nie wiem nic o pozwach, z wyjątkiem kilkunastu złożonych przez byłych pracowników, których prawa są łamane - mówi z kolei Andrzej Dybczyński, były prezes Sieci.
NIK uznał, że w przypadku powołania nie przysługuje nikomu okres wypowiedzenia. To teza sprzeczna z całym systemem prawa pracy. Kwestię tę rozstrzygną dopiero sądy. Gdyby uznały stanowisko NIK, to konieczność zwrotu środków za okresy wypowiedzeń będzie dotyczyła prawie stu osób w całej Sieci od roku 2019 i będzie ewenementem w systemie obejmowania stanowisk w drodze powołania w Polsce - dodaje Dybczyński.
Były prezes SBŁ odrzuca zarzuty. "Nowe władze uznały strategię za bezwartościową"
Poprzednie kierownictwo nie podziela oceny NIK dotyczącej dotychczasowej działalności i osiągnięć SBŁ. - Objąłem funkcję w lutym 2023 roku i polecono mi opracowanie strategii Sieci. W zespole kilkudziesięciu pracowników przygotowaliśmy projekt strategii, szeroko go konsultowaliśmy i złożyliśmy 25 września 2023 r. Nowe władze uznały tę strategię za bezwartościową - do czego mają wilcze prawo - ale nie złożyły własnego projektu w obiecanym terminie. Nie zgadzam się z tezą o braku wiarygodnych danych na temat Sieci, ale może to kwestia zdolności do rozumienia danych, które analizuje odbiorca - przekonuje Andrzej Dybczyński.
Nowe kierownictwo nie ma sobie nic do zarzucenia. Wskazuje przede wszystkim, że swoje funkcje objęło na początku marca 2024 r., co oznacza, że raport NIK dotyczy ich w znikomym stopniu. W tym czasie zlecono też pierwsze "audyty, przeglądy i kontrole".
Wystąpienie NIK potwierdza nasze oceny. W marcu przejęliśmy organizację, która mimo pięciu lat działalności, znajdowała się w fazie zalążkowej. Brak było nie tylko podstawowych systemów zarządzania, ale nawet strategii. Wynik na komercjalizacji był systemowo i świadomie manipulowany - przekonuje prezes Hubert Cichocki.
Zapewnia też, że podjęto już "szereg działań naprawczych i modernizacyjnych". W ostatnich dniach kierownictwo złożyło projekt strategii SBŁ, którą mamy poznać "w najbliższym czasie". - Wierzę, że Łukasiewicz stanie się profesjonalną, rządową agencją transferu technologii - przekonuje prezes Cichocki.
Andrzej Dybczyński odrzuca te argumenty. - W roku 2023 wdrożyłem system zarządzania Siecią, którego wcześniej nie było. Jeśli przez cztery lata organizacja "systemowo i świadomie manipulowała" wynikami komercjalizacji, to musimy przyjąć, że nadzorujący ją urzędnicy dwóch ministerstw, sześciu wiceministrów, partnerzy przemysłowi i organy kontrolne zatrudniają samych idiotów. Zdecydowanie się z tym nie zgadzam - mówi były prezes SBŁ i zachęca, by poczekać na efekty pracy nowych władz.
- Wkrótce nie wystarczy krytyka poprzedników, trzeba będzie pokazać efekty własnej pracy - dodaje.
Audyt po wpadce wiceministra
O Sieci Łukasiewicz zrobiło się głośno, gdy Wirtualna Polska opisała, że pracujący tam wiceminister z Lewicy Bartłomiej Ciążyński (był wicedyrektorem ds. komercjalizacji w państwowym Polskim Ośrodku Rozwoju Technologii wchodzącym w skład SBŁ) wykorzystał służbową kartę do zakupu paliwa na prywatny wyjazd na wakacje. Sprawa skończyła się dymisją wiceministra i rezygnacją z zasiadania we władzach PORT.
Zapytaliśmy obecne kierownictwo o wnioski z tej sytuacji. W odpowiedzi słyszymy, że 22 sierpnia 2024 r. rozpoczęta została kontrola doraźna dotycząca "sposobu nabycia i wykorzystania samochodów służbowych, wykorzystania służbowych kart paliwowych oraz rozliczania delegacji przez instytuty Sieci Badawczej Łukasiewicz oraz ich oddziały". - Czynności kontrolne są w toku. Termin zakończenia kontroli przypada na 30 listopada 2024 r. O ustaleniach i wynikach będziemy informować po sporządzeniu raportu końcowego - informuje Sieć.
Tomasz Żółciak i Grzegorz Osiecki, dziennikarze money.pl