Polscy pacjenci są ciągle skazani na kursowanie od apteki do apteki w poszukiwaniu medykamentów. Specjalna linia telefoniczna, która pomoże chorym, zostanie uruchomiona dopiero w poniedziałek.
Niemieccy pacjenci jednak większego problemu z lekami nie mają - również ci z przygranicznych miescowości. Odwiedziliśmi dwa niemieckie miasta - Löcknitz oraz Schwedt - oba tuż przy granicy z Polską.
- Mamy w Polsce kryzys lekowy - próbuję nawiązać rozmowę z farmaceutką w Delphin Apotheke w Löcknitz. - Kryzys lekowy? Ach, to my go mamy od dawna - uśmiecha się farmaceutka. Próbuję więc dopytywać, czy jej też brakuje leków. Okazuje się jednak, że wszystkie brakujące u nas preparaty są tam na półkach. Pytam na przykład o Euthyrox. Ten lek m.in. na niedoczynność tarczycy jest obecnie trudno dostępny w polskich aptekach.
- Euthyrox? Żaden problem. Mamy ten preparat w różnych wersjach - odpowiada mi farmaceutka. Sprawdzam jeszcze dostępność kilku innych preparatów, z którymi w Polsce jest problem. Okazuje się jednak, że wszystkie można bez kłopotu kupić w Delphin Apotheke.
Dopytuję jeszcze farmaceutkę, czy zauważyła zwiększoną liczbę polskich klientów w ostatnim czasie. - Powiem szczerze, że polskich klientów jest tu zawsze bardzo dużo - odpowiada.
Apteka w Löcknitz wielka jednak nie jest. Gdy rozmawiamy, jest tam tylko jeden klient.
Co innego apteka oddalonym o kilkadziesiąt kilometrów Schwedt. Tam w centrum handlowym Oder Center mieści się już spora apteka Pluspunkt Apotheke z kilkoma kasami i wieloma farmaceutami.
Znów pytam o dostępność preparatów. - Euthyrox? Mamy. Diphereline? Też jest - słyszę. Gdy próbuję spytać coś o kryzys lekowy, farmaceutka natychmiast odsyła mnie do polskich pracowniczek apteki. Na dyżurze są akurat dwie takie aptekarki.
W niemieckiej aptece nie zastaliśmy klientów z Polski. - O tej porze są głównie niemieccy emeryci - usłyszeliśmy
- Kryzys lekowy w Polsce? Owszem, śledzimy. Fakt, przybywają teraz ludzie z Polski w poszukiwaniu preparatów - słyszę od pracowniczki Pluspunkt Apotheke. Gdy jednak jestem w tej aptece, w kolejce stoją tylko Niemcy. - Być może to ze względu na porę. Teraz, w okolicach godziny 11:00, są u nas głównie niemieccy emeryci - słyszę w aptece.
Nawet niewielkie niemieckie miasteczka mają zwykle po kilka aptek
Polska recepta to nie problem. Gorzej z dofinansowaniem
Większość preparatów, których brakuje w Polsce, to leki na receptę. W kilku aptekach w Niemczech pytam, czy można tam zrealizować polskie recepty. We wszystkich słyszę, że to żaden problem. Recepty nie muszą być przy tym w żaden sposób tłumaczone. Wystarczy, że wyraźnie jest wymieniona nazwa preparatu.
- Ma pan receptę elektroniczną? To też żaden problem. Wystarczy, że wyśle nam pan dokument mailem - słyszę w jednej z aptek w Schwedt.
Wydawać by się więc mogło, że lekowy kryzys jest mieszkańcom przygranicznych miast i miasteczek niestraszny - w końcu mogą szybko zrobić zakupy w Niemczech. Problem jednak w tym, że ceny leków w Niemczech są nawet kilka razy wyższe.
Apteka w przygranicznym Löcknitz. Tu też można dostać niemal wszystkie preparaty, których brakuje w Polsce
Na przykład 100 sztuk tabletek preparatu Euthyrox N 50 to w Polsce koszt od 8 zł do 12 zł. A w niemieckich aptekach ten sam preparat kosztuje... 14 euro, czyli niemal 60 zł. Skąd taka różnica? U nas ten preparat jest częściowo refundowany.
- Tu nie ma żadnych refundacji. Polak musi zapłacić niestety pełną cenę - słyszę w Pluspunkt Apotheke.
Pytam jedną z niemieckich farmaceutek, czy liczy na dodatkowe zyski za sprawą polskiego kryzysu. - Po pierwsze, mam stałą pensję, która nie jest zależna od wyników sprzedaży - uśmiecha się. - A po drugie, mam wielką nadzieję, że polski kryzys będzie tylko chwilowy - dodaje szybko.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl