Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Brakuje gotówki w bankomatach, wszędzie kolejki. "Ukrainę czeka to samo, co przechodziła Gruzja"

Podziel się:

27-letni Vadym Melnyk pochodzi z Iwano-Frankiwska. Miasto leży ok. 200 km od granicy z Polską. Rano spadły tam rosyjskie rakiety. Ludzie, spodziewając się najgorszego, zaczęli masowo wyciągać pieniądze z banków, ale okazało się, że władze ograniczyły im dostęp do gotówki. Również na stacjach benzynowych ustawiły się kolejki. Wszyscy tankują na zapas. Melnyk uważa, że Ukrainę czeka to samo, co przechodziła Gruzja kilka lat temu po ataku Rosji.

Brakuje gotówki w bankomatach, wszędzie kolejki. "Ukrainę czeka to samo, co przechodziła Gruzja"
Ukraińcy stojący w kolejce do jednego z bankomatów w Kijowie, 24 lutego. (Getty Images, ETHAN SWOPE)

Katarzyna Bartman: Od godz. 4 rano Ukraina jest w stanie wojny z Rosją. Jak ludzie zareagowali na ten atak?

Vadym Mylnyk: Ludzie są przestraszeni. Mój ojciec, z którym rozmawiałem we wtorek telefonicznie, był kompletnie zaskoczony tym, co się stało nad ranem na Ukrainie. Był przekonany, podobnie jak większość Ukraińców, że jeśli Rosja zaatakuje nasz kraj militarnie, to zaanektuje tylko część wschodnią, jednak do Ukrainy Zachodniej, gdzie mieszkamy, na pewno nie dojdzie. Dzisiejsza sytuacja pokazała, że używając broni powietrznej, Rosja zaatakowała wszystkie miasta również w moim regionie, czyli: Lwów, Łuck czy Iwano-Frankiwsk, z którego pochodzę.

Dla nas Rosja zawsze była wrogiem. Teraz nie musimy już udowadniać światu, że nie jesteśmy wielbłądem. Cały świat widzi, jak zachowuje się Putin. W ludziach jest jednak duży entuzjazm, chcą bronić swojego kraju i domów. Jeszcze w życiu nie miałem w sobie tyle nienawiści do Rosji, ile mam teraz!

Zobacz także: Gospodarcza "broń atomowa". "Rosja sobie poradzi, ale jakim kosztem?"

Czy ludzie mają jeszcze dostęp do podstawowych towarów? Nie brakuje żywności, paliwa? Czy te dobra są już przez państwo limitowane?

Moi bliscy wypłacili już gotówkę z konta bankowego. Dziś Narodowy Bank Centralny wprowadził ograniczenie, że jedna osoba może wypłacić maksymalnie z konta 100 tys. hrywien, to jest niecałe 4 tys. dolarów. To nie jest duża kwota. To zaniepokoiło bardzo Ukraińców, bo przez te ostatnie osiem lat (tj. od aneksji Krymu przez Rosję – red.), ludzie znowu zaczęli ufać bankom i trzymać oszczędności nie w gotówce, ale w bankach. Teraz to w nich mocno uderzy, a dodatkowo hrywna poszła mocno w dół.

Jeśli chodzi o ceny żywności i podstawowych artykułów, to nie ma na razie jakichś gwałtownych wzrostów. Jednak większość Ukraińców na wszelki wypadek tankuje już samochody na zapas. Ludzie robią też większe zakupy żywnościowe w sklepach.

W regionie, z którego pochodzę, problemów z dostawami jeszcze nie ma. Mamy wojnę dopiero od kilku godzin. Ludzie są w szoku, więc problemu z zaopatrzeniem jeszcze u nas nie ma. Te problemy jednak na pewno wystąpią. Będziemy mieli dokładnie to samo, co Gruzini kilka lat temu.

Otwarty atak militarny oznacza również paraliż dostaw gazu z Rosji. Czy Ukraińcy są na to przygotowani? Czy już są problemy z zaopatrzeniem w ten surowiec?

Od ośmiu lat mamy problemy z dostawami gazu z Rosji. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni. Poza gazem nie jesteśmy od Rosji zasadniczo uzależnieni. Większość handlu mamy z Unią Europejską i USA oraz krajami cywilizowanymi.

Czy Ukraińcy myślą już o wyjazdach z kraju? Czy firmy są zamykane i przenoszone poza granice?

Setki tysięcy podjęło już decyzję, że nie chcą dłużej żyć na Ukrainie. Elita intelektualna praktycznie z Ukrainy już wyjechała. Również przedsiębiorcy pakują walizki. Im mniejsze przedsiębiorstwo, tym łatwiej będzie je przenieść poza kraj. O ile nie posiada ono parku maszynowego czy ciężkiego sprzętu.

Nasz prezydent Wołodymyr Zełenski rozmawiał we wtorek z przedstawicielami największych firm na Ukrainie i nakłaniał ich, by pozostali, by nie wywoływali kryzysu. Wątpię jednak, aby ktokolwiek, kto ma trochę oleju w głowie, prowadził w najbliższych latach jakiś biznes na Ukrainie.

Szczególnie zawiedzeni sytuacją na Ukrainie wydają się Niemcy, którzy sporo tu zainwestowali. Mogą teraz swój kapitał chcieć wycofywać. I to jest najgorsze, co może czekać Ukrainę.

Czy ukraińska armia jest w stanie samodzielnie obronić kraj? Docierają do nas informacje, że tysiące rezerwistów i żołnierzy obrony terytorialnej są właśnie powoływani do wojska. To oznacza, że wiele firm na Ukrainie może stanąć, bo nie będzie komu tam pracować. Do czego to może doprowadzić?

Nasza armia nie jest samowystarczalna. W każdej wojnie armia jest utrzymywana z budżetu państwa. Myślę, że należy się spodziewać nowego, wyższego podatku na wojsko. Te fundusze, które mamy na armię, są dalece niewystarczające. Firmy o strategicznym znaczeniu dla państwa będą w pierwszej kolejności produkować na potrzeby armii i pod zamówienia państwa.

Jeśli mnie pani pyta, czy przez te masowe wcielenia do armii ukraińska gospodarka stanie, to mimo że nie jestem ekonomistą i nie mamy najlepszego prezydenta, jestem przekonany, że gospodarka nie stanie. Wojna wojną, ale żyć z czegoś musimy i utrzymać nasze rodziny. Ostatniej rzeczy, której chce dziś Zełenski to kłótni i podziałów między ludźmi wewnątrz kraju.

Vadym Melnyk* ma 27 lat i pochodzi z Zachodniej Ukrainy. Swoją karierę zaczynał w firmie Cervi Robotics. Potem był startup w Dolinie Lotniczej pod Rzeszowem – Dronehub. Mylnyk jest autorem unikalnego rozwiązania – stacji dokującej, dzięki której dron może sam się ładować w trakcie wykonywania misji. Niedługo rozwiązania jego firmy mają stać się wsparciem dla służb porządkowych i ratowniczych w całej Europie. Planuje też otwarcie nowych biur w Londynie i Singapurze.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl