Ponad 800 mln zł podatków wpłaciły firmy bukmacherskie w 2020 roku do państwowej kasy. W sumie cała branża wygenerowało obroty na poziomie ponad 7,2 mld zł.
Mimo tego dla 19 firm bukmacherskich posiadających zezwolenie Ministra Finansów ostatni rok był trudny, a także - jak zaznacza Katarzyna Mikołajczyk, prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie - przewrotny.
- Po dobrym początku przyszedł drugi kwartał naznaczony pandemią - wyjaśnia Mikołajczyk. - Straty poniesione w tamtych miesiącach udało się nadrobić najbardziej elastycznym firmom - zauważa.
Ciosy padły i nie wszystkim udało się obronić. Izolacja Polaków w domach oraz ograniczenia sanitarne dołożyły swoją cegiełkę do trudnej sytuacji w branży. - Nie ukrywamy, że w czasie twardego lockdownu obroty firm bukmacherskich spadły do 30-40 proc. - mówił w programie "Money. To się liczy" Łukasz Kieza z portalu zaklady.pl.
Problem okazał się na tyle duży, że Stowarzyszenie Pracodawców i Pracowników Firm Bukmacherskich wystosowało prośbę do rządu o pomoc.
Zamykane lokale
- Pandemia odbiła się także na stacjonarnych lokalach przyjmowania zakładów. Większość z nich została bowiem zamknięta w czasie lockdownu. Po otwarciu ruch w wielu lokalach nie powrócił do stanu sprzed pandemii, a część klientów przeniosła się do kanału online - zauważa Katarzyna Mikołajczyk.
Skutki pandemii mocno odczuły choćby Milenium, który zamknął możliwość obstawiania i zlikwidował swoje punkty, czy ostatnio Totolotek. Jak informowała spółka parę dni temu, z końcem marca on również zamyka wszystkie stacjonarne punkty.
"Pandemia koronawirusa spowodowała, że klienci coraz częściej korzystają z dostępu do usług online zamiast tradycyjnych punktów handlowych. Trend ten wpłynął na decyzję o zamknięciu wszystkich 116 punktów stacjonarnych" - wyjaśniał bukmacher.
W związku z tym firma już zapowiedziała redukcje. Poinformowała, że pracę stracić ma około 150 osób.
Jak komentuje prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie, Totolotek w obliczu tej trudnej sytuacji nie poradził sobie. Obronili się liderzy.
Na rynku nie ma już miejsca dla wszystkich
Jak wynika z najnowszego raportu Stowarzyszenia, największym bukmacherem na naszym rynku pozostaje spółka STS. Zanotowała ona wzrost przychodów z 3,081 mld zł do 3,319 mld zł. Ale i ona przyznaje, że ten rok nie był łaskawy.
- Miniony rok był dla branży bukmacherskiej bardzo nieprzewidywalny - przyznaje Mateusz Juroszek, prezes STS. - Po dobrym pierwszym kwartale, w którym odnotowaliśmy lepsze wyniki rok do roku, nastąpił lockdown światowego sportu. Oczywistym stało się, że bukmacherzy zostali odcięci od podstawowego źródła przychodów - mówi.
Mimo tego STS wyszedł obronną ręką i kontroluje obecnie 45,8 proc. licencjonowanej części sektora, w porównaniu do 45,1 proc. na koniec 2019.
- Czas ten pokazał, że dywersyfikacja oferty oraz konsekwentna inwestycja w produkt i technologię opłaciła się i pozwoliła zminimalizować straty. Kluczowe było również sprawne dopasowanie komunikacji do dynamicznie zmieniającej się sytuacji. W konsekwencji uzyskaliśmy lepszy wynik roczny niż w 2019 roku - dodaje Juroszek.
Z kolei Fortuna, która utrzymała pozycję wicelidera, odnotowała spadki przychodów z ponad 2,1 mld zł do około 2 mld zł. Jak wynika z szacunków Stowarzyszenia Graj Legalnie, firma straciła również udziały rynkowe z 30,9 proc. do 27,8 proc. Podium zamyka trzeci największy w kraju bukmacher - spółka forBET. Firma odnotował jednak wzrost udziałów w rynku z 6 proc. do 6,6 proc.w 2020 roku.
Kolejne legalne firmy bukmacherskie w zestawieniu to Betclic (4,2 proc. udziałów w 2020 roku i 1,7 proc. w 2019), LV Bet (2,7 proc. i 3,5 proc.), Betfan (2,6 proc. i 1,6 proc.), Totolotek (2,3 proc. i 4,6 proc.), Totalbet (2,2 proc. i 1.6 r) i eToto (2 proc. i 2,2 proc.). Inni gracze zaś kontrolują pozostałe 3,7 proc. rynku.
Czy wszyscy się utrzymają w nowej rzeczywistości? - W naszej ocenie, na polskim rynku bukmacherskim nie ma dziś miejsca na tyle firm, ile obecnie posiada licencję Ministerstwa Finansów - stwierdza prezes Katarzyna Mikołajczyk.
Jak wyjaśnia, wbrew pozorom nawet w obliczu wzrostu obrotów branży rok do roku, sytuacja niektórych bukmacherów pozostaje wciąż trudna. Jak przekonuje, miarodajny jest bowiem wpływ firm bukmacherskich po uwzględnieniu wypłaconych wygranych i podatku od gier, którego poziom jest bardzo wysoki (12 proc.). - Nie pozwala on w dłuższej perspektywie na uzyskanie rentowności większości działających spółek - zaznacza prezes Stowarzyszenia Graj Legalnie.
Szara strefa
Poważnym problemem pozostają nielegalne zakłady. Firmy działające bez zezwolenia resortu finansów tworzą w Polsce szarą strefę stanowiącą kilkadziesiąt procent całego rynku bukmacherskiego.
- Z jednej strony firmy, które w niej działają, odbierają przychody licencjonowanym graczom. Z drugiej uszczuplają budżet państwa o kilkaset milionów złotych rocznie z tytułu niezapłaconych podatków - wyjaśnia Katarzyna Mikołajczyk.