- Mam 47 lat, jestem już wypalona. Nie wiem, co zrobię później, ale salon muszę sprzedać. Może będę odpoczywać, może znajdę inną pracę, nie wiem - opowiada pani Elwira, która sprzedaje salon kosmetyczny w Skierniewicach.
"Awangarda" - bo tak nazywa się lokal pani Elwiry - istnieje w Skierniewicach od blisko 9 lat. Do dekady jednak nie dotrwa.
Kobieta tłumaczy, że na początku pandemii korzystała z rządowej pomocy. Problemy były jednak nawet wtedy, gdy salon mógł normalnie działać. - Salony kosmetyczne i fryzjerskie były otwarte, ale klienci już rzadko się pojawiali - opowiada pani Elwira.
Jesienią pieniędzy starczało już tylko na bieżące opłaty. Później przyszły obostrzenia w święta bożonarodzeniowe, w sylwestra, brak imprez karnawałowych oraz problemy finansowe klientek, które same niekiedy traciły pracę, ostatecznie zmusiły panią Elwirę do sprzedania salonu.
- Mam klientki, które pracowały w gastronomii, a branża już od kilku miesięcy jest zamknięta. Nawet gdyby chciały skorzystać z jakiegoś zabiegu, nie mogą sobie na to teraz pozwolić, bo nie zarabiają - opowiada pani Elwira.
Jak dodaje kobieta, klientki, które pracy nie straciły, a pracują zdalnie, nie czują teraz potrzeby, by wydawać pieniądze na zabiegi kosmetyczne. - Praca w domu, niewiele otwartych miejsc przez obostrzenia. Przez to ciągłe przebywanie w czterech kątach, nie przychodzą już np. na zabiegi na twarz - słyszymy.
"Wszystko dookoła drożeje"
- Powodem, dla którego zamykam lokal, jest podwyżka czynszu. Właściciel dobił mnie już do końca, podnosząc opłaty o 46 proc. Powiedział, że musi to zrobić, bo wszystko dookoła drożeje - mówi kobieta.
Za korzystanie z lokalu o wielkości 70 m kw. pani Elwira płaciła miesięcznie 1500 zł. Po podwyżce czynszu cena wynosi 2190 zł.
Kobieta dodaje, że zainteresowania lokalem prawie w ogóle nie ma. Ogłoszenie pojawiło się na stronie olx.pl 24 marca. Minął pierwszy tydzień kwietnia, a tylko jedna osoba zgłosiła się w sprawie oferty.
- Prawie nikt nie dzwoni. Ludzie boją się chyba inwestować teraz większe pieniądze. Mimo tego, że ja oddaję miejsce, które przez prawie 10 lat zyskało wiele stałych klientek - dodaje.
Trend jest natomiast odwrotny. Ciężko usłyszeć o salonie kosmetycznym, który rozpoczyna działalność. Według danych Booksy blisko 60 proc. właścicieli salonów zastanawia się nad zamknięciem lokalu lub przynajmniej zawieszeniem działalności. Wątpliwości pojawiły się po wprowadzeniu nowych obostrzeń.
Straty dla właścicieli salonów fryzjerskich i kosmetycznych są olbrzymie. Według szacunków Booksy od 27 marca branża straciła 1,3 mld zł. To ponad 127 milionów utraconego przychodu każdego dnia.
Serwisy sprzedażowe zalewają ogłoszenia dotyczące sprzedaży salonów kosmetycznych. Już wcześniej można to było zaobserwować wśród lokalów z branży gastronomicznej i hotelarskiej.
- Obecna sytuacja w branży jest dramatyczna. Jedyny przychód, jaki salony mogą generować dzisiaj, to doradztwo online lub vouchery, które pomagają im zachować płynność finansową. Jednak przedłużający się lockdown wielu z nich groził będzie bankructwem lub pracą w podziemiu - komentuje Łukasz Szymak, Country Manager Poland w Booksy.
Okrojony "boom" w wakacje
Po zlikwidowaniu obostrzeń związanych z wiosennym lockdownem w 2020 r. klientki znowu pojawiły się w salonach kosmetycznych. Trwało to przez kilka miesięcy. Potwierdzają się jednak słowa pani Elwiry ze Skierniewic - mimo wszystko obroty były mniejsze.
- Można powiedzieć, że w wakacje był pewien "boom" na zabiegi kosmetyczne. Wtedy w maju, czerwcu, kiedy już minął pierwszy lockdown, klientki ponownie pojawiły się w salonie. Było ich jednak około 20 proc. mniej w porównaniu z wakacjami w 2019 roku - tłumaczy.
Według danych Booksy ponad 90 proc. właścicieli salonów źle ocenia swoją sytuację finansową, porównując ją do okresu sprzed wybuchu pandemii. Tylko 23 proc. z badanych uważa jeszcze, że "jakoś sobie radzi". Przez zamknięcie branży, co czwarty salon udostępnia klientom vouchery online do wykorzystania po zlikwidowaniu obostrzeń.
Rekordy zgonów w Polsce
Na ponowne uruchomienie salonów ich właściciele muszą jednak poczekać. Sytuacja w Polsce jest naprawdę poważna. W czwartkowym komunikacie Ministerstwo Zdrowia poinformowało o rekordzie - ponad 900 zgonach. Resort zastrzegał jednak, że w tej liczbie znalazły się "zaległe" zgony z okresu świąt, które nie zostały zaraportowane na bieżąco. W piątek rano minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował jednak o kolejnych ok. 700 zgonach.
- Polska znajduje się w najtrudniejszym momencie pandemii od 13 miesięcy. Napór trzeciej fali koronawirusa jest bardzo silny, na tę chwilę mamy zajętych ponad 70 proc. łóżek i ponad 70 proc. łóżek respiratorowych. Zbliżamy się do granic wydolności służby zdrowia, jesteśmy o krok od przekroczenia liczby, która uniemożliwi leczyć pacjentów, zrobimy wszystko, by do tego nie doszło - mówił pod koniec marca premier Mateusz Morawiecki.
Od tego czasu niewiele się zmieniło. W środę 7 kwietnia minister Niedzielski poinformował o przedłużeniu obowiązujących obostrzeń - także dla branży beauty - do 18 kwietnia.