W świetle danych opublikowanych przez GUS rzecznik MŚP Adam Abramowicz ocenia, że potrzeba zdecydowanych działań w odniesieniu do branży transportu drogowego staje się coraz bardziej paląca.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rzecznik MŚP apeluje do premiera ws. branży przewozowej
Branża transportowa uchodzi za jedną z najmocniejszych gałęzi polskiej gospodarki. Jednak zaczęły się nad nią kłębić czarne chmury.
Dane GUS wskazują, że liczba postępowań restrukturyzacyjnych była w ubiegłym roku o 120 proc. wyższa niż w 2022 r. i czterokrotnie wyższa niż w 2021 r. Często dotyczy to przedsiębiorstw o długoletniej historii, zatrudniających licznych pracowników i cieszących się wysoką reputacją.
"W świetle tych danych ponawiam apel do Pana Premiera o przyspieszenie negocjacji z branżą transportu drogowego i wypracowanie systemowych rozwiązań, które zapewnią jej dalszy rozwój. Ze swojej strony deklaruję pełną wolę włączenia się w te prace" - czytamy w piśmie datowanym na 21 maja 2024 r., które rzecznik MŚP skierował do premiera Donalda Tuska.
Międzynarodowi przewoźnicy drogowi poprosili szefa rządu o pomoc już 23 kwietnia w liście otwartym. 10 maja ich apel poparł MŚP. Wskazywał wówczas, że branża znalazła się w bardzo trudniej sytuacji w wyniku splotu różnych czynników.
Problemem są regulacje unijne, protekcjonistyczne praktyki niektórych państw europejskich, działania polskich urzędników, globalna dekoniunktura, a także pojawienie się tańszej konkurencji z Ukrainy ze względu na "nierespektowanie zobowiązań socjalnych".
"Wdrażając wymogi związane z Pakietem mobilności, inne kraje naszego regionu, jak Bułgaria, Litwa, Rumunia czy Węgry, zrobiły to w sposób możliwie najmniej obciążający dla swoich firm" - zauważa Abramowicz.
Jak dodaje, "poprzedni polski rząd narzucił branży obciążenia, które pozbawiają ją przewag konkurencyjnych wobec innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej". Jego zdaniem przegląd przepisów wdrażających Pakiet mobilności to pilne zadanie dla Ministerstwa Infrastruktury.
"Z przykrością muszę zauważyć, że urzędnicy uchylają się od tego obowiązku, a cała sprawa jest przykładem tego, jak wadliwie bywa w Polsce implementowane prawo unijne" - przyznaje.
"To jest widoczne gołym okiem"
Z ustaleń money.pl wynika, że w związku z brakiem wsparcia ze strony rządzących przewoźnicy rozważają strajk generalny.
- W obliczu trudności firmy transportowe są zmuszone do redukcji zatrudnienia. To jest widoczne gołym okiem. Przedsiębiorcy likwidują część floty i zwalniają kierowców. Ktoś, kto miał 5 samochodów, zostawia jeden, a ktoś inny redukuje tabor z 80 do 60 pojazdów - stwierdził Wojciech Polowczyk z Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Transportu Drogowego.
Jeden z przewoźników ujawnił, że nie może sprzedać zbędnego mu pojazdu w cenie, która nie narazi go na poważne straty.
- Słyszymy, że zaraz transport znów ruszy, że zaraz będzie mnóstwo pracy. Tylko jak tu przetrwać ten okres? Czy pan sobie zdaje sprawę, jakie to są koszty? Ubezpieczenie, licencje, pracownicy? Wystarczy miesiąc, dwa przestoju i człowiek "płynie" na grube pieniądze - podkreślił.