Zrezygnuję, ale jeśli poprzecie moją umowę - taką ofertę w środę przedstawiła posłom ze swojej partii Theresa May. Zagrywka brytyjskiej premier okazała się skuteczna, bo 25 buntowników wśród Torysów zadeklarowało, że tym razem ją poprze.
Do osiągnięcia absolutnej większości Theresa May potrzebuje także poparcia posłów opozycyjnej Demokratycznej Partii Unionistycznej. Władze tej partii wydały późnym wieczorem komunikat, w którym napisały, że "na tym etapie" nie poprą rządu. Nie zamierzają także wstrzymać się od głosu.
Kością niezgody są przepisy dotyczące tak zwanego backstopu, czyli planu awaryjnego, który ma zagwarantować, iż wraz z wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej na granicę między Irlandią i Irlandią Północną nie wrócą żadne kontrole celne czy osobiste.
Theresa May zapowiedziała w środę, że poda się do dymisji przed kolejną fazą negocjacji, ale nie podała konkretnej daty. Taką deklarację szefowej brytyjskiego rządu wymusili zbuntowani posłowie Partii Konserwatywnej. Ustąpienie May miało być warunkiem zakończenia rebelii wśród Torysów.
- Wyczuwam bardzo wyraźnie nastrój w partii. Wiem, że jest pragnienie nowego podejścia i nowego przywództwa w drugiej fazie negocjacji w sprawie brexitu - powiedziała May, cytowana w rządowym komunikacie. - Nie będę stać na przeszkodzie - dodała premier.
Warunkiem rezygnacji May ze stanowiska premiera przed kolejną fazą negocjacji w sprawie brexitu ma być przyjęcie przez parlament jej umowy z Unią Europejską. Może się to okazać jednak trudne, ponieważ w obu dotychczasowych głosowaniach w Izbie Gmin umowa Theresy May przepadła z kretesem.
Przygotowany dokument został odrzucony przez brytyjski parlament dwukrotnie - 15 stycznia i 12 marca. W drugim głosowaniu Izba Gmin odrzuciła umowę większością 149 głosów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl