Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson oraz przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen rozmawiali w niedzielę telefonicznie na temat przyszłych wzajemnych relacji handlowych.
I chociaż nie wiele więcej oficjalnie jeszcze wiadomo, to brytyjska prasa spekuluje na temat ewentualnego zbliżenia stanowisk, gdyż tym razem wydano tylko, jedno wspólne oświadczenie polityków dla prasy, a nie jak było to po wcześniejszych rozmowach - dwa odrębne.
"Odbyliśmy dziś rano bardzo użyteczną rozmowę telefoniczną. Omówiliśmy główne nierozwiązane kwestie. Nasze zespoły negocjacyjne w ciągu ostatnich dni pracowały dzień i noc" – napisano we wspólnym oświadczeniu.
"Wielka Brytania nie może pozostać zablokowana w orbicie regulacyjnej UE i oczywiście musimy odzyskać kontrolę nad naszym rybołówstwem, więc to są właśnie te punkty (sporne) - myślę, że to bardzo jasne, o czym Wielka Brytania mówi" - wyjaśnił w niedziele po południu brytyjski premier.
Zapewnił, że Wielka Brytania poczyniła ogromne przygotowania do wyjścia z okresu przejściowego po brexicie bez porozumienia. "Jesteśmy w tym już od czterech i pół roku, to długi czas. Przygotowaliśmy się i każdy, kto musi wiedzieć, co robić, może wejść na stronę gov.uk/transition, zobaczyć, co trzeba zrobić i przygotować się do 1 stycznia. Tak czy inaczej, cokolwiek się stanie, Wielka Brytania zrobi bardzo dobrze" - mówił.
Przekonywał, że handel na warunkach Światowej Organizacji Handlu (WTO) ma swoje zalety w postaci jasnych i prostych zasad, choć zarazem przyznał, że nie jest to rozwiązanie, do jakiego Wielka Brytania dążyła.
Wcześniej obie strony przyznały, że po roku negocjacji, które nie przyniosły przełomu, za to przyniosły obu stronom duże wyczerpanie, należy podjąć dalszy wysiłek w imię odpowiedzialności.
"W związku z tym upoważniliśmy naszych negocjatorów do kontynuowania rozmów i sprawdzenia, czy uda się osiągnąć porozumienie nawet na tak późnym etapie" - zgodnie oświadczyli Johnson i von der Leyen.
Negocjacje między zespołami prowadzonymi przez głównego negocjatora Wielkiej Brytanii Davida Frosta i jego unijnego odpowiednika Michela Barniera trwały do północy w sobotę i zostały wznowione w niedzielę o godz. 9 rano w Brukseli.
Omawiano m.in. kwestie dotyczące uczciwej konkurencji i dostępu UE do brytyjskich łowisk. "Dziewięćdziesiąt siedem procent tej umowy zostało już wynegocjowane. Pozostałe 3 proc. nie powinno przeszkodzić w zawarciu porozumienia" – ocenili negocjatorzy.
Największą przeszkodą w zawarciu umowy było żądanie UE dotyczące tzw. klauzuli ewolucji. Rząd przy Downing Street twierdzi, że propozycje UE zobowiązałyby Wielką Brytanię do śledzenia i dostosowania ich wewnętrznych przepisów do zmian regulacyjnych w Brukseli pod groźbą nałożenia automatycznych ceł. Dopiero potem nastąpiłby arbitraż w sprawie tych taryf.
Według źródeł brytyjskich dziennikarzy, obie strony znalazły nowe porozumienie w sprawie przyszłej umowy, której celem jest zapewnienie, aby żadna ze stron nie ograniczała tej drugiej, ponieważ ustalą one własne standardy regulacyjne.
Sekretarz ds. biznesu brytyjskim gabinecie cieni, Ed Miliband, powiedział, że brexit bez umowy z Unią byłby dosłowną katastrofą dla jego kraju i, że nie ma sensu zgadzać się na wysokie unijne cła tylko ze względu na pewne teoretyczne, przyszłe zagrożenie związane ze standardami.
„To tak, jakby powiedzieć, że martwię się tym, że za pięć lat mój dach może zacząć przeciekać, więc teraz wyburzę swój dom” – porównał Miliband.
Zapytany, czy jego Partia Pracy zagłosowałaby za porozumieniem, gdyby została ona osiągnięta, odpowiedział, że zamierzają ją poprzeć.
Jak poinformowały brytyjskie media, jeszcze w niedzielę po południu odbędzie się posiedzenie brytyjskiego rządu, na którym premier Johnson przedstawi ustalenia poczynione podczas rozmowy z von der Leyen.
W środę wieczorem, po wspólnej trzygodzinnej kolacji w Brukseli z Ursulą von der Leyen, Johnson mówił, że prawdopodobieństwo, iż uda się zawrzeć umowę jest znikome.
Ością niezgody było m.in. rybołówstwo oraz tzw. równe warunki gry, czyli właśnie żądanie Brukseli, by Wielka Brytania dostosowywała się do przyszłych unijnych regulacji.
Brak porozumienia przed 31 grudnia 2020 r. oznaczałby dla Brytyjczyków handel z Unią na ogólnych zasadach Światowej Organizacji Handlu, czyli że będą mogły być od przyszłego roku stosowane cła czy kwoty ilościowe.