Przed brytyjskim parlamentem ważny tydzień. 12 marca ponowne głosowanie nad umową ws. brexitu. Jeśli parlamentarzyści ją odrzucą, 13 marca będą głosować ws. twardego brexitu. Jeśli i to odrzucą, kolejnego dnia będą głosować ws. odłożenia brexitu w czasie.
Niezależnie od wyników głosowań, w branży motoryzacyjnej już panuje istny chaos. Szefowie firm, w rozmowie z "Rzeczpospolitą", podkreślają, że na pewno poniosą koszty. Mają jednak nadzieję na wypracowanie jakiejś umowy, która uchroni ich branżę przed katastrofą. Czasu jednak coraz mniej. Zgodnie z planem, Wielka Brytania ma opuścić Unię Europejską równo za trzy tygodnie - w nocy z 29 na 30 marca.
Pierwsze konsekwencje w branży motoryzacyjnej już są. Honda w 2021 roku zamknie swoją fabrykę w Wielkiej Brytanii, a Nisssan przenosi produkcję jednego ze swoich SUV-ów z brytyjskiego Sunderland do Japonii. Również BMW rozważa przeniesienie fabryki Mini z podoksfordzkiego Cowley do innego kraju.
- Mamy poczucie, że żyjemy w celi śmierci, czekając na wykonanie wyroku. Ponadto nie wiemy, jak dokładnie zostanie on wykonany - mówi "Rzeczpospolitej" Carlos Tavares, prezez grupy PSA, do której należy m.in. Peugeot, Citroën i Opel. Jak dodaje, branża nie godzi się na sytuacje, w której politycy - nie potrafiąc się prozumieć - zostawiają koncerny na pastwę losu.
Czytaj także: Brexit to wielka niewiadoma. Firmy mają dość
Produkcja samochodów ma stanąć na kilka dni, tydzień, a może dłużej, gdy brexit stanie się rzeczywistością. Szefowie koncernów skarżą się, że dotąd podzespoły zamawiali na bieżąco - według potrzeb. Teraz muszą wykładać ogromne pieniądze, by zrobić zapasy.
Czytaj również: Brexit a karta EKUZ. Polacy bez opieki zdrowotnej
Brytyjski producent luksusowych samochodów Aston Martin już wydał 30 mln funtów na magazyny, bo 70 proc. części zamawia z Unii Europejskiej.
W efekcie trudności branży tylko potęgowanej przez chaos związany z brexitem jedno jest pewne. Samochody zdrożeją.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl