O swojej historii opowiedział czytelnik "Guardiana". W liście przysłanym do redakcji tłumaczył, że rower kupił sobie jako prezent pod choinkę na święta Bożego Narodzenia. Zamówił go dokładnie 28 grudnia 2020 roku - na kilka dni przed ostatecznym rozstaniem Wielkiej Brytanii z Unią Europejską.
Jedyne miejsce, w którym znalazł wymarzony przez siebie model, to sklep w Polsce. Obawiał się, czy przypadkiem nie zapłaci za tę transakcję cła. Na rządowych stronach znalazł zapewnienie, że żadnych opłat za towary zakupione przed 1 stycznia 2021 roku nie będzie.
Firma kurierska odebrała zamówienie na początku stycznia. W wyniku zamieszania na granicy paczka wróciła do nadawcy, aż dostarczenia zamówienia podjęła się inna firma kurierska. A po dostarczeniu roweru poinformowała nabywcę, że ma jeszcze do zapłacenia podatek i VAT. Razem - kolejne 2 tys. funtów.
Kupujący odmówił odbioru przesyłki i poprosił o zwrot do nadawcy. Tutaj jednak spotkał się z kolejnym problemem - firma kurierska wskazała, że za zwrot do Polski trzeba zapłacić znów cło. Tym razem w wysokości 1,5 tys. funtów.
W ostatecznym rozrachunku historia ułożyła się po myśli Brytyjczyka. Polski sklep dosłał kurierowi dokumenty o transakcji zawartej przed Nowym Rokiem. Na ich podstawie przyszły rowerzysta musiał zapłacić VAT (1 tys. funtów), lecz już bez cła, na co ostatecznie się zgodził.
"Guardian" jednak zwraca uwagę, że handel między Wyspami a Europą kontynentalną gwałtownie wyhamował. Szczególnie widać to po sprzedaży żywności - pisze dziennik.
Czytaj więcej: Żywnościowa katastrofa w Wielkiej Brytanii. Eksport tych towarów spadł o ponad 90 procent