Wielka Brytania 12 kwietnia o godz. 23:00 czasu lokalnego opuszcza Unię Europejską. Choć to nie jedyny scenariusz, bo Izba Gmin być może będzie jeszcze raz, czwarty raz, głosowała nad tą samą umową.
Jednak po piątkowym głosowaniu wszystko wskazuje na to, że dwa lata pracy brytyjskiego rządu i Brukseli nad warunkami opuszczenia Wspólnoty przez Zjednoczone Królestwo zostały zaprzepaszczone.
Za przyjęciem umowy głosowało 286 członków Izby Gmin, przeciw było 344. Umowa 15 stycznia przepadła po raz pierwszy, 12 marca po raz drugi, a 29 marca – po raz trzeci.
Theresa May okazała się zbyt słaba. Na nic zdały się jej zapowiedzi o podaniu się do dymisji. Nic dla parlamentarzystów nie znaczyły jej groźby, że nieprzyjęcie umowy może opóźnić brexit o nawet pięć lat. Izba Gmin, o tym, że umowy nie chce, dała sygnał bardziej niż wyraźny. Podkreślmy raz jeszcze, aż trzy razy parlamentarzyści powiedzieli "nie" dla tego dokumentu.
Głosowanie poprzedziła burzliwa debata w Izbie Gmin. - Jestem gotowa na wcześniejsze ustąpienie ze stanowiska, by parlament przegłosował tę umowę - mówiła premier Theresa May tuż przed trzecim głosowaniem.
Główny przeciwnik Theresy May, szef Partii Pracy Jeremy Corbyn grzmiał w Izbie Gmin, że jeśli Theresa May ponownie przegra, to powinno rozpisać się wybory powszechne. – Nie będzie żadnej alternatywy poza przyspieszonymi wyborami – stwierdził.
May przegrała
Stało się to, o czym w kuluarach mówiono od rana. May potrzebowała aż 318 głosów, by przepchnąć umowę, a doniesienia brytyjskich publicystów już przed głosowaniem, mówiły o tym, że uzyska maksymalnie 290 głosów poparcia.
Tym samym "deal" wypracowany na linii Londyn-Bruksela, który liczy 585 stron, najpewniej trafi do kosza. Parlamentarzyści boją się, że utkną "na wieczność" z umową celną z UE. Problemem jest też kwestia Irlandii i Irlandii Północnej (pierwsza jest niezależna, druga należy do Zjednoczonego Królestwa).
Dla Theresy May to spektakularna porażka. Jeszcze żaden brytyjski premier nie miał tak ogromnych problemów ze zmobilizowaniem parlamentarnej większości. Żaden jednak nie musiał głosować nad tak ważną sprawą.
Co dla Wielkiej Brytanii, Unii Europejskiej, całego kontynentu i świata oznacza twardy brexit – nie wiadomo. Będzie to działanie na otwartym organizmie bez doświadczenia. Na piątek sytuacja jawi się tak, że 12 kwietnia Zjednoczone Królestwo przestaje być członkiem Wspólnoty. Chyba, że kolejny raz data się zmiani.
Dużo zależy od unijnych liderów, ale sam brytyjski parlament powinien w końcu powiedzieć, czego che, bo dotąd mówi jedynie, czego nie chce.
Wyjść, albo nie wyjść
Brytyjczycy w referendum z 23 czerwca 2016 roku opowiedzieli sią za wyjściem z Unii Europejskiej. Odkąd świat ujrzał wyniki głosowania, chaos tylko narastał, by swoją kulminację osiągnąć pod koniec lutego 2019 roku, czyli na miesiąc przed pierwotnie zakładanym brexitem.
29 marca 2017 roku premier Wielkiej Brytanii Theresa May w Brukseli powiedziała, że "brexit oznacza brexit" i Zjednoczone Królestwo opuści Unię 29 marca 2019 roku.
Czytaj także | May: Brexit może być opóźniony nawet o pięć lat
Wtedy zaczęły się prace nad dokumentem, który ostatecznie wypracowano jesienią 2018 roku. Dokument określający warunki i zabezpieczenia dotyczące brexitu liczy 585 stron. Karkołomnym zadaniem dla May okazało się przegłosowanie umowy w brytyjskim parlamencie. Opozycja już w grudniu 2018 r. domagała się dymisji May, jednak premier udało się utrzymać stołek. Teraz najpewniej nie uda się jej pozostać szefową rządu.
Ze względu na odrzucenie umowy, szef Rady Europejskiej Donald Tusk zwołał nadzwyczajne posiedznie liderów państw członkowskich na 10 kwietnia w Brukseli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl