Tusk poinformował na Twitterze, że kraje UE doszły do porozumienia w sprawie brexitu. "To daje nam dodatkowe 6 miesięcy na znalezienie rozwiązania - napisał.
- Do tego czasu Wielka Brytania zostaje pełnoprawnym członkiem UE. To przedłużenie jest nieco krótsze niż oczekiwałem, ale i tak proszę: nie zmarnujcie tego czasu - zaapelował Tusk podczas konferencji prasowej.
- Przedłużenie brexitu w tak elastyczny sposób nie dla wszystkich naszych partnerów było oczywiste - dodał.
Środowy szczyt miał w porządku obrad zaledwie jeden punkt: brexit. Unijni przywódcy mieli ustalić nową datę opuszczenia wspólnoty przez Brytyjczyków. Najpierw na pytania przywódców odpowiadała premier May, później dyskutowali przywódcy państw członkowskich.
Jeszcze przed jego rozpoczęciem wiadomo było, że Theresa May będzie próbowała namówić Unię, by termin ten był możliwie jak najbliższy. Przypomnijmy, że sama szefowa brytyjskiego rządu zaproponowała w ubiegłym tygodniu, by był to 30 czerwca 2019 roku. Wysłała w tej sprawie list do szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska.
Unia z kolei chciała, by termin ten był znacznie dłuższy. Nieoficjalnie bowiem wiadomo, że przywódcy Wspólnoty mają dość ciągłych i nadzwyczajnych szczytów, by omówić kolejne scenariusze brexitu. Wyjątkiem była Francja, która chciała krótszego terminu.
Prezydent Macron próbował przekonać polityków do daty 7 maja, później do końca czerwca. Francuski prezydent był jednym z kluczowych graczy podczas szczytu. Ostatecznie stanęło na końcu października. To bowiem moment, gdy po wyborach nie zdąży jeszcze ukonstytuować się nowa Komisja Europejska.
Decyzja o przedłużeniu ma być jeszcze zweryfikowana przez unijnych przywódców w czerwcu. To oznacza, że Wielka Brytania weźmie udział w wyborach do europarlamentu.
Jeśli jednak Wielka Brytania przegłosuje w końcu umowę brexitową wcześniej, to opuści Unię wcześniej. - Gdy dokonamy tego w trzech pierwszych tygodniach maja, to nie będziemy musieli brać udziału w wyborach i opuścimy Unię 1 czerwca - powiedziała premier Theresa May.
Wyraźnie podkreśliła, że zależy jej na "jak najszybszym" opuszczeniu Unii. Dlatego tak walczyła o "elastyczność" nocnego porozumienia.
Nie koniec roku
W środę rano w mediach pojawiła się informacja, że Bruksela wręcz narzuci Theresie May jedną z dwóch dat: koniec 2019 lub marzec 2020 roku.
Taki postulat wysunął m.in. Donald Tusk. Unia miała bowiem wątpliwości, czy Brytyjczycy uporają się z kryzysem politycznym na krajowym podwórku do czerwca.
Przypomnijmy, że umowa brexitowa już trzykrotnie nie przeszła przez krajowy parlament. Nic nie wskazywało więc na to, by cokolwiek się w tej kwestii zmieniło. Gdyby jednak tak się stało, to brexit mógłby dojść do skutku wcześniej. Nawet przed wyborami do europarlamentu, zaplanowanymi na koniec maja.
Tuż przed szczytem premier Theresa May zrobiła jeszcze tournee po europejskich stolicach. Spotkała się m.in. z Angelą Merkel czy Emmanuelem Macronem.
Nie jest bowiem tajemnicą, że to właśnie Francja jest krajem, który najmocniej naciskała na szybkie wyjście Wielkiej Brytanii z Unii i wydłużanie terminu nie jest im na rękę.
Kraj ten obawiał się bowiem, że jeśli Wielka Brytania weźmie udział w wyborach europejskich, to jej nowi posłowie mogą przeszkadzać w podejmowaniu niektórych decyzji przez Brukselę.
Wynegocjowana data oznacza, że choć Wielka Brytania będzie musiała wprowadzić swoich przedstawicieli do europarlamentu i Komisji Europejskiej, to jednocześnie Londyn zobowiąże się, że w kluczowych kwestiach nie będzie blokował głosowań ani uprzykrzał życia Wspólnocie.
Mowa tu choćby o kluczowych sprawach, takich jak na przykład kwestie budżetowe.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl