Umowa zawarta przez brytyjskich i unijnych negocjatorów ma obowiązywać tymczasowo do czasu jej ostatecznej ratyfikacji w przyszłym roku. Podpisanie umowy ma nastąpić w środę.
"Umowa zostanie podpisana przez obie strony jutro 30 grudnia o godz. 9.30 czasu środkowoeuropejskiego. Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel i szefowa KE Ursula von der Leyen podpiszą ją w imieniu UE podczas gdy premier Boris Johnson podpisze ją w Londynie w imieniu Wielkiej Brytanii" - poinformowały we wtorek na Twitterze służby prasowe Rady.
Wielka Brytania i Unia Europejska zawarły 24 grudnia porozumienie o wzajemnych relacjach po zakończeniu okresu przejściowego po brexicie, o czym szczegółowo informowaliśmy w money.pl. Dzięki umowie od początku 2021 roku nie wejdą w życie cła i inne ograniczenia handlu, które byłyby dotkliwe dla obu stron.
W Brukseli odbyło się w piątek posiedzenie ambasadorów państw UE w sprawie umowy. Główny unijny negocjator Michel Barnier przedstawił na nim wynik negocjacji. Ambasador RP przy UE Andrzej Sadoś podziękował mu za pracę nad porozumieniem i powiedział, że Polska musi zapoznać się z jego szczegółami.
Proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE zaczął się ponad cztery lata temu, gdy w referendum za wystąpieniem z UE opowiedziało się 52 proc. Brytyjczyków. Od tego czasu dwukrotnie zmienił się premier Zjednoczonego Królestwa i dwukrotnie przekładano termin wyjścia kraju z Unii. Formalnie Wielka Brytania opuściła szeregi Unii Europejskiej 1 stycznia 2020 roku, ale do końca okresu przejściowego, czyli do 31 grudnia, związana jest jeszcze unijnym przepisami.
Negocjacje umowy handlowej pomiędzy Brukselą a Londynem trwały przez cały miniony rok. W grudniu zostały one znacznie zintensyfikowane, gdyż na obie strony padło widmo braku porozumienia. Johnson i von der Leyen niemal codziennie zasiadali do kolejnych tur negocjacji.
Przy braku porozumienia relacje handlowe byłyby regulowane z automatu przy zastosowaniu ogólnych zasad Światowej Organizacji Handlu. W skrócie - oznacza to koniec przywilejów związanych z korzystaniem z wolnego rynku, a także powrót ceł. Ceł niemałych, dodajmy, ponieważ wynoszących od 10 do nawet 30 proc. w zależności od rodzaju sprowadzanego towaru. Czym groziła opcja "no deal", także z perspektywy polskich firm, informowaliśmy szczegółowo w ubiegłym tygodniu.