Rosja jest największym dostawcą ropy naftowej do Niemiec, a najważniejszym szlakiem transportowym tego surowca jest rurociąg „Przyjaźń”, przebiegający przez Białoruś i Polskę. Od prawie sześciu tygodni rurociąg jest unieruchomiony, ponieważ dostało się do niego kilka milionów ton zanieczyszczonej ropy, która na terytorium Federacji Rosyjskiej w niewyjaśnionych warunkach dostała się do rur państwowego monopolisty Transneftu.
Przerwanie dostaw ropy doprowadziło już do problemów w zaopatrzeniu wschodnich Niemiec w olej opałowy, a cała sytuacja może zagrozić egzystencji kilku dystrybutorów paliw – ostrzegało w ubiegłym tygodniu saksońskie zrzeszenie handlu paliwami i olejami mineralnymi. W kilku miastach wschodnich Niemiec podskoczyły nagle ceny paliw.
Międzynarodowe koncerny zamilkły
W niemieckiej ponadregionalnej prasie przerwanie dostaw ropociągiem „Przyjaźń”, co odbiło się także na Polsce, Węgrzech, Słowacji, Czechach i Białorusi oraz Ukrainie, było tematem, który krótko, pod koniec kwietnia, zagościł w czołówce serwisów. Lapidarnie informowały o tym agencje prasowe, po czym redakcje praktycznie do końca maja nie interesowały się już tematem. Być może dały się zwieść oficjalnej polityce informacyjnej.
Przez kilka tygodni nie tylko członkowie rosyjskiego rządu, ale także europejskie koncerny naftowe i ich niemieckie rafinerie starały się bagatelizować rozmiar i następstwa tej największej awarii w historii rosyjskiego przemysłu naftowego, czy wręcz ją przemilczeć. Dopiero kiedy agencja prasowa Reuters w połowie maja, powołując się na anonimowe źródła, donosiła, że ropa naftowa zanieczyszczona chlorkami organicznymi uszkodziła część urządzeń w rafinerii Leuna, koncert Total był zmuszony w informacji prasowej przyznać, że niektóre z urządzeń „w celu przeglądu technicznego” zostały wyłączone z eksploatacji.
To doniesienie stało w jawnej sprzeczności z wypowiedziami rzecznika prasowego zrzeszenia gospodarki naftowej w Niemczech (MWV) Aleksandra von Gersdorfa, który 26 kwietnia, dwa dni po tym jak przekaz zanieczyszczonej ropy został wstrzymany w Polsce i na Białorusi, zapewniał Deutsche Welle i inne media, że żadna zanieczyszczona ropa nie dostała się do Niemiec.
Potem 29 maja szef koncernu Total Patrick Pouyanne przyznał wobec akcjonariuszy w Paryżu, że rafineria Leuna ze względu na unieruchomiony rurociąg pracuję tylko z połową mocy. Ta wypowiedź prawdopodobnie ze względu na długi weekend nie została odnotowana ani w ponadregionalnych, ani nawet nie we wschodnioniemieckich mediach. Nie dziwi więc, że opinia publiczna w Niemczech w dalszym ciągu jest bardzo skromnie doinformowana o zaistniałych przestojach w zaopatrzeniu.
Białoruś źródłem pewnych informacji
W odróżnieniu od tego, rosyjska opinia publiczna w ostatnich tygodniach otrzymywała zdecydowanie więcej informacji na temat przestojów „Drużby”, bo jakby nie było chodzi tu o najważniejszy produkt eksportowy Rosji i źródło jej wpływów dewizowych. Moskwa nie mogła tego tematu po prostu zamieść pod dywan, tym bardziej że stał się on już tematem w zagranicznych mediach. Przy czym przede wszystkim Białoruś wyczerpująco i dość dokładnie informowała o stanie rzeczy. Pewnie za sprawą tego, że Białoruś jest zarówno krajem tranzytowym i ważnym odbiorcą rosyjskiej ropy i odniosła już bardzo poważne finansowe szkody w swoich dwóch, produkujących na eksport rafineriach.
Akurat autorytarnie rządzona Białoruś w tym kryzysie pokazała, jak wygląda otwarta polityka informacyjna. Nawet rosyjskie państwowe media musiały się wciąż powoływać na białoruskie doniesienia, podczas gdy ich własny rząd przede wszystkim starał się przedstawiać wszystko optymistycznie, zapewniając pod koniec kwietnia, że rurociąg już za dwa tygodnie będzie pracował normalnie. Była to błędna ocena albo wręcz celowa dezinformacja. W połowie maja rosyjski minister energii Aleksander Nowak szacował kompensację szkód wyrządzonych krajom tranzytowym i klientom „Drużby” na mniej niż 100 mln dolarów. Ale jednocześnie rosyjska gazeta ekonomiczna „Vedomosti” mówiła o co najmniej 3 mld dolarów ogólnych szkód.
Czy niemieckie rafinerie popierają polskie ultimatum?
Najnowsze doniesienie rosyjskiego monopolisty Transnieftu z 3 czerwca brzmi, że dostawy czystej ropy do Polski mogłyby zostać wznowione 8 lub 9 czerwca. O czym jednak się nie mówi, to faktyczne ultimatum Warszawy. Polski MSZ potwierdził wobec Deutsche Welle 31 maja, że tranzyt ropy ma być dopuszczony dopiero, kiedy Rosja zapłaci za szkody wyrządzone klientom w Polsce i w Niemczech. Czy rafinerie Schwedt i Leuna faktycznie dołączyły do tego żądania, nie było jeszcze jasne. Niemieckie rafinerie, ich zrzeszenia branżowe i ich europejscy właściciele do tej pory milczą na ten temat.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl