Ryzyko rozwodu Zjednoczonego Królestwa z Unią Europejską bez porozumienia wzrosło, gdy w obliczu braku poparcia dla dokumentu premier Theresa May wycofała z parlamentu wniosek o głosowanie nad nim. To oznacza, że na decyzję będzie trzeba poczekać do stycznia, choć niedawny szczyt Rady Europejskiej nie dał szefowej rządu Jej Królewskiej Mości żadnej "karty atutowej".
W obliczu realnej groźby "twardego brexitu", Departament Transportu bez zachowywania procedury przetargowej podpisał warte niemal 108 mln funtów umowy z firmami świadczącymi usługi transportowe. W razie braku porozumienia mają one zapewnić dodatkowe promy, którymi do portów w Plymouth, Poole oraz Portsmouth będą docierać ciężarówki z Europy. Ministerialny plan zapewnia transport w obie strony czterem tysiącom ciężarówek tygodniowo.
Jak zaznacza BBC, Departament Transportu, choć nie skorzystał z oficjalnej drogi przetragowej, prowadził negocjacje z kilkunastoma firmami. Ostatecznie 46,6 mln funtów otrzyma francuska Brittany Ferries, 47,3 mln funtów duńskie DFDS oraz 13,8 mln funtów brytyjska Seaborne Freigh.
W oficjalnym dokumencie Departamentu Transportu wyjaśniono, że porzucenie standardowej procedury wynikało z "nieprzewidywalnej" sytuacji oraz "niezwykłej pilności" sprawy. W razie zawarcia porozumienia i "miękkiego brexitu", według BBC, pieniądze wpłyną na konta firm, jednak będą znacznie niższe niż te ujawnione.
W ocenie brytyjskiej Izby Spedycyjnej dodatkowe promy to tylko element większego problemu. Bob Sanguinetti w rozmowie z BBC wyjaśnił, że sprowadzone towary, niezależnie od liczby promów, nadal będą musiały przekroczyć granicę celną, a to ona spowoduje zatory w przepływie towarów przez porty.
Przyznaje to także resort transportu. W oficjalnym stanowisku wskazano, że brak porozumienia "wywoła opóźnienie w dostawie kluczowych dóbr” oraz "znaczące zaburzenia dla brytyjskiej gospodarki".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl