Jak pisze "Rzeczpospolita", według Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad obie firmy jedynie pozorują roboty.
W połowie marca GDDKiA wezwała je do natychmiastowego wznowienia prac pod rygorem zerwania kontraktów w ciągu miesiąca. Może to nastąpić najpóźniej na początku przyszłego tygodnia.
Salini i Pizzarotti są wykonawcami lub liderami konsorcjów budujących najbardziej opóźnione odcinki autostrad i dróg ekspresowych: obwodnicę Częstochowy, ekspresówki S5 na Pomorzu i fragmentu drogi S3 na Dolnym Śląsku.
Po zimowej przerwie prace na budowach prowadzonych przez Włochów formalnie zostały wznowione, ale liczba pracowników jest niemal symboliczna. Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika, że na placach budów pracują grupy 30-40 osób.
Budowany przez Salini odcinek autostrady A1 pod Częstochową stanowiący obwodnicę tego miasta miał być gotowy 9 kwietnia, ale jest gotowy tylko w połowie. Nowy termin to październik, ale dotrzymanie tego terminu przy obecnym tempie prac jest nierealne.
Bardzo niemrawe prace trwają przy budowie ekspresówki S7 Chęciny - Jędrzejów, za to na odcinku S3 Kazimierzów - Lubin Północ Salini prowadzi jedynie prace utrzymaniowe.
Nieco bardziej aktywna jest Impresa Pizzarotti budująca odcinki S5 koło Grudziądza i Bydgoszczy, a także koło Suwałk. Tempo prac jest tam jednak również niewystarczające.
Problemy są także z firmą Astaldi, która po kłopotach na swoim rynku popadła w niewypłacalność i także ma olbrzymie problemy z realizacją kontraktów. W lutym przejęcie konkurenta zaproponowała Salini.
Sygnały o problemach z firmą Pizzarotti pojawiły się w lutym. Większym kłopotem jest jednak firma Salini, która przestała płacić podwykonawcom. GDDKiA chce płacić im bezpośrednio i potrącić to z kwoty kontraktu, ale Włosi nie chcą na to przystać.
Problemy z kontraktami drogowymi nie dotyczą jednak tylko włoskich firm. GDDKiA akceptuje oferty przekraczające kosztorys, a jednocześnie łagodzi warunki przetargów. Czasem oznacza to jednak okrojenie inwestycji.
Dotychczasowa polityka odwoływania przetargów i rozpisywania nowych nie może być kontynuowana, bo Polska może stracić pieniądze z obecnej unijnej perspektywy. To jednak oznacza, że budowa dróg i linii kolejowych musi być droższa.
Gorzej może być z lokalnymi inwestycjami drogowymi, które finansują samorządy. Tutaj możliwości dosypania pieniędzy do puli na kontrakty są znacznie bardziej ograniczone. Samorządy są już mocno zadłużone, nie mają skąd wziąć pieniędzy na wkład własny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl