We wtorek rząd przyjął projekt budżetu na 2022 rok, który teraz trafi do Sejmu. W porównaniu z projektem budżetu z sierpnia, zarówno dochody, jak i wydatki będą wyższe. Dochody wyniosą nieco ponad 481 mld zł, a wydatki - nieco ponad 512 mld zł (podczas gdy w projekcie miesiąc temu zakładano odpowiednio: nieco ponad 475 mld zł oraz 505 mld zł).
- Przyjęty dziś budżet na przyszły rok jest pod dużym wpływem dochodów podatkowych z ostatnich miesięcy. Dochody podatkowe w tym roku są większe, niż zakładano. I za tym automatycznie idzie prognoza wzrostu dochodów również w przyszłym roku – mówi money.pl Jakub Sawulski, kierownik zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Z kolei deficyt budżetowy - czyli różnica między dochodami, a wydatkami - ma wynieść w przyszłym roku 30,9 mld zł na minusie. To mniej niż w tym roku, kiedy najpierw zakładano dziurę budżetową na poziomie ponad 80 mld zł, a ostatnio okazało się że będzie ona jednak około dwa razy mniejsza.
Mniejszy deficyt budżetowy w przyszłym roku powinien cieszyć. Problem w tym, że mówi on niewiele o prawdziwym stanie finansów publicznych.
- Sam wynik budżetu państwa i 30 mld deficytu to jest nic nieznaczący wskaźnik i rząd może w zasadzie dowolnie ustalać tę wielkość. Jest to bowiem tylko fragment finansów publicznych – mówi money.pl Sławomir Dudek, główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Dlaczego? Otóż wielomiliardowe wydatki na walkę ze skutkami pandemii z funduszu przeciwdziałania COVID-19 w BGK oraz tarcze antykryzysowe PFR nie są w żaden sposób ujęte w budżecie. W tym samym czasie, gdy puchnie nadwyżka budżetowa, rozkręca się emisja długu.
Dług publiczny w 2022. Resort podał prognozy
Aby sfinansować wydatki, które nie mają pokrycia w dochodach, rząd musi się zadłużać. To, jak zadłuża się polski rząd (a raczej jak zadłuża obywateli) najlepiej widać w statystykach dotyczących długu liczonych według tzw. metodologii unijnej, które uwzględniają wszystkie wydatki, w tym również na walkę ze skutkami pandemii.
We wtorek podczas konferencji prasowej minister finansów poinformował, że w 2022 roku deficyt sektora finansów publicznych liczony według metodologii unijnej ma wynieść 2,8 proc. PKB, natomiast dług sektora finansów publicznych - 56,6 proc. PKB.
Dług w relacji do PKB będzie zatem większy, niż rząd prognozował miesiąc temu - wtedy ustalił tę proporcję na 55,5 proc. PKB. Trzeba zauważyć, że Polska wypada pod wym względem znacznie lepiej niż wiele państw Unii Europejskiej. Jednak jest kilka kwestii, które mogą niepokoić.
- Rząd po przyjęciu budżetu może w każdej chwili zwiększyć wydatki nieujęte w budżecie i zmieniać wskaźniki długu i deficytu liczone według metodologii europejskiej. Moim zdaniem nie wiemy, jaki jest stan finansów publicznych – mówi Sławomir Dudek i zaznacza, że metodologia europejska inaczej ujmuje statystyki, a my nie znamy szczegółów i nie możemy rozliczyć wydatków.
Ostro na temat długu mówił ostatnio money.pl Jarosław Gowin. - Ogromny dług publiczny jest ukrywany przez rząd metodą kreatywnej księgowości, przede wszystkim jest przesuwany do Banku Gospodarstwa Krajowego - oceniał Gowin.
Budżet na sterydach
Z kolei Sławomir dudek podkreśla, że we wstępnej wersji budżetu z sierpnia znalazło się założenie, ze na koniec 2022 roku już 350 mld zł długu ma być poza kontrolą parlamentu. To oznacza, że co czwarta złotówka długu będzie poza kontrolą społeczną.
- Najgorsze, że dług poza kontrolą parlamentu bardzo dynamicznie rośnie. W tym i w przyszłym roku ma przyrosnąć o prawie 150 mld zł. Natomiast dług krajowy, pod kontrolą parlamentu, ma przyrosnąć w ciągu tych dwóch lat o 50 mld zł. Rząd zadłuża się zatem trzy razy szybciej poza kontrolą parlamentarną, poza kontrolą NIK, czyli w raju wydatkowym premiera, gdzie może on w zasadzie jednoosobowo decydować o wszystkim - ocenia główny ekonomista FOR.
Zwraca też uwagę, że co obecnie sytuacja makroekonomiczna jest dobra. Do tego mamy wysoką inflację. Oznacza to, że w tym i przyszłym roku mamy "budżet na sterydach" - na bardzo dobrej koniunkturze i do tego napędzany wzrostem cen, który jest korzystny dla budżetu.
Pytanie , co stanie się w latach kolejnych, w 2023 w 2024 roku, kiedy wzrost ma być słabszy. Wiele rządów pokazuje strategię średnioterminową, jak będą wyglądały finanse publiczne w nieco dłuższym horyzoncie czasowym. Polski rząd tego nie robi.