Michał Lorek pracuje w branży budowlanej i jakiś czas temu znalazł nową niszę - budowa schronów dla polskich bogaczy. Rok temu założył ze wspólnikami firmę Mahton, która ma się zajmować stawianiem "schronów modułowych".
Z tym że żaden schron jeszcze nie powstał. Jak tłumaczy Lorek, spółka podchodzi do zagadnienia bardzo poważnie - więc dużo czasu zajęły badania inżynierskie. Te były prowadzone m.in. we współpracy naukowcami z Wojskowej Akademii Technicznej. Słyszymy też, że uczelnia jest też "partnerem merytorycznym, ale również konsorcjantem spółki i współwłaścicielem praw autorskich".
Jak tłumaczy Lorek w rozmowie z money.pl, w tej chwili trwa organizowanie finansowania budowy prototypu schronu. Jeśli firma przejdzie ten etap, ma już oferować klientom schrony.
Schrony firmy mają kosztować od 500 tys. zł. Pytamy o górną granicę. Michał Lorek odpowiada, że wszystko zależy od wyobraźni oraz zasobu portfela klienta.
Z kolei gdańska firma Flize Gres zapewnia, że już stawia schrony. - Budujemy domowe schrony z pełnym wyposażeniem i zasilaniem awaryjnym. Pozwala to czteroosobowej rodzinie przetrwać nawet 90 dni w warunkach zbliżonych do domowych, bez konieczności kontaktu ze światem zewnętrznym - czytamy na stronie firmy.
Tak ma wyglądać wnętrze schronu od Mahton
Flize Gres zapewnia na stronie, że może postawić schron już za 90 tys. zł. Nam jednak jej przedstawiciele mówią, że klienci zwykle wydają przynajmniej 500 tys. zł, a czasem nawet kilkanaście milionów. - Wszystko zależy od warunków geologicznych oraz potrzeb klienta - słyszymy.
W Flize Gres słyszymy, że zainteresowanie schronami jest spore - i ciągle rośnie. - Prowadzimy wiele realizacji - słyszymy w firmie, ale już nie dowiadujemy się, ile konkretnie.
Przedstawiciele branży mówią, że zapytań o budowę schronów jest mnóstwo. Motywacje są różne - niektórzy milionerzy chcą być przygotowani na ewentualną wojnę, kataklizm - lub choćby nagłą zmianę nastrojów społecznych. Inni jednak rozglądają się za schronem, by... zaimponować znajomym. - Sąsiad raczej czegoś takiego nie ma - uśmiecha się jeden z przedstawicieli branży.
Michał Lorek mówi, że chętnych jest sporo. Ale polski rynek prywatnych schronów i bunkrów jest ciągle bardzo płytki. Działają na nim zaledwie dwie firmy.
A może dom forteca?
Czasem zaskakujące zlecenia dostają jednak również polskie biura architektoniczne. Na przykład kilkanaście lat temu takie zapytanie dostała firma KWK Promes z Katowic. Klient zażyczył sobie budynku, który momentalnie może zamienić się w fortecę.
Tak powstał projekt "dom bezpieczny". Budynek otoczony jest solidnym murem, ma przesuwane ściany, a nawet wysuwane przejścia. Dzięki temu może się w ciągu kilkunastu minut zamienić w solidną, niedostępną bryłę, w której nawet okna są zasuwane ścianami.
"Dom bezpieczny" może się szybko zamienić w... fortecę
Przedstawiciele KWK Promes nie chcą nam zdradzać zbyt wielu szczegółów dotyczących projektów - ma to wynikać między innymi z umów ze zleceniodawcą. Słyszymy jednak, że dom miał nie tylko chronić właścicieli przed skutkami ewentualnego kataklizmu, ale też dzieci przed ruchliwą drogą, która znajduje się w pobliżu.
Pytamy, czy zdarzają się kolejni klienci, którzy chcą wybudować sobie taką fortecę. - Zapytania się zdarzają. Podobnego budynku jeszcze nie postawiliśmy, ale mogę powiedzieć, że opracowane wtedy rozwiązania są często wykorzystywane w naszych innych projektach - słyszymy.
Po bunkier za Odrę?
Co jednak, jeśli polski klient życzy sobie bunkier z prawdziwego zdarzenia - taki, który będzie w stanie wytrzymać wojnę atomową? Zmuszony jest zamówić coś takiego za granicą. Na przykład w Berlinie.
Firma BSSD z niemieckiej stolicy ma w ofercie na przykład 30-metrowy "pokój ochronny", który ma wytrzymać nawet eksplozję bomby atomowej. Cena to 124 tys. euro, czyli ponad pół miliona zł. Schron ma m.in. specjalny system zasilania oraz niewielką toaletę. Na specjalne życzenie, firma może wybudować też większe schrony, nawet o wielkości 100 metrów kwadratowych.
Niemiecka firma zapewnia, że jej bunkry pomogą przetrwać wojnę atomową
BSSD ma też w asortymencie "pancerne garaże". Na co dzień mogą służyć jako zwykłe pomieszczenia dla aut, ale gdy przyjdzie zagrożenie - będzie można się tam zabarykadować. Cena? Od 270 tys. euro, czyli 1,1 mln zł.
Jak słyszymy w firmie, największą popularnością cieszą się jednak "pokoje paniki". To nieduże schrony o wymiarach 2,4 na 3 metry. Wojny atomowej przetrwać raczej nie pomogą, ale jak zapewnia BSSD, atak terrorystyczny już jak najbardziej. Ceny podstawowych pokoi zaczynają się od 23 tys. euro, ale jest możliwych wiele dodatkowych konfiguracji. Firma zapewnia, że każde zamówienie jest w stanie zrealizować w ciągu ok. trzech miesięcy.
- Ale klient z Polski jeszcze nam się nigdy nie trafił - słyszymy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl